Teleranek (1972-2009)
I wreszcie przechodzimy do programu z kogucikiem, który leciał w niedzielne poranki. Rodzice jeszcze śpią, a dzieci przed ekran i od dziewiątej zabawa. Właśnie dlatego, że rodzice często jeszcze spali o tej porze, tak wiele osób 13 grudnia 1981 r. o stanie wojennym dowiedziało się od dzieci, które przychodziły marudzić, że nie ma Teleranka, tylko jakiś pan w ciemnych okularach i mundurze coś tam gada. Byłem jednym z tych dzieci – budziłem wtedy mamę, bo tato, pułkownik Wojska Polskiego, jakoś gdzieś był poza domem... Ale wracając do Teleranka – przejął on sporo punktów programu od Ekranu z Bratkiem (np. Adama Słodowego czy Niewidzialną rękę), a przez lata dosłużył się sam wielu młodych gwiazd i atrakcji. Kolejne pokolenia wychowywały się na nim, a potem szły dalej w świat, wybierając w niedzielne poranki raczej sen niż program dla dzieci, ale sygnał i pianie kogucika pamiętali na całe życie. No urlPiątek z Pankracym (1978-1990)
Nie przepadałem, bo oto nagle zastąpiono moją ukochaną Porę na Telesfora czymś takim. Ten sam Zygmunt Kęstowicz, ten sam Hubert Antoszewski (który był głosem i dłonią trzymającą lalkę Telesfora) tym razem jako pies Pankracy. Ale to już nie to. Smoki to było coś! A pies? Łee... Ale nie przeczę – program przez lata był bardzo popularny. Pan Zygmunt z czasem został zmieniony – ot, pies Pankracy zmieniał właścicieli (ostatnim był bodajże Artur Barciś), program zmienił nazwę na chyba Okienko Pankracego, ale wtedy to ja już zdawałem maturę i nie takie lalki były mi w głowie. Tak brzmiała muzyka z klasycznej czołówki: No urlMichałki (1980-1989)
Jeszcze jeden program oparty na lalkach. Tym razem były to dwa tytułowe stwory lekko stylizowane na punków, które śpiewały, żartowały i zabawiały dzieci. Jakoś niewiele pamiętam z tego dokładnie programu, ale pozostało mi po nim wrażenie absurdalnego humoru i odrobiny anarchii (może stąd te fryzury), który wnosił do telewizyjnej ramówki. No urlTik-Tak (1982-1999)
A to program dla przedszkolaków, który ciekawie przez lata ewoluował od kukiełkowych drobiazgów do aktorskich kreacji, które czasem swą abstrakcją zahaczały o Monty Pythona. Ciotka Klotka (Ewa Chotomska), pan Tik-Tak (Andrzej Marek Grabowski) czy pan Fasola (Krzysztof Tyniec) pewnie jeszcze niejednemu śnią się do dziś. Z dzisiejszej perspektywy jestem niemal pewny, że tworząc ten program, oni musieli być na jakimś haju (czy emocjonalnym, czy artystycznym, czy farmakologicznym pozostanie już na zawsze tajemnicą). No url5-10-15 (1983-2007)
Ostateczny poranny program sobotni. Historia jest dość skomplikowana. Najpierw w ogóle nie było potrzeby porannego sobotniego programu dla dzieci, bo przecież my (dzieci tamtych czasów) chodziliśmy normalnie w soboty do szkoły. Z czasem pojawiły się wolne soboty. Najpierw niektóre, potem już wszystkie. No to trzeba było dzieci jakoś zagospodarować. Był program Sobótka, potem Drops, a w końcu właśnie (wcześniej emitowany w elitarnym - bo nie wszędzie dobrze odbieranym - programie drugim) 5-10-15. Podzielony, zgodnie z tytułem, na trzy części dla trzech grup wiekowych. Pełen atrakcji i młodocianych prowadzących (to stąd wywodzą swe telewizyjne kariery m.in. Piotr Kraśko, Justyna Pochanke czy Krzysztof Ibisz). To była na owe czasy naprawdę nowoczesna telewizja, a nad wszystkim unosił się głos. Czy raczej Głos - wchodzący w dialog z młodymi prowadzącymi narrator, w którego świetnie wcielał się Wojciech Mann. Naprawdę chciało się to oglądać, mając te kilkanaście lat. No url I tu w zasadzie muszę urwać tę opowieść, bo na Domowe przedszkole czy inne Truskawkowe studia już byłem za stary. Pewnie ktoś tę historię mógłby pociągnąć na naszych łamach dalej. Chcecie?
Strony:
- 1
- 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj