Granie w 4K na ultra nie musi być zarezerwowane dla tych nielicznych szczęśliwców, którym udało się upolować topowe karty graficzne z rodziny RTX. Zamiast czekać, aż ceny podzespołów wrócą do rekomendowanych wartości, można zwrócić się w stronę niepozornego urządzenia od NVIDII. Pudełko strumieniujące Shield ma ambicje, aby stać się naszą konsolą do grania w 4K.
Pojawienie się kolejnych kart z linii RTX miało być kamieniem milowym na drodze do upowszechnienia rozdzielczości 4K wśród pecetowców. Kolejnym krokiem do uzyskania wysoce immersyjnego, niemal fotorealistycznego obrazu. Sprzyjał temu debiut konsol dziewiątej generacji, który zwiastował błyskawiczne przyswojenie zarówno 4K, jak i technologii ray tracingu. Trzeba było tylko wyłuskać kilka złociszy, poczekać na premierę odświeżonych RTX-ów i cieszyć się nową jakością efektów wizualnych w ulubionych grach.
Na papierze wszystko wyglądało doskonale. Wyniki wewnętrznych testów wydajnościowych serii RTX 3000 przyćmiewały pierwszą generację kart NVIDII skrojonych z myślą o obsłudze technologii śledzenia promieni świetlnych. Nawet modele ze średniej półki obiecywały nam złote góry wydajności. I o ile wspominanym tu kartom faktycznie udało się wynieść wizualną jakość pecetowych gier na nowy poziom, to zdobycie tych podzespołów graniczy dziś z cudem. Górnicy kryptowalutowi i skalperzy wykupują je w zastraszającym tempie.
Przez chwilę przez głowę przeszła mi nawet myśl, żeby zapolować na te unikaty i unowocześnić moją stacjonarkę. Nie dlatego, że mój RTX 2070 w parze z wyjątkowo chłodnym Intelem i7-8700K nie radzi sobie z obsługą nowych gier w 1080p, nic z tych rzeczy. Po prostu wysłużony monitor pecetowy stanął na skraju swojego elektronicznego żywota. Powoli dogorywa, ma problemy z prawidłowym podświetleniem matrycy i czas wymienić go na lepszy model. A skoro miałem inwestować w nowy wyświetlacz, to najlepiej taki o przyszłościowej rozdzielczości. Dokupienie do niego karty graficznej skrojonej pod granie w 4K na ultra wydawało się dobrym pomysłem, nawet jeśli zapłaciłbym za nią nieco więcej niż wynosi rekomendowana cena producenta.
A potem okazało się, że za najtańszego RTX-a 3060 musiałbym zapłacić co najmniej o kilkaset złotych więcej, niż wydałem na dotychczasową kartę. Marzenie o graniu w 4K na ultra prysło w ułamku sekundy…
Ale czy na pewno?
Na pomoc – sztuczna inteligencja
Pod koniec ubiegłorocznych wakacji przedstawiciele NVIDII obwieścili światu, że udało im się udoskonalić algorytmy wyspecjalizowane w skalowaniu filmów do 4K. W nowej wersji miały współpracować z materiałami w natywnych rozdzielczościach 360p oraz 1440p. Przy okazji wspomniano o trwających pracach nad przystosowaniem tej sztucznej inteligencji do obsługi gier odpalanych za pośrednictwem usługi GeForce NOW. Kolejna aktualizacja miała zadebiutować na rynku w ciągu kilku kolejnych tygodni i umożliwić granie poprzez GeForce NOW w 4K.
NVIDIA dotrzymała słowa i we wrześniu 2020 roku po cichu wprowadziła zapowiadaną łatkę, nie robiąc wokół niej zbyt dużo szumu. Tym samym od kilku miesięcy posiadacze przystawek strumieniujących tej firmy mogą skorzystać z algorytmów skalujących również w środowisku gamingowym. I choć GeForce NOW w standardowej odsłonie nie pozwala na granie w UHD, posiadacze Shieldów mogą obejść to ograniczenie i podbić rozdzielczość streamowanych tytułów korzystając z możliwości sztucznej inteligencji.
Wspominając dotychczasowe przygody z algorytmami skalującymi od producentów telewizorów, miałem spore wątpliwości, czy w ten sposób faktycznie uda się w realny sposób poprawić jakość wizualną gier bez obniżania ich płynności. Agresywnie działające SI mają tendencję do wprowadzania specyficznych artefaktów na styku gładkich i fakturowanych powierzchni, poza tym niezbyt dobrze radzą sobie z wyostrzaniem ruchomych obiektów na tle powtarzalnych tekstur. Nie zapominajmy także o podatności na wprowadzanie dodatkowych opóźnień do sygnału wideo podczas skalowania obrazu.
Aby zweryfikować moje obawy w praktyce i zastanowić się nad sensownością tego rozwiązania, ściągnąłem do domu NVIDIĘ Shield TV Pro oraz 32-calowy monitor Samsung UHD UJ590. Schemat postępowania był prosty. Wziąłem na tapet najbardziej wymagającą produkcję ostatnich miesięcy, przesunąłem suwaki jakości na maksimum, włączyłem obsługę ray tracingu i rozpocząłem zabawę. Jeśli jakaś gra miała pokonać algorytmy skalujące Shielda, to z pewnością był nią
Cyberpunk 2077.
Na dobry początek odpaliłem ten tytuł na pececie w natywnym 4K z maksymalnymi ustawieniami jakości. Efekt tego eksperymentu był łatwy do przewidzenia. Komputer bezproblemowo radził sobie w takiej konfiguracji w 1080p, ale po przeskoku na UHD poległ na całej linii. Nawet po skonfigurowaniu DLSS w taki sposób, aby maksymalnie upłynnił grę, zabawa przy ray tracingu ustawionym na ultra była niemożliwa. Zwłaszcza kiedy moja V. przemierzała rozświetlone neonami zakamarki Jig Jig Street albo wdała się w jakąś bitkę. Pokaz slajdów gwarantowany.
I tu na arenę wkroczyła przystawka NVIDIA Shield TV Pro wpięta do Samsunga UHD UJ590. Zasiadłem kilkadziesiąt centymetrów przed wyświetlaczem, odpaliłem GeForce NOW i zanurzyłem się w cyberpunkowej rzeczywistości. Z dotychczasowych doświadczeń z tą platformą wyniosłem jedną cenną lekcję - jeśli chcesz w pełni wykorzystać cloud gamingowy potencjał Shielda, koniecznie wepnij go bezpośrednio do routera. Sprzęt nie dysponuje kartą sieciową pracującą w standardzie Wi-Fi 6, dlatego najwyższą stabilność i płynność rozgrywki uzyskasz łącząc się z routerem po kablu. Nie chciałem wprowadzać żadnych opóźnień w przesyłaniu pakietu danych przez kartę sieciową. Nie kiedy zamierzałem mocno obciążyć Shielda i zmusić go do skalowania obrazu w UHD w trakcie grania w tak dynamiczną grę.
Cyberpunk 2077 odpalony w 1080p z włączonym ray tracingiem na monitorze 4K wygląda po prostu poprawnie, niezależnie od tego, czy strumieniujesz obraz z sieci, czy odpalasz grę na pececie. Siedząc tak blisko wyświetlacza, od razu w oczy rzucają się rozmyte krawędzie liter oraz nieostre elementy na drugim i trzecim planie, afisze i neony sklepowe rażą poszarpanymi krawędziami. Gdybym w takiej jakości ogrywał
Cyberpunka na dużym telewizorze, siedząc wygodnie na kanapie w odległości kilku metrów od ekranu, prawdopodobnie nie zwróciłbym uwagi na te niedoskonałości. Z bliska wszystkie niedoskonałości są widoczne jak na dłoni. Aż prosi się, aby grać na tym 32-calowcu w natywnym 4K, ale RTX 2070 nie poradzi sobie z tym zadaniem przy włączonym ray tracingu.
Mimo iż GeForce NOW w obecnej odsłonie nie wspiera natywnej rozdzielczości 4K, to NVIDIA zna sposób, aby ją zasymulować. Jest nim wspomniane już skalowanie obrazu w czasie rzeczywistym przy wykorzystaniu algorytmów sztucznej inteligencji. Rozwiązanie to stosuje m.in. pod postacią technologii DLSS wykorzystywanej na potrzeby optymalizacji śledzenia promieni świetlnych.
Co ciekawe, istnieje spora szansa, że dotychczasowi użytkownicy Shielda mają już aktywowaną funkcję inteligentnego skalowania gier do 4K, gdyż przystawka wykorzystuje do tego te same narzędzia, które służą do skalowania filmów i seriali. Po wybraniu opcji AI-Enhanced w ustawieniach skalowania SI nasz sprzęt będzie niemal gotowy do pracy. Zanim rozpoczniemy granie w 4K trzeba jeszcze zdecydować się na jeden z trzech poziomów wyostrzania obrazu. W moim przypadku najlepiej sprawdziło się domyślne ustawienie, podkręcenie tego parametru do maksimum zaowocowało nadmiernym wyeksponowaniem części krawędzi.
GeForce NOW 4K w praktyce
Szybka przebieżka po Jig Jig Street, postrzelenie kilku przypadkowych przechodniów i utarczka z policją zweryfikowały moje obawy względem tej technologii. Przypuszczałem, że po aktywacji sztucznej inteligencji skalującej wystąpią problemy z opóźnieniem sygnału bądź rwaniem się obrazu. Na szczęście moje obawy okazały się płonne i gra działała równie sprawnie, co w natywnym 1080p. Nawet jeśli algorytmy wpłynęły na pogorszenie input laga, nie odczułem tego w trakcie rozgrywki.
Na tapet wziąłem jeszcze kilka innych gier z ostatnich lat, m.in. leciwego
Wiedźmina 3, kapryśne
Shadow of the Tomb Raider czy mroczne
Metro: Exodus. W żadnej z tych produkcji nie mogłem zarzucić Shieldowi wprowadzenia zauważalnych opóźnień po aktywacji AI-Enhanced. Jeśli gra dobrze działała w Full HD, płynnie chodziła również w 4K. A im nowszy tytuł odpalisz, tym lepiej będzie się prezentować po przeskalowaniu. Niezależnie od tego, czy korzysta z ray tracingu jak
The Medium, czy nawet bez niego potrafi rozgrzać najwydajniejsze karty graficzne (
vide Assassin's Creed: Valhalla).
Uzyskanie stabilnego obrazu 4K w grach w usłudze, która nie obsługuje natywnie tej rozdzielczości, to zasługa specyfiki działania GeForce'a NOW oraz samego Shielda. Procesy renderowania obrazu oraz podbijania rozdzielczości są od siebie w pełni niezależne. To serwery NVIDII mają zadbać o to, aby gra działała płynnie w 1080p, a sztuczna inteligencja ma jedynie podbić rozdzielczość bez wprowadzania niepożądanych opóźnień.
Na obecnym etapie rozwoju GeForce NOW takie rozwiązanie wydaje się optymalne. Przystosowanie serwerów do generowania grafiki w natywnym 4K byłoby zadaniem znacznie bardziej kosztownym niż skorzystanie z pomocy inteligentnych algorytmów. Owszem, Stadia w wersji Pro już dziś pozwala grać w 4K, ale serwis Google nie obsługuje zasobożernego ray tracingu, który ma istotny wpływ na finalny jakość obrazu. Z tego powodu taki
Cyberpunk 2077 wygląda bardziej efektownie strumieniowany w niższej rozdzielczości z włączanym trybem RTX niż w Stadii w 4K.
Warto wspomnieć także o specjalnym trybie demonstracyjnym zaimplementowanym w Shieldzie TV Pro. Po jego aktywacji przycisk menu w pilocie posłuży do dynamicznego przełączania trybów wyświetlania. Jednym kliknięciem będziemy mogli włączać i wyłączać sztuczną inteligencję, aby przekonać się, jak obraz wygląda w natywnej i przeskalowanej rozdzielczości. Możemy nawet skorzystać z podglądu obu trybów w locie. Wówczas ekran zostanie podzielony na dwie części - jedną Shield przeskaluje, a drugiej nie. Przeciąganie suwaka ekranowego pozwoli ustalić granicę podziału, aby ułatwić podjęcie decyzji o tym, w jakie formie gry podobają nam się najbardziej.
Pecetowe 4K czasów pandemii
Ostatnie miesiące nie były zbyt łaskawe dla pecetowców zainteresowanych graniem na ultra w wysokich rozdzielczościach. Najpierw pandemia koronawirusa odbiła się na możliwościach przerobowych fabryk wyspecjalizowanych w produkcji podzespołów, a potem zaczął się kolejny boom na kryptowaluty. To wszystko zaowocowało błyskawicznym zgarnianiem kart przez górników Ethereum. Dziś zakup grafiki na potrzeby gamingowe jest po prostu nieopłacalny. Gdybym chciał zamienić mojego RTX-a 2070 na analogiczny model z kolejnej generacji, lepiej przystosowany do zabawy w 4K, musiałbym wydać na niego ok. 6500 zł. To więcej, niż kosztowała mnie cała stacja robocza.
W tej smutnej, blockchainowej rzeczywistości granie na Shieldzie wydaje się po prostu dobrym pomysłem na przetrwanie kryptowalutowego szaleństwa. Jasne, to nie jest budżetowy gadżet, NVIDIA wyceniła go na 999 zł, a za miesięczny abonament pozwalający w pełni wykorzystać możliwości GeForce NOW przyjdzie nam zapłacić 49 zł ekstra. Mimo to w obliczu przedłużającego się niedoboru kart graficznych perspektywa wyposażenia się w tę przystawkę jest niezwykle kusząca. Nawet jeśli obraz wyostrzony do 4K nie wygląda tak dobrze jak natywne UHD, to Shield TV Pro i tak pozwoli stosunkowo niskim kosztem zasmakować grania na ultra w wysokiej rozdzielczości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h