O tworzeniu serialu "12 małp", podróżach w czasie i o różnicach w stosunku do filmu Terry'ego Gilliama opowiada nam Terry Matalas, współtwórca telewizyjnej produkcji.
"
12 małp" to serial oparty na filmie Terry'ego Gilliama pod tym samym tytułem. Przedstawia on historię Cole'a, który podróżuje z postapokaliptycznej przyszłości w przeszłość. Używając niebezpiecznych i nietestowanych dotąd metod, bohater przenosi się w czasie do dzisiejszego świata, by zlokalizować i wyeliminować źródło śmiertelnej zarazy, która zdziesiątkowała ponad 90 procent populacji. Cole wychował się w bezwzględnym i pozbawionym skrupułów społeczeństwie, wśród nielicznych ocalałych przedstawicieli ludzkości. Dręczony wyrzutami sumienia mężczyzna postanawia dać sobie i światu jeszcze jedną szansę. Czy jego misja ma szanse powodzenia?
Czytaj również: Serial „12 małp” przybywa ekspresowo z USA
Polska premiera "
12 małp" już dzisiaj, 18 stycznia, o godzinie 22:00 na kanale Sci-Fi Universal. Z Terrym Matalasem, współtwórcą serialu, rozmawiał Adam Siennica.
ADAM SIENNICA: Jak wiele podobieństw do filmowego pierwowzoru Terry'ego Gilliama zobaczymy w serialu "12 małp"?
TERRY MATALAS: Tak naprawdę jest to tylko pierwszy akt pilota, wątek związany z postacią Cassandry Railly. Współcześni widzowie gatunku science fiction lubią, gdy rzuca się im wyzwania. W filmie genialnie to działało, wszystko perfekcyjnie współgrało i my chcemy też coś takiego osiągnąć w serialu. Współczesny widz oczekuje rozbudowywania i pogłębiania historii.
Co zatem jest podstawą fabuły "12 małp"?
W serialu zadajemy pytanie, jaki będzie świat, gdy zniknie z niego 7 miliardów ludzi. Wydaje mi się, że jest to temat bardzo na czasie, choć nie chciałbym tutaj za bardzo brać za przykład sytuacji z wirusem ebola. Ważne jest to, że plaga nie znajduje się na pierwszym planie fabuły „12 małp”.
W pilocie wprowadziliście sporo zmian w porównaniu do filmu. Kiedy podjęliście decyzję o dość drastycznej zmianie Jeffreya Goinesa, którego grał Brad Pitt, w Jennifer?
Praktycznie na samym początku. Siedzieliśmy raz w biurze i rozmawialiśmy o tym, że nikt nie będzie chciał grać tego, co fantastycznie zrobił Brad Pitt. Wówczas padła sugestia, abyśmy dali to zadanie kobiecie, która będzie ekscentryczna i szalona. W końcu znaleźliśmy kogoś odpowiedniego – Emily Hampshire.
Emily Hampshire, Aaron Standford, Kirk Acevedo, Amanda Schull – zebraliście naprawdę ciekawą obsadę...
Mogę powiedzieć z całą pewnością, że mamy najlepszą obsadę w telewizji. Wzięliśmy różne postacie w różnym wieku i umieściliśmy je na różnych etapach ich emocjonalnych podróży. W każdym scenariuszu stawiamy przed aktorami bardzo wymagające wyzwania, a oni nie tylko potrafią sprostać naszym oczekiwaniom – wręcz je przewyższają. Potem patrzymy na te ujęcia i zadajemy sobie pytanie: czy naprawdę ich kreacje są tak genialne?
[video-browser playlist="650365" suggest=""]
Aaron Standford w roli Cole'a nie sprawia wrażenia tak niezrównoważonego jak jego filmowy odpowiednik.
To nie oznacza, że nie jest równie zniszczony psychicznie. Cole ma swoją własną dawkę szaleństwa.
Cole w serialu podobnie jak w filmie skacze w czasie. Na jakiej zasadzie to działa w "12 małpach"?
Wpadliśmy na taki pomysł, że machina czasu jest projektem stworzonym przez rząd prawdopodobnie jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku. Jest to tzw. projekt Splinter, który nie został nigdy w pełni ukończony, aż po rozpadzie świata jedna z bohaterek – Jones, grana przez Barbarę Sukową – przejęła go i dokończyła, by spróbować ocalić ludzkość. Bohaterowie używają tego akceleratora do wysyłania postaci granej przez Aarona Standforda z 2043 roku, wiele lat po tym, jak plaga zniszczyła większość ludzkości.
Bohaterowie od razu znają wszystkie zasady podróży w czasie?
Nie, poznają je w trakcie serialu razem z widzami. Podobnie jak w filmie - nie do końca wiedzą, jak to wszystko działa. Nie są w tym za dobrzy, a jak bardzo źle potrafi to się potoczyć, będzie można zobaczyć w drugim odcinku. Jest to dla bohaterów wyzwanie porównywalne do programu Apollo – są próby i są ich konsekwencje.
Czy serial tworzycie, biorąc pod uwagę widzów znających się na temacie podróży w czasie?
Zdecydowanie. Jest sporo elementów, przy opracowywaniu których myśleliśmy sobie: „Wow, przesadziliśmy!”. Staramy się opowiadać dużo historii w normalnym porządku, ale widzowie w dzisiejszych czasach znają tak wiele – jak trylogia „Powrót do przeszłości” czy „Doktor Who”. To tak naprawdę doskonały czas na serial o podróży w czasie.
Czytaj również: Obejrzyj już teraz 1. odcinek serialu „12 małp”
"12 małp" to serial opowiadający przez wszystkie odcinki jedną, dużą historię?
Kiedy patrzymy na wszystkie zmontowane odcinki, żartujemy sobie, że to idealna produkcja do oglądania jednym ciągiem, ponieważ historia jest opowiadana w jednym porządku i budowane są wątki dla różnych okresów. To zdecydowanie procentuje w każdym odcinku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h