W poprzednim odcinku: Żegnaj Rysiu [01x02]
ŚWIATŁA STADIONÓW
"Nie z tego stadionu"
Studio "TV Ball" było niestandardowo oświetlone: przygaszone, tylko gdzieniegdzie błyskało niebieskie światło. Można rzec - atmosfera grozy.
Huknęła muzyka, ale nie ta z czołówki programu, tylko inna, z innego znanego show… "Kurczę, nie do wiary, że jeszcze ją mają gdzieś w archiwum" pomyślał Prowadzący, ukryty za dekoracjami. Czekał na właściwy moment, by wejść do studia.
Owa chwila nadeszła, kiedy muzyka zbliżała się ku końcu. Majestatycznie, patrząc w swoje notatki, Gospodarz wszedł na plan.
- Witam państwa w "TV Ball", Prowadzący - powiedział do kamery, która zrobiła na niego najazd z góry - Kolejny tydzień, kolejna selekcja Trenera kadry państwa Seriali. Tym razem w szranki stają postacie, które zdecydowanie są nie z tego świata. Ale będą na tym, czyli imienia Hanki Mostowiak stadionie - odwrócił się do innej kamery - Ze mną w studiu są nasi eksperci. Jak zwykle, pan Komentator - Prowadzący wskazał gdzieś w ciemność, gdzie błyskał tylko śmigający mazak i dało się słyszeć głośnie "hehehe" - Oraz pan Od Spraw Tajemniczych - teraz skinął dłonią na lepiej widocznego mężczyznę, w cienkich okularach na końcu nosa oraz pokaźniej muszce na szyi.
- Witam. I pozdrawiam od Strefy 11 - przywitał się drugi gość.
- Dobrze… - prowadzący spojrzał w swe notatki, ale w wyniku ciemności panujących w studiu mało co widział. Musiał więc improwizować - Panie Od Spraw Tajemniczych, jak pan przewiduje, jak będzie wyglądała dzisiejsza selekcja Trenera?
- Z potwierdzonych źródeł, do których dotarli moi reporterzy jasno wynika, że dziś na stadionie dojdzie do dziwnych wydarzeń. Ich skala może przerosnąć nasze oczekiwania - popisowo ściągnął swoje okulary - Kto za tym będzie stał, jaki będzie tego efekt? O tym już po przerwie, tylko w Strefie 11.
- Przypomniały się stare, dobre czasy, co? - uśmiechnął się Prowadzący - Niestety, w naszym programie nie będzie reklam, tylko solidne i rzetelne wyjaśnienie sytuacji - mucha Pana Od Spraw Tajemniczych jakby oklapła - A co pan Komentator może powiedzieć o sytuacji?
- Czarno to widzę, hehehe - z mroku wydobył się głos Komentatora. Mazak błyskał, ile wlezie.
- A fakt - Prowadzący natychmiast zrozumiał, o chodzi. Ukradkiem mruknął - Rurku, światło!
Huknęły zapalane lampy. Oświetliły one Komentatora, całego… umazanego mazakiem.
- Panie Komentatorze, co się stało? - zapytał zaniepokojony Prowadzący.
- Rozrysowywałem atak ciemności na mnie, hehehe. No kapeczkę źle to zrobił, bo gdyby poszedł bardziej od butów… - Komentator zaczął zamazywać niezmazaną część spodni.
- Atak ciemności? To jest sprawa dla Strefy 11 - Pan Od Spraw Tajemniczych ożywił się. Jego mucha stała się większa.
Prowadzący znów poczuł absurd, w jakim się znalazł. I że jedynym wyjściem z tego będzie…
- A teraz przenosimy się na Stadion imienia Hanki - Gospodarz podjął jedynie słuszną decyzję.
STADION IMIENIA HANKI MOSTOWIAK
- Na nerwy Piechniczka i gwizdek Górskiego - z dezaprobatą powiedział Trener, widząc najróżniejszą menażerię, która zwaliła się na płytę stadionu.
- Sam pan tego chciał, sprowadzając tu istoty nie z tego świata - mruknął Asystent. Trener zmierzył go morderczym spojrzeniem.
- Ale kto pozwolił wpuścić te kobiety na trybuny? - warknął, wskazując wypełnione po brzegi krzesełka. I to samymi przedstawicielkami płci pięknej.
- A próbował kiedyś pan przekonać kobietę, by czegoś nie robiła? - posępnie stwierdził Asystent. Trener ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Dobra, im wcześniej zaczniemy, tym wcześniej skończymy - Selekcjoner spojrzał do swoich notatek - Uwaga ludzie… i inni! Jako pierwsi idą ci bladzi - wskazał na sporą grupę ni to ludzi, ale bardzo bladych, jakby słońca dawno nie widzieli - O ty, z brzegu, co tak wyglądasz jakoś niezbyt… - wskazał na pierwszego bladego - Jak masz na imię?
- Edward - odpowiedział typ. Tłum kobiet westchnął.
- Na bramkę idziesz, reszta strzelać mu gole będzie - Trener wskazał stertę piłek.
Po chwili inni bladzi wymierzali serię Edwardowi.
- No no no - Trener był pod wrażeniem - Tacy bladzi, jakby anemię mieli, ale kopią mocniej niż ktokolwiek - ocenił, widząc piłki latające z naprawdę zawrotną prędkością. Jednak Edward w kaszę sobie dmuchać nie dawał i bronił każdą.
- Bo to są wampiry, panie Trenerze - wyjaśnił Asystent. W tym momencie Edward dostał taką piłkę, której w ręce by nie złapał, ale za to wysunął swoje przednie kły i wbił je w lecący przedmiot.
- Aha, wampiry - Trener pokiwał głową - Znaczy… oni nie żyją?
- Nie, tamci nie żyją - Asystent wskazał na grupę zombiaków, stłoczoną w narożniku - Ewidentnie chodząca śmierć. A ci… - ogarnął gestem wampiry. Wszystkie skupiły się nad Edwardem, gdyż nie mógł sobie z zębów wyciągnąć piłki - …żyją tak na pół gwizdka. Znaczy kiedyś nie żyli naprawdę, po kryptach spali i takie tam, ale dziś to i dzieci mają, rodziny zakładają… Żyć, nie umierać.
Trener był trochę skołowany sytuacją.
- No zmierzch jakiejkolwiek normalności… - burknął pod nosem, patrząc do notatek. Wtem poczuł, że robi mu się dziwnie ciepło na prawej nodze. Spojrzał na nią. Jakiś żółty płyn lał się po niej strumieniem. Trener podniósł głowę w górę… i oniemiał.
Wielki dinozaur właśnie załatwiał sobie potrzebę na jego bucie. Gdy skończył, wesoło zaskrzeczał i odbiegł do stada, które było na końcu stadionu.
- A to co było? - jęknął Trener.
- Efekt zaburzeń w czasie. Proszę się nie przejmować, już się tym zajmę - Asystent zaczął szukać telefonu po kieszeniach, ale nie mógł go znaleźć.
- Może skorzystasz z tego? - zasugerował Trener, wskazując londyński niebieską budkę telefoniczną stojącą obok.
- O, dobry pomysł - ucieszył się Asystent. Podszedł do niej i już chciał wejść, gdy jej drzwi nagle same się otworzyły. Stał w nich jakiś młodzieniaszek, ubrany dosyć "oldschoolowo".
- Właśnie miałem cię wzywać, Doktorze - Asystent ucieszył się na jego widok - Słuchaj, te dinozaury trochę nie pasują do tej epoki. Zajmiesz się tym?
- Pewnie. - ów doktor uśmiechnął się szeroko, poczym zamknął drzwi budki. Ta zaczęła lewitować.
- A to kto? - zapytał Trener.
- Kto - odpowiedział Asystent.
- No ten… - szkoleniowiec wskazał latającą budkę.
- Kto.
- Oślepłeś? Ten typ z niebieskiej budki! - Trener czuł się coraz bardziej poirytowany.
- No kto. Doktor Kto. Po angielsku Doctor Who. Znany władca czasu - wyjaśnił Asystent.
- Z władców czasu to ja znam tylko Parkera - mruknął Trener.
- Też o nim myślałem, ale siedem dni wstecz to trochę mało, by te dinozaury wróciły… O nie! - krzyknął przerażony Asystent.
A było to tak: niebieska budka nadleciała nad dinozaury i złapała je w jakieś promienie. Dinozaury zaczęły się unosić… ale jak jeden z nich nie ucieknie, jak nie skoczy na murawę i jak nie zacznie gnać przez boisko.
Najpierw staranował wampiry, potem wpadł w zombiaki. Inne dinozaury, idąc jego śladem, też uciekły i zaczęły szaleć po boisku.
Takiego zamętu na tym obiekcie nie było jeszcze nigdy.
- Chyba musze się napić - Trenerowi było coraz bardziej słabo.
- Czystej? - z boku pojawił się jakiś blady typek, z butelką. Podsunął ją Trenerowi.
- Chętnie - wychrypiał Trener i pociągnął łyk. Zaraz jednak wypluł z ust jakiś czerwony płyn - To jest krew! - krzyknął.
- No mówiłem, że czysta. Krew. - oburzył się ów typ, wyrwał butelkę i sobie odszedł.
Kotłowanina na płycie trwała w najlepsze.
- Mogłem trenować Polskę, byłoby to mniej stresujące - Trener otarł pot z czoła… i wtedy dostrzegł ich. Dwóch chłopaków, rumianych, ewidentnie żywych. Jeden był krótko obcięty, drugi miał dłuższe włosy. I nie brali udział w zamieszaniu na boisku.
- A wy co, wilkołaki? - warknął Trener.
- Nie - pierwszy pokręcił głową - My jesteśmy ludźmi.
- Ludźmi jak najbardziej - drugi, z uśmiechem, potwierdził.
- Takimi nawet supernaturalnymi ludźmi - dodał pierwszy.
Trener w duchu i na twarzy ucieszył się. W końcu ktoś normalny!
- Super chłopaki, nie wiecie nawet, jak się cieszę! To może… - nie skończył zdania. Potężny ryk zagłuszył go. Na stadionie pojawił się bliżej nieokreślony stwór.
- A to co?! - krzyknął Trener.
- No bo my jesteśmy supernaturalni… - drugi z chłopaków zaczął, ale urwał.
- …ale nas czasem takie dziwne stwory z Biblii i mitologii gonią. - dokończył pierwszy, speszony.
- Dziwne… stwory? - wykrztusił Trener. Miał dość.
- Tak, ale to nie jest najgorsze - pierwszy był coraz bardziej bledszy.
- Gorsze są… one - drugi przejechał dłonią po kobietach na trybunach - To nasze fanki, tylko podzielone, który z nas jest przystojniejszy. I właśnie chyba się szykują na jakąś ustawkę…
Faktycznie, tłum kobiet na trybunach wył coraz bardziej. W końcu pół stadionu krzyknęło "Sam", drugie pół "Dean"…
I natarły na siebie.
Trenerowi notatki wypadły z ręki.
- No to bardzo fajnie - jęknął, widząc, że dwie ławy kobiet uderzają na niego, że ich zetknięcie nastąpi właśnie tam, gdzie stoi…
W tym momencie kamery na stadionie wysiadły.
I ZNÓW STUDIO
- Halo, panie Trenerze… Halo… - prowadzący próbował połączyć się ze Selekcjonerem. Niestety, nie było żadnej odpowiedzi - Panie Trenerze?
Odpowiedzi nadal brak.
- No cóż, to jest futbol, takie rzeczy się zdarzają. - Prowadzący przełożył kartki w swych notatkach - Eeee… Jak panowie oceniają to, co widzieli? - zwrócił się do gości w studiu.
- Całkowicie nie do wiary - ocenił pan Od Spraw Tajemniczych. Jego mucha potwierdziła to kiwając się.
- He, he, he - zaśmiał się Komentator, którego Rurek w przerwie wyczyścił - Taka bitwa, że mazaka nie ma gdzie wcisnąć.
- Co racja, to racja - Prowadzący pokiwał głową - Dobrze, myślę, że powiedzieliśmy wszystko, co trzeba. I będziemy kończyć.
- Pamiętajcie, godzinę po zakończeniu programu będą czynne nasze telefony - wtrącił się Pan Od Spraw Tajemniczych.
- Tak, będą… - westchnął Prowadzący - Do zobaczenia.
- …w Strefie 11 - dodała mucha Pana Od Spraw Tajemniczych.
Prowadzący tylko pokręcił głową.
CIĄG DALSZY NASTĄPI