Jakie były programy dla dzieci w tamtych czasach? Chyba jednak trochę inne. Najbardziej kojarzymy oczywiście Teleranek, bo przetrwał najdłużej, ale zróbmy sobie małą sentymentalną podróż do dzieciństwa (w przypadku niektórych to oczywiście dzieciństwo ich rodziców). Tak to było wiele lat temu, gdy byłem dzieckiem, a w telewizorze jedyny wybór był między Jedynką a śnieżącą Dwójką.

Miś z okienka (1957-1973)

No dobra, przyznaję, tego programu to nawet ja nie pamiętam. Gdy zaczynano go nadawać, cały program telewizyjny to było kilka godzin we wtorkowe popołudnie. Gdy kończono, byłem już na świecie, ale raptem od półtora roku. Wiem, że był taki program, że siedział sobie pan i gadał z pluszowym misiem oraz tłumaczył dzieciom, że warto czytać, być grzecznym i różne takie. Prosta konstrukcja (oczywiście dyskretnie inspirowana brytyjskimi wzorcami) i miliony dzieci przed telewizorami. To, co po tym programie zostało w świadomości widzów, to przede wszystkim anegdota, że pierwszy prowadzący, Bronisław Pawlik, razu pewnego powiedział na antenie (znudzony już tym wszystkim): „A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia w dupę”. Ale to klasyczna miejska legenda – sam Pawlik temu zaprzecza. Na filmiku już późniejszy prowadzący, Stanisław Wyszyński. No url

Jacek i Agatka (1962)

To też oczywiście jeszcze nie moje czasy. Dwie pacynki i ich rozmowy z sąsiadką przed kamerami. Prościutka dobranocka autorstwa Wandy Chotomskiej. Co z niej dotrwało do mojego dzieciństwa, to jakieś pierwsze siermiężne PRL-owskie próby merchandisingu. Pamiętam jak przez mgłę jakiś szampon dla dzieci czy kubeczki z tymi charakterystycznymi okrągłymi główkami, ale gdy zacząłem świadomie oglądać telewizję (czyli tak w połowie lat siedemdziesiątych), nie nadawano już nawet powtórek. No url

Ekran z bratkiem (1964-1978)

O, a to już pamiętam. Dobrze. To były czwartki po szkole. Magazynowy program z kilkoma stałymi punktami i potem jakiś niezły serial. To tu oglądałem, jak anonimowo pomagać obcym (Niewidzialna ręka), poznałem Lecha Pijanowskiego i jego różne pomysły na gry, Krzysztofa Baranowskiego i morskie opowieści czy Adama Słodowego, który pokazywał, jak sobie zrobić coś z niczego – np. biegnącego misia Yogi. Mam wrażenie, że czwartek był wtedy moim ulubionym telewizyjnym dniem tygodnia. Wcześniej Ekran z Bratkiem zajmował się również Klubami Pancernych, które wyrastały w całym kraju po emisji serialu. Oto fragment programu: No url

Zwierzyniec (1968-1988)

Na pewno wolałem czwartki od poniedziałków, mimo że w poniedziałkowym Zwierzyńcu zwykle na koniec leciała jakaś amerykańska kreskówka (Pies Huckleberry czy wspomniany wyżej Miś Yogi). Poniedziałek był bowiem o zwierzętach. Program prowadził Michał Sumiński, który z pasją o nich opowiadał, a do tego jakieś przyrodnicze filmiki i gotowe. Sumiński dzięki temu programowi był wielką gwiazdą – pamiętam, jak na moją prowincję przyjechał kiedyś i miał prelekcję w mojej podstawówce. Nie sposób było wcisnąć się na wielką aulę... No url

Pora na Telesfora (1971-1978)

A to lubiłem jeszcze bardziej, ale niestety program skończył się, gdy zacząłem chodzić do szkoły w 1978 r. W piątkowe popołudnia na ekranie pojawiał się Zygmunt Kęstowicz (ponoć w pierwszych latach był to Maciej Damięcki, ale jego nie pamiętam) i dwa pacynkowe smoki. Ale to było super! Telesfor był takim smoczym Garfieldem na lata przed Garfieldem, a drugi smoczek, Teodor, to taka smocza mała pierdoła. Kawał świetnej rozrywki, genialne piosenki (Cztery słonie) i ubaw po pachy. Do dziś mam gdzieś płytę z takim specjalnym odcinkiem audio. No url
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj