DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU ZAWIERA SPOILERY Z FILMU SPIDER-MAN: DALEKO OD DOMU
Takie podejście jest też utrzymane podczas promocji Spider-Man: Daleko od domu, za którą odpowiadają spece od studia Marvel. Zapowiada on taki, a nie inny film, a okazuje się, że dostajemy coś zupełnie innego. I tu właśnie mam pewien problem: gdzie leży granica pomiędzy niezdradzaniem, a świadomym wprowadzeniem w błąd? Sprzedażą produktu, który jest inny, niż zapowiadano? Teoretycznie zwiastun zapowiada wesołą, efekciarską, superbohatersą rozrywkę i dobra, to dostajemy. Kłopot jest taki, że koniec końców Mysterio okazuje się czarnym charakterem historii, czyli coś, czego fani komiksów spodziewali się od samego początku. Zatem Marvel w klimacie samej postaci stworzył iluzję i pewnie nie miałbym żadnej obiekcji, gdyby cały twist nie wywoływał u mnie swoistego deja vu z Iron Mana 3 i wątku Mandaryna. Zwroty akcji są do siebie bliźniaczo podobne, bo obaj nie są żadnymi superzłoczyńcami, nie mają żadnych mocy i są tak naprawdę oszustami. Różnica taka, że w Iron Manie 3 był jeszcze Killian, który pełnił rolę prawowitego czarnego charakteru. Patrząc jednak na oba filmy, można odnieść wrażenie, że pod względem budowy narracji Mysterio jest połączeniem Mandaryna i Killiana z MCU. Oszust, zwykły człowiek, twist wyjawiający prawdę, szaleniec oraz były pracownik Starka. Tak naprawdę to pierwszy raz dostrzegam w MCU aż taką odtwórczość w kreacji postaci, bo przeważnie dostajemy ciekawe pomysły, gdzie czarne charaktery odróżniają się od siebie. Nawet pomimo krytyki ich przedstawienia i jakości. Wszyscy wiemy, że Marvel miał problem ze złoczyńcami, bo przez większość Sagi Nieskończoności były to postacie wprowadzane dla formalności. Pomimo tego, że grane były przez świetnych aktorów, nie dostawały dużo czasu ekranowego, a banalnie przedstawiane motywacje plus łatwa porażka pogłębiały problem. To się zmieniło w ostatnich latach i nie tylko za sprawą Thanosa. Dostawaliśmy więcej złoczyńców niejednoznacznych, ciekawych, lepiej ukształtowanych i intrygujących z motywacjami, które wyrastały ponad czyste szaleństwo. Mysterio w tym aspekcie wydaje się krokiem w tył, bo nie ma w sobie krzty niejednoznaczności, a motywacje szaleńca niedocenionego przez Starka są wątpliwe. Chce być nowym Iron Manem i iluzją zrobi wszystko, aby to osiągnąć. Przy okazji jakoś chce się wzbogacić, ale do końca nie jest wyjaśnione jak czy nawet, w jaki sposób porwał innych zdradzonych przez Starka pracowników. I takim sposobem złoczyńca początkowo intrygujący zmienia się w sztampowego, a twist powtarzający schemat Iron Mana 3 jest zbyt odtwórczy, aby przejść koło niego obojętnie. Spider-Man: Daleko od domu w tym aspekcie kończy fazę w sposób rozczarowujący, bo Marvel pokazał, że można lepiej, Dlaczego na koniec po trochu wrócił do punktu wyjścia? Mysterio wzbudza u mnie wiele sprzecznych emocji. Zdaje sobie sprawę, że jest to trudna postać do przeniesienia i twórcy naprawdę wyciągnęli z niej wiele. Jake Gyllenhaal sprawdza się w tej roli wyśmienicie, stając się dobrym dodatkiem do MCU. Jego rozmowy z Peterem, oszukanie wszystkich w kwestii bycia nowym Iron Manem i ukazane szaleństwo sprawdza się w filmie rozrywkowym tak, jak trzeba, ale... Własnie, mam zbyt dużo "ale" przy Mysterio, który pomimo interesujących aspektów, zbyt mocno wkracza w marvelowską sztampę i staje się powtórką z rozrywki. Może to przeprowadzono świadomie? W końcu jest w tym filmie trochę odwołań do początków MCU aż do filmu Iron Man, z którego powraca jedna z postaci. Może ktoś związany ściśle z Tonym Starkiem właśnie był potrzebny w tym momencie? Szczególnie, że scena po napisach spina to dość spójnie, gdy Mysterio wyjawia światu prawdziwą tożsamość Petera Parkera, tak jak Tony Starka wyjawił, że jest Iron Manem. Takim sposobem ten czarny charakter stał się bardziej narzędziem do osiągnięcia określonych celów na przyszłość MCU niż pełnowartościowym superłotrem Jestem w grupie, która sądzi, że śmierć Mysterio jest iluzją, więc mogę jedynie liczyć, że inny reżyser coś więcej z niego wyciągnie. Ta kwestia jest trochę problemem MCU, bo ile osób poczuje się oszukana twistem i nie odbierze filmu pozytywnie tak, jakby chcieli to włodarze Marvela? Wiemy wszyscy, że osoby znające komiksy to globalnie może jakieś kilka procent widzów superbohaterskiego kina, więc spodziewam się, że wielu zaskoczy twist z prawdą o Mysterio. Jednak czy też te osoby odczują deja vu z Iron Mana 3? Tego typu zabiegi mogą sceptyków upewnić, że może Marvel nie ma już pomysłów, więc odgrzewa te już ogrywane w uniwersum. Nie przypuszczam jednak, aby w tym właśnie leżała przyczyna. Po prostu Marvel ma pewne podejście do złoczyńców, które akurat tutaj powraca i może pozostawiać wiele do życzenia. A winni temu są sobie sami, bo rozbudzili apetyty niejednoznacznymi i ciekawymi złoczyńcami, więc powrót do tego prostego i typowego, wydaje się nudny i błędny. Prawda jest taka, że Spider-Man: Daleko od domu jest pozytywnym, wesołym i emocjonującym filmem, że jestem w stanie mu wybaczyć Mysterio. Czuję się jednak oszukany jako fan i widz kwestią multiwersum, zapowiadaną w zwiastunach. Wszystko okazało się kłamstwem, więc to, co w moim odczuciu otwierało furtkę nieograniczonych możliwości, nie istnieje w MCU. Wszystkie teorie o tym, że można by ściągnąć Andrew Gafrielda i Tobeya Maguire'a i pokazać wszystkich Spider-Manów, legły w gruzach. To jest dla mnie jeden z większych problemów filmu, bo multiwersum miało być tym wątkiem, który zasugeruje nam cokolwiek na temat przyszłości MCU i kolejnych superbohaterskich batalii. W tym przypadku praktycznie nie dostajemy nic poza sugestiami dość skrzętnie ukrytymi i podatnymi na interpretacje. Usilne trzymanie tajemnicy przez Marvela sprawia, że Spider-Man: Daleko od domu, choć jest świetnym filmem rozrywkowym, traci swoje ważne znaczenie dla MCU nawet pomimo bycia epilogiem Avengers: Koniec gry. A szkoda, bo wydaje się, że to była szansa, by zrobić coś więcej. By zakończyć lepiej, z przytupem i jeszcze bardziej rozbudzić apetyt. Zwłaszcza że wielu widzów, żegnając się z Iron Manem i Kapitanem Ameryką, mają w planach pożegnanie z MCU. Inni patrzą sceptycznie na to, czy Marvel będzie mieć pomysł na przyszłość. A prawda jest taka, że zamiast dostać choć cień odpowiedzi, nie dostajemy nic. Nie jest to do końca dobre zagranie, bo wymaga cierpliwości od najbardziej niecierpliwej grupy fanów. Dlatego koniec końców Spider-Man: Daleko od domu, choć bawi, wzrusza i ekscytuje, pozostawia we mnie trochę niesmaku. Film staje się dla mnie zmarnowaną szansą na perfekcyjne spięcie uniwersum w kluczowym dla niego momencie. To powinna być kropka nad i, która będzie czymś więcej niż tylko świetną wakacyjną rozrywką. Pajączek rządzi, ale zasługiwał na więcej.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj