Hannibal, Bates Motel, The Carrie Diaries – tylko zupełnie nieinteresujący się kinem widz będzie przekonany, że to oryginalne produkcje; w rzeczywistości jest bowiem zupełnie inaczej. Hannibal stacji NBC ukazuje wydarzenia mające miejsce przed wydarzeniami z filmu Czerwony smok, który to jest z kolei prequelem Milczenia owiec (wszystko to powstało na bazie prozy Thomasa Harrisa}. Bates Motel, który zadebiutował w stacji A&E niemal równolegle do Hannibala, przybliża z kolei wydarzenia z młodości Normana Batesa, bohatera słynnego filmu Alfreda Hitchcocka Psychoza, który - ponownie – powstał na podstawie książki Roberta Blocha. The Carrie Diaries emitowane przez The CW ukazuje natomiast, jak wyglądało życie Carrie Bradshaw zanim stała się ofiarą mody (lub jak dziś byśmy powiedzieli "fashionistką") i łamaczką męskich serc. W tym wypadku serial jest adaptacją książki "Dzienniki Carrie" Candace Bushnell, czyli autorki "Seksu w wielkim mieście", którego serialową ekranizację mogliśmy oglądać na antenie HBO jeszcze kilka lat temu. Wszystkie trzy seriale zadebiutowały w tym roku w stosunkowo niewielkich odstępach czasu. Nie są to jednak pierwsze prequele, z jakimi ma do czynienia telewizja.
Prequele na małym ekranie zagościły stosunkowo dawno. Jednym z pierwszych, o których warto wspomnieć, był "Breaking Away", serial z 1980 roku będący prologiem do nagrodzonego Oscarem za scenariusz filmu o tym samym tytule, opowiadającego o grupie nastolatków z małej miejscowości i trudach wchodzenia w dorosłość. Z kolei z emisji w polskiej telewizji dobrze możemy pamiętać Młodego Herkulesa (z Ryanem Goslingiem w głównej roli) z 1998 roku czy "Kroniki młodego Indiany Jonesa" (1992-1997), w którym to serialu słynnego łowcę skarbów poznajemy od momentu narodzin (w roli głównej wystąpił Sean Patrick Flanery, którego oglądamy właśnie w ostatnim sezonie Dextera). W ciągu kilku lat swojej emisji serial zgarnął 12 nagród Emmy. Nieudaną próbą nawiązania do sukcesu kultowej "Bonanzy" okazał się za to serial "Ponderosa" (2001-2002) skasowany po pierwszym sezonie. Zawiodła też Caprica, czyli prequel popularnego serialu science–fiction Battlestar Galactica. Serial z 2009 roku nie miał już tego samego klimatu co oryginał, czasem zbliżał się konwencją do opery mydlanej i nie przekonał do siebie fanów BSG.
Więcej powodzenia miał "Star Trek Enterprise" (2001-2005), prequel serialu z lat 60., który dał początek fali popularności uniwersum "Star Treka". Produkcja stacji UPN została doceniona kilkoma nagrodami, spotkała się też z ciepłym przyjęciem widzów, których sympatia z czasem jednak osłabła, a serial trzeba było zakończyć na czterech sezonach. Również w 2001 roku zadebiutowały Tajemnice Smallville, jeden z najbardziej rozpoznawalnych prequeli i zarazem najdłużej emitowanych (do 2011 roku). Produkcja przedstawia Clarka Kenta jako osiemnastolatka, który dopiero poznaje swoje umiejętności i stara się zrozumieć swoje przeznaczenie. Serial płynnie łączył się z innymi traktującymi o Supermanie i wiernie oddawał ducha komiksowego uniwersum o Człowieku ze stali.
Ostatnim głośnym prequelem był Spartakus: Bogowie Areny z 2011 roku, prolog serialu zaledwie o rok młodszego - Spartakus: Krew i piach. Pomysł na jego nakręcenie wziął się po tym, jak odtwórca roli Spartakusa, Andy Whitfield, ciężko zachorował i musiał wziąć dłuższy urlop od występów. Producenci postanowili więc cofnąć się w czasie i pokazać młodość jednego z głównych bohaterów serii, Batatiusa. Nieco wymuszony prequel okazał się jednak udaną produkcją dotrzymującą kroku swojemu poprzednikowi. Whitfield niestety nigdy nie wrócił na plan (zmarł w marcu 2011) i w następnej odsłonie Spartakusa zastąpiono go innym aktorem.
Ponowna obecność prequeli w serialowej ramówce i ich rosnąca popularność każą się zastanowić nad tym fenomenem. Nie od dziś wiadomo, że najbardziej lubimy piosenki, które już znamy. Producenci telewizyjni zwietrzyli zatem sukces, wiedząc, że gdy widz ma do wyboru kilkanaście serialowych premier w sezonie, wybierze te, po których wie (przynajmniej w zarysie), czego może się spodziewać. The Carrie Diaries było więc obietnicą wielkiego świata mody, kolorowych kostiumów i nastoletnich romansów. Hannibal, który opowiada o psychopacie jedzącym swoje ofiary, skusił widzów lubiących mocne wrażenia. Natomiast Bates Motel przyciągnął przed ekrany tych, których zaintrygował Norman Bates, morderca o podwójnej osobowości, zabijający z pozycji własnej matki.
Niemniej jaki jest sens oglądać historię, której znamy zakończenie? Brak zaskoczeń i napięcia jest tylko pozorny. Istota tkwi w tym, że bohaterów filmów czy seriali poznajemy zawsze w jakimś konkretnym momencie ich życia, rzadko dostając okazję, by dowiedzieć się, jak wyglądało ono wcześniej (takie retrospekcje pojawiały się stosunkowo często na przykład w Gotowych na wszystko). W przypadku ciekawych bohaterów jest to przecież interesujące i na tym pragnieniu widzów swoje scenariusze mogli oprzeć twórcy Hannibala i Bates Motel. Dzięki nim mamy okazję dowiedzieć się, co wpłynęło na to, że Bates i Lecter stali się psychopatami, jakie kierowały nimi motywy, kiedy i dlaczego zabili po raz pierwszy. Wydaje się, że właśnie z tego względu formuła prequela sprawdza się przede wszystkim w wypadku historii kryminalnych, horrorów czy opowieści o superbohaterach. The Carrie Diaries jest po prostu kolejną historyjką o i dla nastolatków, bo w szkolnych perypetiach Carrie pewnie niewielu dorosłych widzów Seksu… znajdzie coś dla siebie. Z drugiej jednak strony to właśnie na sentymencie widzów oparty jest pomysł na ekranizacje wcześniejszych wydarzeń. Kto z nas nie obejrzałby prequela Śniadania u Tiffany'ego, by poznać młodość jednej z najbardziej kultowych bohaterek filmowych, Holly Golightly? Z ciekawości na pewno przed telewizorami zasiadłaby rzesza fanów filmu. Pojawia się więc pytanie do rozgryzienia przez samych producentów: prequele kręcić z myślą o widzach starych czy nowych?
Na pewno ci, którzy znają materiał, na podstawie którego powstał prequel, mają większe wymagania. To może być przyczyną, dla której nie powiodły się rebooty takich seriali, jak Melrose Place czy Aniołki Charliego. Definicja reboota zakłada nakręcenie serialu od nowa – z nowymi aktorami, w nowej scenerii, z nowymi przygodami. Przystosowanie starych historii do nowych realiów nie zawsze jednak się sprawdza. Rebooty często wręcz nie szanują oryginałów, dowolnie zmieniając fakty, na co w prequelu raczej nie ma miejsca. Mamy tam oczywiście do czynienia z innymi aktorami, ale wynika to z uzasadnionej konieczności – bohaterowie w prologu są po prostu młodsi, więc siłą rzeczy muszą ich grać inni aktorzy.
Prequele nie są jednak pozbawione wad. Fani Seksu w wielkim mieście od razu zauważyli nieścisłości w The Carrie Diaries. Przede wszystkim zarzucają twórcom, że przekłamali sytuację rodzinną Carrie – bohaterka serialu The CW jest wychowywana przez ojca, a jej matka nie żyje. Natomiast w serialu HBO sprzed lat Carrie wspomina, że ojciec porzucił ją i matkę, gdy miała 4 lata. Pretensje są też o to, że nastoletnia Carrie jest nudna, a nie tak była przedstawiana jej przeszłość w Seksie…. Te różnice nie powinny być jednak powodem ataków na producentów, bowiem w produkcji HBO scenarzyści po prostu wymyślili sobie przeszłość Carrie. Candace Bushnell napisała "Dzienniki Carrie" już po zakończeniu emisji serialu (a to one są podstawą dla produkcji stacji The CW).
Z kolei dla fanów Psychozy Hitchcocka niemałym zgrzytem jest fakt, że serialowy prequel dzieje się współcześnie. Twórca serialu, Carlton Cuse, twierdził jednak od początku, że Bates Motel nie jest hołdem dla Psychozy, a film Hitchcocka nie jest biblią dla twórców produkcji A&E. Książka stanowi inspirację, z której producenci zaczerpnęli jedynie bohaterów i ich charaktery. To z kolei może oznaczać, że widzów czeka jeszcze wiele zaskoczeń.
Największy sukces spośród tegorocznych serialowych prequeli póki co odniósł Hannibal - zyskał już całkiem pokaźnych rozmiarów fandom, którego członkowie noszą nawet koszulki z podobiznami głównych bohaterów. Serial o psychiatrze/psychopacie przekonał do siebie widzów świetną rolą Madsa Mikkelsena (który lekcje pobierał ponoć u samego Anthony’ego Hopkinsa), ale i makabrycznymi scenami, jak np. gotowanie ludzkiego mięsa, któremu z pasją oddaje się Lecter. Serial jest też potwierdzeniem tego, że wciąż lubimy złych bohaterów – nawet tych jeszcze gorszych i bardziej przerażających niż Walter White czy Dexter.
Mając na uwadze, że literatura od zawsze jest cennym źródłem dla telewizyjnych scenarzystów, a sukces często opiera się na kopiowaniu lubianych motywów (wystarczy przypomnieć sobie niedawną modę na wampiry), można spodziewać się, że prequeli w telewizji jeszcze przybędzie. Ba, można to już nawet głośno powiedzieć. Stacja Starz szykuje właśnie kolejną tego typu produkcję: szumnie reklamowane na ostatnim Comic-Conie w San Diego Black Sails będzie prequelem powieści "Wyspa skarbów" Roberta Louisa Stevensona, którego akcja ma się dziać 20 lat przed wydarzeniami opisanymi w książce. Premiera serialu produkowanego przez Michaela Baya (Transformers, Wyspa) zaplanowana jest na 2014 rok.
Do pokazania jest więc jeszcze wiele, a na warsztat można wziąć praktycznie wszystko - nie ma takiej historii, do której nie można byłoby dopisać wcześniejszego ciągu wydarzeń. Pytanie tylko, czy prequele rzeczywiście są nam potrzebne...