Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Factor" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy czwarty odcinek piątego sezonu zatytułowany "A Katy or a Gaga".

"MARRY THE NIGHT"
LADY GAGA

Dawid Rydzek: Podzielam zdanie Kurta i również nie podoba mi się to, jak Adam Lambert wyglądał podczas tego występu, ale jednocześnie samo wykonanie bardzo dobre. Aranżacja niemal taka sama jak oryginał, co jest opcją bardzo bezpieczną - szkoda, tu można było poszaleć. Biorąc pod uwagę resztę występów w tym odcinku, tak czy inaczej było nieźle. Stąd jestem na TAK.

Marta Hołowaty: No, w końcu pojawia się w Glee ktoś nowy, kto rozruszał starą budę! Może Adam Lambert nie poszalał z aranżacją, ale cały sobą jest szaleństwem. Wielki talent jak zawsze się obronił. Czekam na więcej i wierzę, że przywróci Glee trochę pazura. TAK!

Marcin Rączka: Lamberta znam z "American Idol" i faktycznie o ile jego wygląd jest żałosny i irytujący, tak facet ma wielki talent. Do dziś pamiętam jego wersję "Mad World" z finału sezonu, w którym występował. Wykon przyzwoity, idealnie pasujący do jego głosu, do tego momentami brzmiący lepiej niż oryginał. TAK.

Kasia Koczułap: Jak dla mnie to było idealne. Wygląd Lamberta w ogóle mi nie przeszkadzał, świetnie pasował do aranżacji i samej piosenki. Niesamowicie świeży, energetyczny głos, którego słucha się z przyjemnością. Mam wielką nadzieję, że Starchild zostanie w Glee na dłużej, bo aż się prosiło o takiego bohatera. Przypomina mi trochę Jessego St. Jamesa, a to już bardzo dobrze, bo moja tęsknota za nim nigdy nie została ugaszona. Wielkie TAK.

Michał Kaczoń: Rozpędzona energia, szaleństwo w oczach i w ruchach - trochę tego wszystkiego za dużo, ale za duże pokłady energii, które Lambert rozbudził w Santanie oraz samych widzach, jak najbardziej TAK. Świeże twarze może pomogą zlikwidować pewną stagnację tego serialu.

"APPLAUSE"
LADY GAGA

Dawid Rydzek: Obowiązkowy szalony i zarazem abstrakcyjny występ w stylu Lady Gagi. To samo widzieliśmy już w pierwszym sezonie. Wtedy było to jeszcze fajne, świeże, teraz niestety już nie. Jasne, zgodnie z zasadą sequela było "więcej, bardziej, lepiej", ale po prostu to już nie to. Odgrzewanym kotletom mówię NIE.

Marcin Rączka: To było żałosne. Serio… Udowadnia, jak słabe wykony oglądamy już od jakiegoś czasu w McKinley High. NIE.

Marta Hołowaty: Zgadzam się z Marcinem - to było bardzo liche i żałosne. Smakowało jak przysłowiowy odgrzewany kotlet. Dorzucili do tego minę Willa, który miał nam zasugerować, że to jest złe. Niepotrzebnie. Jak było - wszyscy słyszeli! NIE.

Kasia Koczułap: Zszokował mnie ten występ i to w bardzo negatywny sposób. Nic tu się nie udało - wokale brzmiały sztucznie, aranżacja była przesadzona, a fabularnie także słabo. Teen drama w McKinley nikogo nie obchodzi już od dłuższego czasu. Koszmar. NIE.

Michał Kaczoń: A mnie kupiło, o czym zorientowałem się, nucąc ten kawałek po odcinku. Aranżacja przesadzona niemożebnie, nadmuchana i szalona, co na dodatek kontrastuje z tym, co Blaine powiedział o konkurencyjnym zespole: Mają kupę kasy na stroje i dekorację sceny, dzięki czemu są lepsi od nas. Hę? Przepraszam, ale czy ty widziałeś, co wy sami wyprawiacie w każdym tygodniu? Fantasy-world Glee czasami mnie zupełnie przerasta. Jednak za samą warstwę muzyczną jestem na TAK. Gdyby nie była dobra, nie siedziałaby mi w głowie.

"WIDE AWAKE"
KATY PERRY

Dawid Rydzek: Niby wszystko zgrabnie zaśpiewane, a po poprzednim występie aż prosiło się o minimalizm, ale… szczerze? Nuda. NIE.

Marta Hołowaty: Może gdyby to jeszcze śpiewał Jake z Unique... Prawda jest taka, że głos Kitty i Tiny jest na poziomie licealnego chóru. Takiego nie z serialu. Takiego, który śpiewa na akademiach. NIE.

Marcin Rączka: Podoba mi się głos Kitty, fajnie brzmiał z głosem Jake’a, więc ogólnie na plus. O taki właśnie minimalistyczny występ aż się prosiło po wariactwie z "Applause". TAK.

Kasia Koczułap: Nuda, nuda, NUDA. Weźcie się w tym Glee ogarnijcie - scenariuszowo i wokalnie też. Głos Jake’a naprawdę był kiedyś przyjemniejszy, teraz brzmi tylko poprawnie. Reszta też zupełnie bez polotu. NIE.

Michał Kaczoń: Poprawne, zachowawcze, nic szczególnego. Tak więc chyba też na NIE.

"ROAR"
KATY PERRY

Dawid Rydzek: Bardzo mi się podoba początkowo typowo musicalowy charakter tego występu. W końcu nie ograniczyło się to do jakiegoś zwykłego występu na scenie, ale ktoś zaczął śpiewać w połowie sceny. Więcej czegoś takiego! Potem jest już jednak bardziej tradycyjnie i przewidywalnie. Jak zwykle wielka scenografia i kostiumy, która znikąd pojawia się w liceum w McKinley… Nie porwało mnie to specjalnie, widzieliśmy w Glee już lepsze numery na koniec, ale "na bezrybiu i rak ryba", więc powiedzmy, że jestem na TAK.

Marta Hołowaty: Jako wielka fanka Katy załamałam ręce. Ja rozumiem, że są szkoły, w których w trakcie występów lata się na lianach, ale… Gołe klaty kończące się na portkach Tarzana i dalekie od apetyczności kostiumy dziewczyn? A do tego takie sobie śpiewanie? Dramat! O wiele lepiej wyglądała ta piosenka w Nowym Jorku, ale jak na moc drzemiącą w tym utworze, to sprawa została skopana. NIE.

Marcin Rączka: Ten wykon znów wypada podzielić na dwie części. Bujanie się na linie w McKinley High połączone z dżunglową scenerią wypadło w moim odczuciu karykaturalnie (NIE). Z kolei gdy kamera zaczęła pokazywać to samo wykonanie w Nowym Jorku i w końcu można było usłyszeć głos Lei, od razu zrobiło się przyjemniej (TAK).

Kasia Koczułap: Jestem dziś wyjątkowo surowa w swoich ocenach, ale po prostu nie da się inaczej. Daremny był ten odcinek Glee, niestety. I występ na koniec tylko potwierdza jego słabą formę. Część występu z McKinley wypada w ogóle pominąć milczeniem, ale i Nowy Jork nie zachwycił. Najbardziej to mi się podobała Demi i jej cudowna skala głosu, którą potrafi się bawić i wyciągać co trudniejsze nuty. Ale szczerze mówiąc, naprawdę można było zrobić dużo lepiej. Raczej NIE.

Michał Kaczoń: Oryginalna piosenka ani mnie ziębi, ani grzeje, a wykonanie Glee nie wniosło nic, co mogłoby sprawić, żebym nagle ją polubił. Kolejny raz przesadzona aranżacja McKinley aż bije po oczach, ale nowojorski kontrast już miły dla oka. Niemniej mało emocjonujące, więc chyba jednak na NIE.

NAJLEPSZY WYSTĘP ODCINKA

Dawid Rydzek: "Marry the Night" w wykonaniu Adama Lamberta. Ten występ dobrze wróży na przyszłość.

Marcin Rączka: Lambert wymiótł, ale zdecydowanie bardziej lubimy go w naturalnej wersji, bez makijażu.

Kasia Koczułap: Jestem bardzo zła na ten odcinek! Jak można było tak zmarnować potencjał Gagi i Katy? Można było wyciągnąć z tego tyle dobrego. A tak… Niestety. Oczywiście najlepszy występ to "Marry the Night", ale bądźmy szczerzy - nie miał żadnej konkurencji.

Marta Hołowaty: Powiem tyle - mam nadzieję, że żadna z gwiazd nigdy nie obejrzy tego odcinka, bo inaczej będzie szlochać w mankiet. Całość ratuje tylko "Marry the Night", świetny i niestety bezkonkurencyjny...

Michał Kaczoń: "Marry the Night" jak najbardziej, aczkolwiek to nielubiane przez pozostałych "Applause" zostało ze mną na dłużej. Tak że mój głos na ekipę z McKinley jednak.

Czytaj więcej: Recenzja odcinka "A Katy or a Gaga"

A teraz oddajemy głos czytelnikom...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj