Kinowe uniwersum Marvela praktycznie stworzyło gatunek filmów, które reklamują się nawzajem - głównie pojawiającymi się gościnnie postaciami, zarówno nowymi, jak i znanymi. Styl zamkniętej skupionej na sobie opowieści odchodzi do lamusa w przypadku tego typu produkcji - nawiązania, mrugnięcia okiem do fanów, furtki fabularne do kolejnych spin offów... te rzeczy przekształcają niejako znane marki w monopolistyczne "korpo", które dominują rynek. Dlatego jeśli już to robić, to robić dobrze, z ludźmi, którzy wierzą w to, co robią, i którym zależy na fanach. Dave Filoni udowodnił, że ich rozumie, bo sam nim jest. Jego najnowsze dziecko - The Bad Batch - dało mi poczucie, że możemy mieć do czynienia z jedną z najlepszych historii w świecie Odległej Galaktyki. Okres czasowy pomiędzy Zemstą Sithów a Nową Nadzieją (pod wieloma względami najważniejsza i najbardziej tajemnicza luka w sadze) jest od pewnego czasu coraz śmielej brany przez twórców pod lupę. Pełen chaosu, niestabilny okres rozbicia Republiki i próba wzniesienia Imperium z jej gruzów to czas ekstremalnie ciekawy i pełen potencjału - zwłaszcza gdy poznajemy go przez pryzmat jednostek mających ten nowy porządek zaprowadzić. Nie wielkich ikon jak Darth Vader, ale jednostek z najniższego szczebla hierarchii. Chylę czoła przed Filonim jak wykreował przejście z Wojen Klonów do The Bad Batch - niesamowicie płynnie, pomimo wyczuwalnej od pierwszego odcinka zmiany motywu przewodniego i - oczywiście - protagonistów. Bardzo podoba mi się też decyzja o szybkim określeniu stron w serialu - nie jest to kolejna opowieść "od antybohatera/złoczyńcy do bohatera" w stylu Inferno Squad. Nie ma tutaj również niczego w stylu stopniowego kwestionowania swojego postępowania czy swojej tożsamości, jak miało to miejsce w The Mandalorian. W nowym serialu postanowiono skupić się na innych aspektach opowiadanej historii. Opowieści są często odbiciem aktualnych problemów społecznych i utrapień osobistych. W ostatnim czasie fantastyka chętnie sięga po motyw relacji ojcowskiej z dzieckiem, które jest w jakiś sposób wyjątkowe. God of War, Logan: Wolverine, The Last of Us, The Mandalorian, Wiedźmin 3: Dziki Gon... dziennikarz Stephen Totilo użył nawet terminu "daddening", czyli "utatusiowienie" na określenie tego zjawiska, w kontekście gier wideo. Te fabuły mogą być wyrazem troski o ten aspekt społeczny - często przecież podnosi się tematy problematyki współczesnego ojcostwa i wychowania (większość graczy dzisiaj to dorośli mężczyźni) - ale też poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie: jak znaleźć pomost między pokoleniami w świecie, który zmienia się coraz szybciej? Czego mogą nauczyć się od siebie te archetypy, czyli zmęczony życiem twardziel i dziecko/sierota na ścieżce odkrywania swojego potencjału? Głównymi motywami Wojen Klonów była więź braterska między klonami oraz siostrzano-braterska więź Anakina z Ahsoką, natomiast The Bad Batch idzie w stronę relacji drużyny "czarnych owiec" z Omegą - pierwszym żeńskim klonem Jango Fetta. Inspiracje Loganem, w których też podjęto wątek żeńskiego klona bohatera, są tu raczej oczywiste, ale przecież Gwiezdne Wojny zawsze na tym polegały - na zabawie różnymi pomysłami, kliszami i motywami, by móc przyjrzeć się im z innej strony, w nowym świetle. W pewnym wywiadzie Dave Filoni wyjaśnił czemu pojedynek pomiędzy Qui Gonem i Obi Wanem a Maulem nazwano "Duel of the Fates", czyli "Pojedynkiem Losów" - ta walka determinowała, czy "ojcem" i opiekunem Anakina zostanie Qui-Gon, czy też przyszły Imperator. Kapelusznik zwrócił uwagę na fakt, że Obi-Wan był zbyt ortodoksyjnym rycerzem, by móc zaoferować Anakinowi ojcowską opiekę i przewodnictwo. Filoni lubi kwestionować, wskazywać na odcienie szarości w tej pozornie prostej bajce. Jestem pełen entuzjazmu i wiary w to, jak te motywy zostaną przez niego wykorzystane w nowym dziele.
fot. materiały prasowe
Były momenty, kiedy Wojny Klonów nieśmiało podejmowały też problematykę moralności klonowania i wykorzystywania owoców tej praktyki w wojennych celach. The Bad Batch może potencjał takich pytań wykorzystać jeszcze głębiej. Oczywiście mamy wciąż do czynienia z serialem animowanym adresowanym też do najmłodszej widowni, jednak biorąc pod uwagę Wojny Klonów -zwłaszcza sezon siódmy- zakładam, że The Bad Batch nie będzie bał się sięgać po mroczniejsze, dojrzalsze momenty. Czas narzucania nowego reżimu to okres do tego idealny. Wcześniej skupiano się głównie na upadku Jedi i Republiki, na tych, którzy przeżyli i starali się uformować zalążki Rebelii. Nowy serial pogłębia tragedię "fabrycznie" poczętej armii, która krwawiła za ideę Republiki, by zostać odarta z resztek godności aktywacją chipów i rozkazem 66. Fakt, że tytułowe klony muszą walczyć "ze swoimi" został przedstawiony wiarygodnie, bo drużyna odmieńców nigdy nie była do końca zaakceptowana przez "regów", czyli regularne oddziały. Po dwóch odcinkach można śmiało założyć, że obserwujemy podwaliny pod Rewolucję Kaminoan. Ten fakt i świadomość, że serial może sięgnąć po Vadera, stawiającego pierwsze kroki po Ciemnej Stronie, po samego Imperatora, Hana Solo, Ahsokę, Kanana czy nawet Grogu, daje nadzieję na jakiś event, pomysłowy fan service. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to Deus ex machina, która całkowicie odciągnie uwagę od tytułowej drużyny, czyniąc z nich "damę w opałach". Najciekawsi w tym wszystkim są sami protagoniści - ich dopełniające się osobowości, konflikty, próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości i nowe, nieoczekiwane zadanie opieki nad Omegą. Byłem zdumiony, kiedy te dwa pierwsze epizody zaoferowały mi lepszy rozwój postaci niż poniekąd (w znacznej mierze fabularnie improwizowana) trylogia sequeli. Wielkie wyrazy uznania należą się Dee Bradleyowi Bakerowi - aktor użyczający głosu "regom" ożywił na ekranie tytułową kompanię i robi absolutnie fantastyczną robotę. Szczerze mówiąc, premiera 7 sezonu Wojen Klonów pozostawiła mnie z wątpliwościami, czy aby na pewno ten sam facet gra ich wszystkich. Świetnie spisuje się też Michelle Ang portretując Omegę. Jej postać jest trochę mystery boxem i stawia wiele pytań - czy starzeje się szybciej, by w kolejnych sezonach stać się dorosłą niebezpieczną bronią? Czy stanowi klucz w intrydze Kaminoan? Czy pozostanie niewinna, czy coś ją zepsuje? Jakie znaczenie ma jej płeć i większa wrażliwość? Jak zwykle wskazówki daje nam samo imię - Omega to ostatnia grecka litera greckiego alfabetu, której symbolizuje doskonałość, kompletność ale także koniec i śmierć. Zachwyt nowością i zagubienie Omegi, wynikające z pozbawienia normalnego dzieciństwa, pozwoli wielu dzieciom i nastolatkom (i nie tylko) na utożsamienie się z nią oraz jej sytuacją. Myślę, że możemy mieć do czynienia z kształtowaniem się jednej z najważniejszych dla tego uniwersum postaci, która ma szansę okazać się "nową Ahsoką" i spełnić rolę wzorca dla najmłodszej widowni. Natomiast sama drużyna tytułowych klonów stawia motyw "różnorodności" w nowym świetle, i niesie ze sobą pozytywny przekaz w kontekście bycia "niedopasowanym", czy "defektywnym". Takich bohaterów potrzebują Gwiezdne Wojny - ukazujących siłę i jedność w tym co nas różni między sobą - i od reszty. Na pewno drużyna będzie co najmniej flirtować z budzącą się Rebelią oraz walczyć z Imperium. Jednak częścią ich tożsamości jest to, że do końca nie pasują nigdzie, a lojalność wobec wyłamującego się Crosshaira uczyni ich zmagania jeszcze ciekawszymi.
fot. materiały prasowe
Spodziewałem się, że po finale ostatniego sezonu The Mandalorian, The Bad Batch okaże się jedynie przyjemnym serialem i przedłużeniem Wojen Klonów. Zostałem miło zaskoczony, bo bawię się lepiej niż przy przygodach Dinna Djarinna. Oczywiście, to wciąż pełen prostoty, wizualnie przepiękny serial animowany dla m.in. dzieci. Jednak po dopiero dwóch odcinkach muszę powiedzieć, że Gwiezdne Wojny nie pobudzały tak mojej ciekawości i wyobraźni od czasów "Rycerzy Starej Republiki". Wszystko tu po prostu "kliknęło" i oczekuję, że nasyci fanów świetną historią. Dwa odcinki tej historii zdążyły mnie rozśmieszyć, zaintrygować, wzruszyć, zaoferować czysty klimat i świetnych bohaterów. Jeśli potencjał tego zostanie wykorzystany - myślę, że możemy mieć do czynienia z najlepszym dziełem Filoniego, które istotnie wpłynie na nowy kanon, a nawet postrzeganie pewnych istotnych elementów w Sadze – podobnie jak wpłynęły Wojny Klonów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj