W jednym z tekstów do wydania weekendowego wspominałem, że uważam Red Dead Redemption 2 za naprawdę świetną grę, której nadal nie ukończyłem.  W dalszym ciągu podtrzymuje to zdanie i produkcja studia Rockstar jest u mnie w ścisłej czołówce tej generacji. Niestety, wygląda na to, że na zobaczenie finału przygody Arthura Morgana jeszcze bardziej mi się opóźni, bo z ciekawości postanowiłem odpalić tryb Red Dead Online, a ten, jak na złość, okazał się niezwykle wciągający. I to mimo naprawdę licznych błędów i problemów technicznych, które wyraźnie sugerują, że beta-testy zakończyło się nieco zbyt szybko. Red Dead Online to tryb bardzo specyficzny i z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu. Podejrzewam nawet, że odbije się od niego wiele osób, które były zachwycone fabularną kampanią dla jednego gracza. Sam zresztą przez długi czas unikałem multiplayera jak ognia, bo bałem się, że na każdym kroku będę zmuszony do walki o życie z innymi użytkownikami. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna – nie jest to MMO, w którym na graczy natrafia się na każdym kroku. Na jednym serwerze jest ich maksymalnie 32, co przy naprawdę ogromnej mapie nie jest specjalnie imponującą liczbą. To zaś sprawia, że tryb sieciowy sprawdza się świetnie jako naturalne rozwinięcie kampanii fabularnej. Tworzymy własnego bohatera i trafiamy do dobrze znanego świata – z tymi samymi lokacjami, miastami, a czasami nawet tymi samymi postaciami. Zmienia się jednak cała reszta, bo tutaj nie jesteśmy prowadzeni za rękę od celu do celu, tylko sami jesteśmy autorami naszej własnej historii. Red Dead Online oferuje co prawda misje fabularne, które możemy wykonywać w towarzystwie innych graczy, ale trudno uznać je za największą atrakcję. Sam zająłem się nimi dopiero po kilkunastu godzinach, a wcześniej wolny czas poświęcałem przede wszystkim na rozwój dostępnych w grze profesji, które trafiły do niej w jednej z ubiegłorocznych aktualizacji i dały graczom kilka ciekawych możliwości na zdobywanie doświadczenia, wirtualnych pieniędzy, a także przedmiotów. Aktualnie w grze dostępne są cztery profesje, którymi możemy się zająć – handlarz, łowca nagród, kolekcjoner oraz bimbrownik. Zasada jest prosta: najpierw zdobywamy licencję, a później możemy już trudnić się wybranym przez nas kowbojskim fachem. Wszystko jest tutaj jednak mocno powtarzalne – łowcy nagród polują na rzezimieszków (wiadomo – żywych lub martwych), kolekcjonerzy przeszukują wszystkie zakamarki mapy w poszukiwaniu skarbów, a bimbrownicy i handlarze zbierają materiały, a następnie dostarczają utworzone z nich dobra klientom. I chociaż nie brzmi to zbyt ekscytująco i momentami rzeczywiście robi się to nudne, to twórcom udało się wypracować uzależniający „gameplay loop”. Zabawa jest tutaj tak zbalansowana, że prawie z każdym naszym działanie związane są jakieś nagrody – doświadczenie, złoto lub pieniądze, które pozwalają nam ulepszyć postać lub pozyskać nowe stroje, bronie lub wierzchowce, dzięki którym zabłyśniemy na tle innych kowbojów. Brak większego, jasno postawionego z góry celu nie przeszkadza tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Nie jest to zresztą pierwsza tego typu produkcja. Na podobnej zasadzie działa wiele innych sieciowych tytułów z ostatnich lat, w których to rywalizacja lub kooperacja są celem samym w sobie. Gry, takie jak PUBG, Fortnite, czy Sea of Thieves nie mają interesujących historii ze zwrotami akcji czy ciekawych bohaterów, których losy chce się śledzić, a mimo tego cieszą się dużą popularnością i podobnie jest w przypadku Red Dead Online. Gracze sami tworzą opowieści i chętnie dzielą się nimi w internecie, co można zaobserwować, wchodząc m.in. na Reddita, na którym mnóstwo jest zabawnych anegdot czy nagrań z rozgrywki. Niestety, mimo całej tej popularności, Rockstar nie jest zbyt skory do tego, by naprawiać tryb sieciowy i reagować na konstruktywną krytykę. Beta Red Dead Online rozpoczęła się w listopadzie 2018 roku i w teorii zakończono ją w maju roku 2019. W teorii, bo praktyka wygląda zupełnie inaczej i w grze naprawdę mnóstwo jest frustrujących błędów, a problemy techniczne potrafią momentami doprowadzać do rwania sobie włosów z głowy, szczególnie gdy tracimy cenne materiały lub musimy powtarzać misję, bo nasze postępy postanowiły tym razem się nie zapisać.
fot. Rockstar Games
+24 więcej
Internetowe fora pełne są też narzekań na niewielką liczbę… zwierząt. Zdaję sobie sprawę, że takie zarzuty nie brzmią zbyt poważnie, ale wbrew pozorom brak fauny jest tutaj sporym problemem. Pozyskiwane z nich materiały są wykorzystywane w profesji handlarza i są dość istotnym elementem ekonomii w wirtualnym świecie. Do tego dochodzą też pomniejsze problemy techniczne, takie jak wyrzucanie z serwera przy próbach dołączania lub opuszczania pewnych aktywności. Co gorsza, twórcy jak na razie w żaden sposób się do tego nie odnieśli. Red Dead Redemption 2 dostaje kolejne aktualizacje, a i tryb Online jest wzbogacany o nową zawartość i okolicznościowe wydarzenia (w tym tygodniu jest to bonusowe doświadczenie dla profesji), ale co z tego, skoro minęło już tak wiele miesięcy, a błędów nadal jest tak wiele? * To zaś stawia Red Dead Online w dość dziwnym miejscu – to naprawdę wciągający tryb, który zachęca do zwiedzania świata i spędzania w nim czasu, ale ilość błędów i problemów sprawia, że momentami chce się zakląć tak, jak nie powstydziliby się najstarsi, najbardziej wprawieni w boju rewolwerowcy. Szkoda, bo jest tu naprawdę ogromny potencjał na to, by gra cieszyła się długim żywotem i zachęcała graczy do regularnej zabawy. To jednak się nie uda, jeśli deweloperzy nie zajmą się odpowiednio warstwą czysto techniczną i nie doprowadza tego doświadczenia do lepszego stanu. * Aktualizacja: krótko po napisaniu tego tekstu pojawił się patch do gry, który w teorii miał wyeliminować nieobecność zwierząt. W praktyce jednak sytuacja nadal pozostawia wiele do życzenia. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj