Dawno, dawno temu w magicznej krainie... Tak by można rozpocząć opowieść o tym, jak wyruszyłem do The Elder Scrolls Online: Elsweyr i przeżyłem, aby opowiedzieć swoją historię. Testy gry odbyły się w marcu 2019 roku w Londynie, ale zanim można było zacząć zabawę, odbyła się prezentacja, podczas której wyjawiono kilka istotnych szczegółów. Elsweyr to nie tylko nowa kraina, ale szereg usprawnień, które mają polepszyć rozgrywkę. Na pewno istotna będzie wyszukiwarka gildii. W końcu nie trzeba będzie polować na wiadomości na temat rekrutacji na czacie danej krainy. Ma to działać dość prosto i użytecznie: w określonej do tego funkcjonalności wchodzimy, wybieramy gildię, która nas może interesować, i aplikujemy. Oczywiście rekrutacja to już sprawa indywidualna każdej gildii i nie oznacza to, że na pewno się dostaniemy, ale takie ułatwienie w interakcji z innymi graczami na pewno pozwoli wielu na wyjście poza samo PVE i jedynie poprawi zabawę. Zapowiedziano też coś, na co osobiście czekam od dawna: jeśli swoją główną postacią zbiorę wszystkie kamienie duszy (soul shards), to punty umiejętności będą od razu do wykorzystania przy każdej nowej postaci, jaką sobie stworzę. A to duży plus, że nie musimy powtarzać tego samego innym bohaterem, bo jednak jesteśmy na etapie gry, że chcemy nią robić inne rzeczy, a nie powtarzać wszystko to, co robiliśmy za pierwszym razem. Bardzo ważna zaleta. Nowa kraina to przede wszystkim minimum 30 godzin rozrywki. Tyle według twórców ma zająć zwiedzenie całości i rozwiązanie wszystkich zadań. Wydaje się, że jak na nowy dodatek, to czas satysfakcjonujący i warty ceny. Zwłaszcza dla graczy, którzy chcą jednak rozkoszować się eksploracją i przygodą, a nie iść dynamicznie, by zrobić to w ekspresowym tempie. Powiem nawet więcej: biorąc pod uwagę, jak wielka jest ta kraina, a jest naprawdę ogromna (na oko mniej więcej jak Summerset), to dla wielu osób będzie to frajda na więcej niż 30 godzin. Wiadomo jednak, że gracze dzielą się na różne poziomy doświadczenia, chęci imersji i na to, jak podchodzą do samej rozgrywki. Wszyscy wiemy, że znajdą się osoby, które pewnie zadadzą kłam słowom twórców i przejdą wszystko w szybszym czasie. Jak kto lubi... Po tych dwóch godzinach spędzonych w Elsweyr wiem, że będzie to zabawa na wiele godzin. Na spokojnie, dla maksymalnego czerpania przyjemności, przygody i podziwiania okolic. A powiem Wam, że to, co zawsze imponuje w ESO, czyli krajobrazy, jest po raz kolejny dopracowane do perfekcji. Jest wiele miejsc, które wyglądają kapitalnie i zapierają dech swoim rozmachem i pięknem. Moja grupa podczas testów trafiła na okres nocny w krainie, więc niektóre miejsca z wodospadami i bogatym tłem robiły wrażenie. Tutorial będzie teraz wprowadzać nowych graczy w Elsweyr. Tak jak to miało miejsce przez ostatni czas w Summerset. Udało się twórcom przygotować do tego określoną i interesują historię związaną ze smokami oraz bardziej użyteczne porady do systemu walki, których mimo wszystko brakowało w poprzednim tutorialu. Nowicjusze dowiedzą się, jak blokować, jak przerywać ataki wroga i jak wykorzystywać jego oszołomienie. Dla kogoś, kto gra, to są oczywistości, ale biorąc pod uwagę osoby nieobeznane, taki dodatek jest bardzo trafny i potrzebny. I oczywiście nie zabraknie spotkania ze... smokiem. Oczywiście to może wydawać się kuriozalne, że gracz na poziomie pierwszym może się mierzyć z gigantycznym potworem (smoki są naprawdę duże!), ale to bardziej działa na pobudzenie apetytu, niż miałoby być wyzwaniem czy walką na serio.
fot. Bethesda
+9 więcej
Podczas testów mogłem zagrać postacią, którą na miejscu sobie stworzę, by sprawdzić tutorial i pierwsze kroki dla początkującej postaci. Mogłem też ustawić sobie postać na maksymalnym levelu wraz z wypasionym sprzętem, by sprawdzić rzeczy, na które normalnie nie dałoby się wejść. Prawda jest taka, że sama przyjemność przemierzania Elsweyr to już mocny atut tego dodatku i krainy. Jak każdy gracz ESO wie, fascynujące questy i ciekawostki można znaleźć w nieoczekiwanych miejscach. Przez chwilę sprawdziłem główną historię, która jak zawsze w tej grze jest dopracowana, ciekawa i potrafi wciągnąć. A prawda jest taka, że podczas dwóch godzin testów, nie ma czasu na questy. Trzeba iść do boju, by zobaczyć jak najwięcej i pokazać Wam jak najwięcej. Dlatego na pierwszy ogień poszła jaskinia, gdzie można było powalczyć. Jak często to bywało, tego typu lokacje są nawet spore i można było przetestować nowe umiejętności. Ciekawe jest to, że twórcy zapowiedzieli world event w postaci smoka lądującego w różnych miejscach. Ta losowość była przez nich bardzo podkreślana, więc nie będzie to jedna określona lokacja na mapie, jak w przypadku portali w niektórych krainach. Może być tak - jedziecie sobie, zajmując się questem, i nagle zauważacie ogromnego potwora podchodzącego do lądowania... Klimatyczne i może być ciekawym urozmaiceniem krainy. Szczególnie, że smoki nie będą łatwymi przeciwnikami. Dla każdej obecnej na testach osoby najważniejsza była nowa klasa postaci - nekromanta. Dlatego jak się pewnie domyślacie, na serwerze testowym tego dnia armia nekromantów zalała Elsweyr. Od razu można powiedzieć, co też sami twórcy podkreślali, że nie będzie to po prostu czarodziej związany z trupami. Mamy trzy linie umiejętności, wśród których jedna jest nastawiona na bycie healerem, ale... nie takim typowym. Okazuje się bowiem, że nekromanta dużo energii czerpie ze zwłok, by przekształcać ją w określony skill. Pozostałe dwa są nastawione bardziej na dps, ale - co też jest ważne i bardzo duży plus - niekoniecznie musimy chcieć być magicznym nekromantą. Tak najmocniejsza ofensywna linia pozwala na przeobrażenie każdej umiejętności w opartą na staminę. Tak więc możemy być ubrani w ciężką zbroje z podwójnym mieczem i obok tego rzucać armię umarłych na wrogów. Najbardziej właśnie testowałem tę jedną linię, bo nie tylko sprawiała najwięcej frajdy, ale też okazała się najlepsza dla gracza lubującego się w ofensywnym stylu. Główny atak to strzelanie magicznymi czaszkami oraz chłonięcie energii z przeciwnika, by walnąć w niego bardzo silnym atakiem. Nie braknie też tego, czego oczekujemy, czyli władanie umarłymi - w tym przypadku mamy szkielet-kamikadze, który pojawia się, biegnie na wroga i wybucha, robiąc uszkodzenia oraz szkielet-czarodziej, który przez określony czas stoi koło nas i atakuje magią wybranego przez siebie wroga. W innej linie mamy jeszcze duchy, które czynią swą powinność należycie i z godnością. Różnica w stosunku do czarodzieja jest taka, że to nie są typowe "pety", które wzywamy i które łażą koło nas. Przede wszystkim można je wzywać natychmiast, co chwilę, ile starczy many (lub staminy). Gdy już są, nic z nimi nie robimy. Wydaje się, że mają większą autonomię w swoich poczynaniach, a możliwość wzywania ich tuż po ich zniknięciu w fazie instant (nie trzeba czekać 2-3 sekund jak przy czarodzieju) robi różnicę. Oczywiście do tego są jeszcze dwie umiejętności ultimate, które w walce robią różnicę. Jedna to wezwanie z piekieł olbrzyma, czyniącego potężne uszkodzenia hordom przeciwników, ponieważ on nie atakuje jednego wroga, ale uderza troszkę na oślep w miejscu, w którym go wezwiemy. Drugi skill pozwala na przemianę w dużą postać o pokaźnej mocy, gdzie uszkodzenia nam zadawane są minimalne, a nasz damage czyni spustoszenie. Oba okazują się użyteczne i ciekawe.
fot. naEKRANIE
W nekromancie najważniejszy jednak jest klimat. Tak jak inaczej się gra różnymi rodzajami czarodziejów posługujących się różną magią, tak inaczej się gra nekromantą. Czy to rzucanie na teren zastępów wrogów lodowego cmentarza, czy wzięcie w ręce ogromnej magicznej kosy, czy to używanie umarłych postaci... to wszystko robi różnice. A najciekawsze jest to, że ta klasa postaci i jej wyczyny nie są zbyt lubiane w społeczeństwie. Przy niektórych umiejętnościach mamy informację "criminal act", czyli jak użyjemy danej umiejętności - np. postawimy koło siebie szkielet-czarodzieja, mamy od razu wyznaczoną pokaźną nagrodę za naszą głowę. A to wymusza na graczu trochę inne podejście do wykonywania niektórych zleceń i uwagi, by przypadkowo czegoś nie nacisnąć podczas zwiedzania miasta... Sunspire, czyli tzw. Trial, lokacja do której najlepiej udać się w 12 graczy, to ciekawe miejsce. Przede wszystkim mamy bardziej wyrównany poziom trudności, czyli od pierwszego starcia do następnego ma być to diabelnie wymagające wyzwanie. Kolejni bossowie mają być nawet w jakimś stopniu trudniejsi. Przynajmniej to wynika z zapowiedzi podczas prezentacji, bo ocenić trudność mogliśmy na... początku Sunspire. Gdy wchodzimy do środka, naszym oczom ukazuje się złoty smok, ale... na szczęście nie jest on naszym pierwszym przeciwnikiem. Trzeba rozprawić się z grupką, która strzeże przejście i tu robi się ciekawie. Chętnych zbyt dużo nie było, więc udaliśmy się w zaledwie sześć osób, więc... możecie sobie wyobrazić, że łatwo nie było. Ginęliśmy często, ale w końcu opracowaliśmy skuteczną taktykę - pierwsza grupa pokonana i... od razu do akcji wkracza kolejna. To sytuacja w stylu... krzyczycie: tak, udało się! i dostajecie z buta w twarz, bo to jeszcze nie koniec. Wiem, że nie mieliśmy pełnego składu, ale jeśli na samym początku przed kolejnymi bossami (tak, powiedziano o liczbie mnogiej) było to wyzwanie dla naszej grupy wręcz niewykonalne, to można sobie wyobrazić, co będzie dalej. Nic też dziwnego, że poziom trudności jest tak wysoki, ponieważ twórcy powiedzieli, że ma być to kawał dobrej zabawy dla graczy-weteranów, którzy oczekują najbardziej wymagających wyzwań. Na pewno wielu to uraduje. Sam Elsweyr czerpie z azjatyckich kultur - szczególnie z rejonów Tajlandii i Indonezji. Gdy będziecie zwiedzać okolice i miejsca, dostrzeżcie to dość wyraźnie w architekturze, rzeźbach, klimacie w pomieszczeniach (dużo dywanów z poduszkami, specyfików do palenia) i całej okolicy. Wiem, że to, co zobaczyłem, to zaledwie czubek góry lodowej, bo przez dwie godziny przy tak wielkiej krainie nie zobaczy się tyle, ile by się chciało. Jednak na tym etapie widać, że Elsweyr to kawał dobrej roboty, która u fanów wywoła sporo dobrych emocji i gwarancje zabawy na wiele godzin. A tego oczekujemy po dodatkach, prawda? By były warte swojej ceny i czasu, który w nie włożymy. Sam event został perfekcyjnie zorganizowany przez Bethesdę. Ładna plansza w tle, na tle której zachęcano do robienia zdjęć (widzicie mnie na jej tle w zdjęciu zawartym w treści) oraz serwowano jedzenie wprost ze świata gry. Przy okazji właśnie promowano nadchodzącą premierę książki kucharskiej, więc po tym, jak walczyliśmy ze smokami, przemierzaliśmy nocą krainę (co ciekawe, kolejna grupa dziennikarzy miała już dzień, kompletnie inaczej to wygląda! A taka różnica naprawdę wpływa na imersję i czerpanie przyjemności) i odkrywaliśmy przepiękne miejsca, trzeba było odnowić manę i staminę. The Elder Scrolls Online to gra, która świetnie się sprawdza jako zabawa w pojedynkę i z innymi graczami. Jak kto lubi, a nowa kraina i dodatkowe funkcjonalności pokazują, że Elsweyr może  każdego odbiorcę usatysfakcjonować. Takie wrażenie pozostaje po tych dwóch godzinach testów, gdzie kwestie wspólnej zabawy działały tak dobrze, jak samotne zmagania w PVE. I chyba o to chodzi w dobrym MMORPG - gdy chcesz, łączysz siły z innymi i pokonujesz przeciwności rzucane pod nogi, a gdy nie... przygoda czeka... w końcu Elsweyr samo się nie uratuje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj