Nie wstydzę się tego, że jestem fanem komedii romantycznych. W okresie okołoświątecznym jeszcze chętniej sięgam po kolejne tytuły z tego gatunku. Z pewnością niektórzy będą się z tego śmiać lub to skrytykują. Bo po co oglądać taki chłam? A przecież to doskonałe guilty pleasure! Jestem w pełni świadomy wszystkich wad takich filmów, bo przedstawione w nich stereotypy i schematy aż biją po oczach, ale oglądanie ich sprawia mi przyjemność. Jeśli również dla Was seanse świątecznych komedii romantycznych są idealną odskocznią od codzienności, to nie powinniście się tego wstydzić. Świąteczne komedie romantyczne są jeszcze bardziej bajkowe niż te zwykłe. Być może dlatego tak chętnie po nie sięgam. Prezentują przeważnie ciepłą i wyidealizowaną wersję świąt, za którymi w jakimś stopniu tęsknię. Kto z nas nie chciałby przeżyć Wigilii jak bohaterowie tych produkcji? I nie mówię tu o wątku miłosnym, ale o tej wyjątkowej magii i relacjach między postaciami. O tym, czego w szarej i trudnej rzeczywistości nie mamy lub nie potrafimy dostrzec, bo życie to nie bajka, prawda? Dlatego też świąteczne komedie romantyczne są tym, czym powinno być kino: odskocznią od codzienności. Oglądam różne fantasy, science fiction czy kino superbohaterskie, ale też ckliwe komedie, bo zapewniają mi emocje, relaks, czasem trochę humoru i mile spędzony czas. Kiedy kończy się seans, mam lepszy nastrój, uśmiech na twarzy i ciepło w sercu.  Świąteczne komedie romantyczne wyrastają jak grzyby po deszczu. W tym aspekcie króluje Netflix, który nie tylko sam tworzy je na potęgę, ale jeszcze wprowadza do oferty wiele tytułów od innych producentów – zwłaszcza kanału Hallmark. Telewizja ta jest sztandarowym przykładem masowej produkcji pozycji z tego gatunku – po taniości i bez jakości. Tak, nawet ja postawiłem sobie granicę, którą Hallmark często przekracza poziomem kiczu i banału. W tworzonych przez nich tytułach nie ma ciepła, emocji, humoru czy świątecznego klimatu. Trzeba w nich doszukiwać się rzeczy przynajmniej poprawnych, które nadrabiają chemią aktorów lub lekkim humorem. W dobie platform streamingowych często trafia się na mało strawne pomysły. Być może dlatego Świąteczny książę czy Zamiana z księżniczką od Netflixa stały się tak popularne, że dostały po dwie kontynuacje. Ich poziom jest zaledwie poprawny, ale i tak o wiele wyższy niż innych komedii romantycznych.  

Świąteczne komedie romantyczne - moje ulubione tytuły

+2 więcej
To właśnie miłość, Holiday, polskie Listy do M. czy Planeta singli to filmy, które są miodem na moje serce. Jestem zdania, że twórcom można wiele wybaczyć, jeśli chodzi o budowę historii, jej prowadzenie i schematyczność, gdy pod kątem emocjonalnym seans dostarcza nam wzruszeń oraz tego świątecznego ciepła. Średnie aktorstwo, przewidywalność czy absurdalność prezentowanych wątków nie mają w takich produkcjach znaczenia, a na pewno nie psują zabawy. Czerpię z tego pozytywną energię i dobre emocje, które w okresie świątecznym pozwalają mi się zrelaksować. Świąteczne komedie romantyczne są specyficzne, często ekstremalnie przesłodzone, ale czy to naprawdę coś złego? Dzięki nim odczuwamy przyjemność i odcinamy się od rzeczywistości. Podczas seansów możemy się rozmarzyć i zapragnąć filmowej przygody. Jesteśmy świadomi, że bajkowość tego gatunku nigdy nie przełoży się na naszą codzienność, a jednak gdzieś z tyłu głowy rodzi się nadzieja. Nigdy nie mów nigdy. Może nasze życie będzie kiedyś jak komedia romantyczna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj