Dynamiczny rozwój nowych technologii nie zawsze spotyka się z ciepłym przyjęciem ze strony społeczeństwa. Ludzie buntują się przeciwko zbyt dużej ingerencji techniki w nasze życie, przeciw nieustannej inwigilacji ze strony serwisów internetowych, a nawet dopuszczają się aktów wandalizmu i niszczą maszyny, które w ich oczach są zbyt niebezpieczne, aby mogły istnieć. Nie jest to jednak problem, z którym zmaga się wyłącznie pokolenie bojówki Anty 5G, do aktów wandalizmu wymierzonego w technologię ludzkość posuwała się od dawna. Wystarczy wspomnieć np. o niszczeniu maszyn fabrycznych w erze rewolucji przemysłowej. Choć antytechnologiczne protesty i postawy mają najróżniejsze podłoże, łączy je jedno – obawa przed tym, do czego może doprowadzić rozwój danego rozwiązania. Ale dlaczego w ogóle boimy się technologii, która jest niczym innym jak tylko narzędziem w naszych rękach? Aby to zrozumieć, musimy poznać naturę samego strachu. Strach od dziesięcioleci znajdował się w kręgu zainteresowań antropologów, badali go m.in. Sigmund Freud, Mircea Eliade, Victor Turner czy Jerzy Wasilewski. Utożsamiano go z mechanizmem obronnym organizmu, który buntuje się wobec pewnych postaw, poczynań czy idei niekorzystnych dla organizmu bądź społeczeństwa. Józef Bańka w książce Cywilizacja diatymiczna czyli Świat jako strach i łup opisuje go jako element pochodny odzwierzęcego instynktu, emocję zrodzoną u zarania ludzkości, której pojawienie się w społeczeństwie przemieniło człowieka ze zwierzęcia w istotę rozumną. Karol Darwin w O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego opisał pierwotną zdolność reagowania na zagrożenia świata zewnętrznego w następujący sposób:
Czynność, którą wykonuje zwierzę, zwłaszcza młode, bez żadnego poprzedniego doświadczenia i wykonuje ją wiele osobników w jednakowy sposób, bez znajomości celu, nazywamy instynktowną.
Instynkt nie był jednak doskonałym narzędziem obronnym, gdyż wraz z postępującą ewolucją nie był w stanie reagować na zagrożenia pochodzenia kulturowego, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niegroźne, ale szkodzą nam w dłuższej perspektywie czasowej. Tak według Bańki zrodził się strach kulturowy, który rządzi nami aż do dziś. Instynkt przetrwał co prawda w naszej podświadomości, ale rolę nadrzędnego mechanizmu obronnego przejęła nowa emocja, lepiej przystosowana do funkcjonowania w społeczności rozwiniętej ewolucyjnie.

Boję się – ale dlaczego?

Arnold van Gennep w Obrzędach przejścia opisał społeczeństwo jako dom pełen pokoi pooddzielanych korytarzami, w którym przejście z jednego pomieszczenia do drugiego było czynnością niebezpieczną. Tym, co czyha na człowieka w korytarzach życia, mają być kluczowe zmiany, jakich dokonujemy w swoim życiu, w społeczeństwach pierwotnych utożsamiane z rytuałami przejścia, np. wejścia w wiek dorosłości. To na styku dwóch wartości rodzi się zagrożenie, a także związane z nim lęki. Myśl tę rozwinął brytyjski antropolog Victor Turner, który na stałe wprowadził do antropologii pojęcia granicy oraz graniczności, a Manuel Aguirre wykorzystał ją do zarysowania geometrii strachu w kontekście literatury grozy. Tę ideę można przełożyć na strach wobec technologii.  Aguirre zauważył, że w powieściach gotyckich strach rodzi się na styku dwóch przestrzeni stojących wobec siebie w opozycji – tego, co znane i obce. Autor był jednak świadom, że analizowane przez niego dzieła kultury nie wynalazły tego modelu, a jedynie wykorzystały go w czytelny sposób, dając podwaliny pod całą literaturę grozy. Ta iście turnerowska wizja świata zakłada,  że obiekt, postać czy wydarzenie samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Boimy się nie monstrów, a procesu, jaki wiąże się ze spotkaniem z bestią. Rozwijając dalej tę koncepcję Aguirre doszedł do wniosku, że elementem generującym strach jest samo poznanie. Za każdym razem, kiedy wychodzimy ze strefy komfortu i przekraczamy granicę nieznanego, nasz organizm aktywuje głęboko zakorzeniony instynkt, uruchamiając mechanizm ucieczki. Stosując się do tej zasady i umiejętnie budując akcję powieści, filmu czy gry, można z wysoką skutecznością przerazić odbiorcę. Nie tylko za pośrednictwem prostych jump scare’ów, ale także poprzez zmyślne poprowadzenie narracji.

Strach a technologia

W tym momencie dochodzimy do odpowiedzi na pytanie postawione na początku artykułu. Technologia jest w naszym życiu elementem obcym z aguirre’owskiego modelu mechanizmów przerażania. Pracownicy ery rewolucji przemysłowej niszczyli fabryki, bo bali się wkroczyć w nieznane, w rzeczywistość, w której zmieni się model pracy i staną się zbędni. Maszyny przemysłowe były tym elementem granicznym, który wytrącił ich ze strefy tego, co znane i przymusił do przekroczenia progu poznania.
Czapeczki z folii aluminiowej w filmie "Znaki" miały chronić bohaterów przed telepatycznymi mocami kosmitów. Niektórzy ludzie twierdzą, że potrzebujemy specjalnych czapek, które ochronią nas przed morderczym działaniem sieci Wi-Fi, 4G oraz 5G.
Podobny mechanizm mógł zadziałać u widzów, którzy po raz pierwszy oglądali film braci Lumière Wjazd pociągu na stację w La Ciotat. Jeśli wierzyć relacjom na temat premiery tego dzieła, część widzów miała w panice uciec z seansu, gdyż bali się, że pociąg zarejestrowany na taśmie filmowej wyjedzie z ekranu. Dziś taka reakcja byłaby absurdalna, ale żyjemy w wysoce zinformatyzowanym społeczeństwie i otaczamy się dziełami audiowizualnymi od najmłodszych lat. I choć komputery stały się nieodzownym elementem naszego życia, strach przed technologią będzie narastał w pewnych kręgach społeczeństwa. Niekoniecznie dlatego, że rozwój branży będzie stanowił rzeczywiste zagrożenie dla człowieka. Postęp technologiczny gna w tak zaskakującym tempie, że za kilkadziesiąt lat większość z nas nie będzie w stanie wytłumaczyć, jak działają urządzenia, z których korzystamy na co dzień. Tu idealnie pasuje wypowiedź Arthura C. Clarka, który stwierdził, że każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nierozróżnialna od magii. Magia z założenia jest dziedziną ekskluzywną, niedostępną dla człowieka, a co za tym idzie – nieznaną i przerażającą. Spotkanie ze sprzętem bądź algorytmem, które funkcjonują poza ramami naszych zdolności poznawczych, może wywoływać stany lękowe. Jeśli czegoś nie rozumiemy, nasz mózg uruchamia mechanizmy obronne, które mają odsunąć od nas potencjalne zagrożenie, z którym nie mieliśmy dotychczas styczności i nie wiemy, jak je zwalczyć. Kiedy z taką wiedzą spojrzymy np. na ludzi, którzy organizują się w bojówki i namawiają do obalania masztów 5G, być może zrozumiemy, co stoi za ich postępowaniem. Protestują przeciwko technologii, która jest im obca. A twórcy nowych technologii nie są w stanie zaprezentować ich w taki sposób, aby rozwiać wszelkie narosłe wokół nich wątpliwości. Co gorsza, człowiek karmiony mitami szerzonymi przez pseudonaukowców i filmy z teoriami spiskowymi, zaczyna w nie wierzyć. Bo tak podpowiada mu jego wewnętrzny mechanizm bezpieczeństwa. Tym samym galopujący postęp stawia technologię na pozycji obcego, nieznanego świata, który trzeba poznać i zgłębić, aby pokonać swój lęk. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Technologia sama w sobie nie wzbudza lęku. Problemem są ludzie, również ze świata nauki, którzy nie potrafią opowiadać o niej w taki sposób, aby nie kryła przed nami żadnych tajemnic. A jest to zadanie z góry skazane na porażkę, gdyż nawet doskonały przekaz popularnonaukowy nigdy nie dotrze do każdego członka danej społeczności. A ci, którzy będą skazani na poznawanie technologii na własną rękę, łatwo mogą zniechęcić się i pójść po linii najmniejszego oporu – pozwolić, aby instynkt przejął władzę nad ich aparatem poznawczym. Tym samym na własne życzenie wplątując się w pętlę technologicznego strachu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj