The Crew idealnie wpisuje się w kalendarz wydawniczy III i IV kwartału 2014 roku, kiedy to gracze dostaną do wyboru kilka naprawdę świetnych wyścigowych tytułów. Głębiej w temat wszedł ostatnio Michał Czubak, podsumowując produkcje, w których będziemy mogli się ścigać przez najbliższe miesiące. Za nami już premiera Forza Horizon 2, a na dniach każdy posiadający usługę PlayStation Plus będzie mógł sprawdzić w akcji DriveClub. To jednak The Crew jeszcze do niedawna zdawało się wzbudzać najwięcej emocji, a wszystko przez otwarty świat i połączenie najlepszych motywów z takich gier jak "Test Drive Unlimited" i "Driver".

Grając w The Crew, długo zastanawiałem się, jak bardzo zmieniona będzie finalna wersja produktu w stosunku do kodu, który udostępniony został do testów. Nie zrozumcie mnie źle – każda beta ma swoje mniejsze i większe grzeszki, przez co wypada mieć nadzieję, że finalna wersja zostanie bardziej dopracowana. Pytanie tylko: czy ekipa Ivory Tower razem z Ubisoft Reflections będzie mieć na to czas na około 2 miesiące przed premierą? Mało prawdopodobne. Beta uruchomiona została głównie po to, by przetestować kod sieciowy i współpracę między graczami. Fakt, że ci przy okazji zwracali uwagę na masę niedoróbek, niewiele tutaj da. Premiera gry pierwotnie zaplanowana była na 13 listopada, ale już dziś wiemy, że została przesunięta na 2 grudnia. Z kolei w listopadzie wystartują kolejne testy wersji beta.

Jak w każdej grze wyścigowej jedną z podstawowych kwestii jest sposób prowadzenia samochodów i tzw. feeling z jazdy. W The Crew bywa z nim różnie, a co istotne, zależne jest to – przynajmniej dla mnie – od kamery, z której patrzymy na drogę. Gdy spoglądamy na samochód zza tylnego spoilera, pojazdy w moim odczuciu zachowują się dziwnie. Nienaturalnie ślizgają się przy wchodzeniu w zakręty, z trudem można utrzymać je na prawym pasie drogi. Wrażenie zmienia się o 180 stopni, gdy przełączymy się na kamerę z kokpitu. Wtedy też The Crew pokazuje pazur i sprawia, że jazda staje się niezwykle przyjemna. Immersja podczas jazdy jest ogromna. Kamera nie jest sztywna; można mieć wrażenie, że na drogę patrzymy oczami dokładnie tego kierowcy, który jedzie samochodem. Kamera (czyt. głowa) rusza się podczas wchodzenia w zakręty, a dodatkowo zostajemy mocno wciśnięci w fotel, gdy odpalamy nitro. Wszystko to po prostu się czuje, a całość znakomicie wpływa na odbiór samej jazdy.

[video-browser playlist="631820" suggest=""]

A jeździć jest po czym, bo chociaż to tylko wersja beta, twórcy The Crew udostępnili graczom do zwiedzenia całe Stany Zjednoczone, fundując przy okazji wycieczkę na przynajmniej kilka, a nawet kilkanaście godzin. Przejechanie z Miami do Seattle zajmuje naprawdę sporo czasu. Do tego stajemy przed trudnym wyborem: czy wolimy wybrać drogę przez pustynne, kamieniste i gorące tereny Kanionu Kolorado, a może wycieczkę w kierunku Chicago i następnie mroźnego Salt Lake City? Nie można odmówić producentom rozmachu. Podobnie jak w "Test Drive Unlimited", w The Crew chce się zwiedzić ten wprost gigantyczny świat. Czar pryska jednak nadzwyczaj szybko, bo podczas jazdy błyskawicznie wychodzą większe i mniejsze mankamenty, które skutecznie osłabiają pozytywne odczucia.

Czy w grach wyścigowych oprawa wizualna odgrywa ważną rolę? Jak najbardziej. Zobaczcie na wspomniane wcześniej Forza Horizon 2 na Xbox One oraz DriveClub na PlayStation 4. Obie produkcje wyglądają wprost cudownie. Tymczasem The Crew pod względem graficznym sprawia wrażenie produkcji ze starej generacji konsol. I to w każdym aspekcie, nawet w oświetleniu, które nie jest takie, jak być powinno. Niestety, grając na konsoli PlayStation 4, wymaga się od gier tego absolutnego graficznego minimum. Nikt nie oczekuje ogromnego skoku jakościowego, ale odnoszę wrażenie, że różnice pomiędzy wersjami na stare i nowe konsole w przypadku The Crew będą niewielkie, by nie napisać – żadne.

Czytaj również: Ubisoft opóźnia premierę "The Crew"

Co rozczarowuje najbardziej? W praktyce wszystko. Jeśli nawet możemy pochwalić wygląd zewnętrzny samochodów, którymi jeździmy, tak ich deski rozdzielcze powinny zostać znacznie bardziej dopracowane. Tymczasem są zwykłymi teksturami w bardzo niskiej rozdzielczości. Jak fatalnie wygląda wnętrze samochodu, można przekonać się też, spoglądając w kierunku tylnej szyby. Tekstury na tylnych siedzeniach mojego Chevroleta Camaro były wprost okropne. Aż głupio wspominać o takich detalach jak lusterka boczne i wsteczne, które w każdym samochodzie zaklejone zostały taśmą izolacyjną (czyt. nie dało się z nich korzystać). Oby w finalnej wersji zostało to poprawione. Brzydko wyglądają też modele zniszczeń. Gdzieś tam pojawi się przebita szyba (zawsze w ten sam sposób), a gdzieś indziej znajdziemy rysy na zderzaku. I tyle. Mało tego – pod względem wizualnym auto samo błyskawicznie "naprawia się" do podstawowego stanu, więc nie ma zagrożenia, że podczas swobodnej jazdy nagle zmuszeni zostaniemy wrócić do warsztatu i naprawić naszą maszynę.

[video-browser playlist="631822" suggest=""]

O ile pojazdy, które prowadzimy, są dopracowane, o tyle trudno napisać to samo o pozostałych samochodach korzystających z amerykańskich dróg. Wyglądają one gorzej niż randomowe pojazdy z serii "Need for Speed", a do tego jest ich bardzo mało. O ile jeszcze w mieście momentami tworzą się korki, a gra generuje jakikolwiek ruch, to największe autostrady i drogi stanowe są po prostu puste! Samochody poruszają się wolno, jednostajnie, a do tego na drogach jest ich niewiele. Aby było ciekawiej, często na tego typu drogach można spotkać policjantów, którzy jednak zupełnie nie reagują na nasze wykroczenia czy też przekroczenia prędkości. Momentami AI można mimo wszystko pochwalić za zachowanie na drodze. Gdy pędzimy lewym pasem, taki pojazd ustępuje nam drogi, zjeżdżając na prawą stronę jezdni. Nie dzieje się to jednak zawsze. Użycie klaksonu nie pomaga, a producenci chyba zapomnieli, czym są tzw. światła drogowe.

Miasta zaprojektowano przyzwoicie, momentami nawet można się w nich zgubić. Cóż jednak z tego, skoro wyglądają jak po apokalipsie? Mieszkańców przechadzających się po chodnikach jest niewielu. Czasem zdarza się nawet, że przejeżdżamy przez miasto pełne samochodów, ale pozbawione przechodniów. Mówimy tutaj o nowej generacji konsol i wydaje się, że takie szczegóły powinny zostać dopracowane. Aż trudno mi przewidywać, jak bardzo niezoptymalizowany musi być kod gry, który nie potrafi wygenerować w miastach kilkunastu czy kilkudziesięciu mieszkańców spacerujących po chodnikach. Rozczarowują też efekty świetlne. Sygnalizatory i lampy świecą totalnie rozmytym, poziomym światłem, co nie dość, że wygląda nienaturalnie, to jeszcze dodatkowo oślepia. Nie wiem, może taki efekt miał być zastosowany przy dużych prędkościach, ale sygnalizatory rozmywają się tak samo, gdy jedziemy 200 km/h, jak i gdy stoimy w miejscu.

Nieprzypadkowo The Crew porównuję do ostatniej odsłony "Need For Speed", która wydana została na nowe konsole. Choćby dlatego, że w NFS: Rivals czuć było rozpędzanie się samochodu i niezwykle dużą prędkość, z którą przemierzaliśmy dane lokacje. W The Crew zupełnie tego nie czuć. Podróżowanie z 220 km/h na liczniku nie robi większego wrażenia i jest niemal identyczne, gdy puścimy nogę z gazu i zaczniemy zwalniać. W "Rivals" czuć było emocje, ciasne wyprzedzanie, a wchodzenie w zakręty z policją na ogonie robiło naprawdę świetne wrażenie. W The Crew tego po prostu nie ma!

[video-browser playlist="631824" suggest=""]

Tak, wiem. To tylko beta. Ale wersja beta The Crew jest aż nazbyt niedopracowana i nie wierzę, że wszystkie te powyższe błędy i niedopracowania producenci naprawią w ciągu niecałych 2 miesięcy. Aby jednak nie wieszać psów na The Crew przed premierą, warto grę Ubisoftu docenić za kilka przyzwoitych rozwiązań, które sprawią, że tytuł powinien sprzedać się przynajmniej zadowalająco. Mowa o kooperacji, która działa całkiem przyzwoicie. Miałem okazję grać w jednym zespole z ludźmi z całego świata - z Japończykami, Australijczykami czy Amerykanami. Pingi były przyzwoite, lagi nie występowały, mimo że kilka razy błąd krytyczny wyrzucił mnie do menu konsoli.

Nie da się ukryć, że The Crew nie jest grą dla samotników. W przypadku tego typu produkcji fajnie jest mieć zgraną ekipę do wyścigów, do wyzwań czy nawet do swobodnego przemierzania Stanów Zjednoczonych. W kupie raźniej, a w granie samemu z radiem w tle szybko wkrada się monotonia i chęć wyłączenia konsoli. Warto dodać, że The Crew proponuje graczom całkiem przyzwoity wątek fabularny z kilkoma zwrotami akcji, przeskokiem w czasie i niejako zmusza do rozwoju samochodów oraz zdobywania doświadczenia (w becie ograniczone do 10. poziomu).

Czytaj również: Nadchodzące gry wyścigowe

Po spędzeniu kilkunastu godzin w wersji beta The Crew uważam, że nowa produkcja Ivory Tower to przerost formy nad treścią. Wielki świat, duże oczekiwania i ogólny pomysł robią dobre pierwsze wrażenie, wykonanie techniczne i detale pozostawiają jednak wiele do życzenia. Może zamiast całego terenu Stanów Zjednoczonych lepiej było się ograniczyć tylko do wschodniego wybrzeża? W oczekiwaniu na premierę wypada mieć nadzieję, że choćby część z tych irytujących błędów i niedoróbek, jakie wymieniłem powyżej, zostanie poprawionych.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj