Wyniesienie na orbitę kolejnych 60 satelitów Starlink od SpaceX to część ambitnego planu Elona Muska na stworzenie gęstej satelitarnej sieci komunikacyjnej oplatającej cały glob. Jeśli uda się wdrożyć ten ambitny plan w życie, będziemy w stanie połączyć się z internetem z dowolnego miejsca na ziemi, ciesząc się stabilnym i szybkim połączeniem. Musk wyeliminuje białe plamy komunikacyjne i stworzy realną konkurencję dla naziemnych sieci telekomunikacyjnych. Projekt ten, choć dla części społeczeństwa może jawić się jako sposób na rozwiązanie problemu wykluczenia cyfrowego, krytykowany jest m.in. przez astronomów, którzy obawiają się, że 40 tysięcy satelitów internetowych na dobre uniemożliwi przeprowadzanie obserwacji astronomicznych z powierzchni Ziemi. Gęsta sieć telekomunikacyjna zaśmieci nocne niebo, znacznie utrudniając badania gwiazd za pośrednictwem tradycyjnych teleskopów. Obawy astronomów wydają się w pełni zasadne, ale mnie w projekcie Starlink zaskakuje coś zgoła odmiennego – to, jak bardzo wizja Elona Muska odstaje od internetu przyszłości nakreślonego na łamach podręczników do Cyberpunka 2020. Na przełomie lat 80. i 90. Mike Pondsmith dał się ponieść fantazji podczas projektowania zasad funkcjonowania sieci w 2020 roku. Z internetem mieliśmy komunikować się za pośrednictwem złącz interfejsu, wysyłając do niego swoją jaźń i przemieszczając się po nim jak po wirtualnej przestrzeni. System miał funkcjonować w oparciu o pseudofizyczną geografię: cyfrową siatkę topograficzną łączącą poszczególne serwery występujące pod postacią ikon. Sieć mieniła się jako rozległa gra MMO – aby dostać się do jakichś informacji, należało przemieścić do nich swój cyfrowy awatar. Z technologicznego punktu widzenia współczesny internet działa na podobnej zasadzie co ten z Cyberpunka 2020, również łączy ze sobą rozproszone zasoby informacji. Z jedną, zasadniczą różnicą – pobierając dane z drugiego końca sieci, nie musimy martwić się o to, w jaki sposób zostaną one przetransportowane. Dostęp do nich jest w gruncie rzeczy szybszy i bardziej intuicyjny. Nie musimy zastanawiać się nad tym, z jakiego regionu pochodzą zasoby, nie musimy sprzęgać swojego ciała z technologią, aby móc w nieskrępowany sposób korzystać z internetu. Bliżej mu do interaktywnej telewizji niż do struktury zaproponowanej przez Pondsmitha. Ale w najbliższych latach sytuacja może ulec zmianie za sprawą kilku technologii, ze Starlinkiem na czele. Inicjatywa Elona Muska może i jest kontrowersyjna, ale jeśli sieć tysięcy satelitów rzeczywiście oplecie nasz glob, otworzymy się na prawdziwie globalny internet, pozbawiony jakichkolwiek ograniczeń terytorialnych – tak jak w przypadku sieci z Cyberpunka 2020, to użytkownik będzie miał wpływ na to, w którym miejscu założy kolejne węzły komunikacyjne, nie będzie tak ściśle uzależniony od infrastruktury, jak ma to miejsce obecnie. Drugim elementem układanki wprowadzającej nas w erę pondsmithowego futuryzmu może okazać się upowszechnienie się technologii 5G. W Cyberpunku 2020 do Sieci podpięte było niemal każde urządzenie elektroniczne, dziś tak szeroka dystrybucja systemów łączności nie jest – jeszcze – możliwa. Infrastruktura nie jest przystosowana do wymiany informacji z milionami urządzeń funkcjonujących w ramach Internetu Rzeczy. Teoretycznie każdy słup sygnalizacji świetlnej czy toster można podpiąć do internetu za pośrednictwem kabla, aby zagwarantować stabilny przepływ danych. Ale realizacja takiego przedsięwzięcia na szeroką skalę jest logistycznie nie do ogarnięcia. O wiele sensowniejszym pomysłem wydaje się skomunikowanie sprzętu za pośrednictwem systemów łączności bezprzewodowej. Niestety, to wymaga totalnego przebudowania całej infrastruktury sieciowej. Łącza 4G dochodzą do granic swojej przepustowości, wdrożenie 5G nie jest fanaberią, a koniecznością. Jeśli nie uruchomimy  infrastruktury nowej generacji na przestrzeni kilku najbliższych lat, mieszkańcy dużych aglomeracji zaczną zmagać się z problemem masowych black outów sieci. Połączenie się w godzinach szczytu ze znajomymi będzie problematyczne, a wiadomości SMS będą dochodzić z opóźnieniem. Upowszechnienie się 5G pozwoli rozwiązać ten problem, a przy okazji znacząco poprawi wydajność infrastruktury, redukując opóźnienia w transmisji danych. Wielokrotnie wspominałem o tym, że dzięki 5G serwisy VoD oraz streamingowe usługi gamingowe pokroju GeForce NOW będą działać szybciej i sprawniej. Prawdziwy potencjał nowej infrastruktury tkwi jednak w jej wydajności w zakresie obsługi wielu urządzeń. Szacuje się, że sieć 5G pozwoli obsłużyć nawet do miliona urządzeń na kilometr kwadratowy. Prawdziwie powszechny, ogólnoświatowy internet, możliwość wpięcia do niego niemal dowolnego urządzenia elektronicznego – oto Sieć znana z gry Cyberpunk 2020. Jedynym elementem, którego brakuje w tej układance jest złącze interfejsu, które łączy użytkownika z maszyną i przesyła jaźń do cyfrowego świata. Choć trzeba przyznać, że i w tej materii Elon Musk robi pewne postępy – według jego zapewnień jeszcze w tym roku będziemy mieli szansę zapoznać się z interfejsem mózg-komputer Neuralink. Musk zaprezentował już autorską „maszynę szyjącą”, która pozwoli wszczepić elektronikę w nasz układ nerwowy, aby umożliwić nawiązanie bezpośredniego kontaktu z maszyną za pośrednictwem myśli. Kiedy Neuralink pojawi się na rynku, będziemy musieli tylko opracować odpowiednie środowisko wirtualne, aby w pełnej krasie odtworzyć i zwizualizować Sieć z Cyberpunka 2020. A firmy takie jak HTC, Valve czy Facebook z pewnością zadbają o to, aby w pełni wykorzystać potencjał nowego interfejsu i umożliwić poruszanie się po środowisku VR w roli kontrolera, wykorzystując fale mózgowe. To tylko kwestia czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj