Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Factor" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy siódmy odcinek piątego sezonu, zatytułowany "Puppet Master".
"INTO THE GROOVE"
MADONNA
Marcin Rączka: Dałem się nabrać, bo "Into the Grove" zapowiadało naprawdę ciekawy odcinek. Na Rachel i Santanę zawsze miło popatrzeć, mimo że tym razem robiły tylko za chórek (podobnie jak Lambert). Przypominam sobie lepsze występy nowojorskiej ekipy w tym sezonie, ale ten jak najbardziej oglądało i słuchało się bardzo przyjemnie. Jestem na TAK.
Kasia Koczułap: Jakieś takie mdłe i bez polotu. Niby nowojorska ekipa, ale wykonaniu tej piosenki zabrakło pazura. Przyznaję, że trochę się zawiodłam. Poza tym nie mogłam sobie w ogóle przypomnieć tego wykonania, więc to chyba nie świadczy o nim najlepiej. Raczej NIE.
Michał Kaczoń: Przyjemne, lekkie, niezła aranżacja, ale brakuje pazura, którego Adam Lambert mógłby dostarczyć, gdyby jego udział został lepiej wykorzystany. Mogło być zdecydowanie lepiej, jednak piosenka została ze mną na dłużej po emisji odcinka, dlatego ostatecznie umiarkowane TAK.
Mateusz Dykier: Istotnie, brakuje pazura, szczególnie ze strony Lamberta. Nie zmienia to faktu, że jest naprawdę przyjemnie. Jestem na TAK.
"YOU'RE MY BEST FRIEND"
QUEEN
Marcin Rączka: Kukiełki, czyli największy idiotyzm tego odcinka Glee. Nie wiem, kto na to wpadł, komu wydawało się to dobrym pomysłem i dlaczego. Nie chcę wiedzieć, ale marnowanie piosenki zespołu Queen na tańczące lalki to dla mnie profanacja. NIE.
Kasia Koczułap: Nie pozostaję mi nic innego, niż powtórzyć po moim przedmówcy - zmarnowanie piosenki Queen, tragiczna kukiełkowa aranżacja i nudne wykonanie. NIE.
Michał Kaczoń: Poprzez wykorzystanie kukiełek ogląda się to jak spektakl dla dzieci (co ponoć było też zamierzeniem, jako że Święto Dziękczynienia wiąże się często ze specjalnymi edycjami "Muppet Show"), jednak wypadło dość słabo. Zgodzę się z przedmówcami, że piosenkę Queen można było wykorzystać dużo lepiej. Głos Blaine’a potrafi wyciągać lepsze dźwięki, niż zaprezentował to w tym utworze. Także potwierdzam głos na NIE.
Mateusz Dykier: Wow. Kukiełki. Wow. Uszanowanko. Wow! A na poważnie - kukiełki… serio? Mimo że lubię głos Blaine’a, to jakoś tak bez polotu tutaj. Do tego cała choreografia z wykorzystaniem kukiełek jest jakaś taka mdła. Rozumiem, że pomysł miał być w zamierzeniu oryginalny i zabawny, ale wyszło infantylnie. NIE.
"NASTY" / "RHYTHM NATION"
JANET JACKSON
Marcin Rączka: Oglądając ten fragment odcinka, przypomniała mi się wypowiedź jednego z producentów Glee w materiale dodatkowym z pierwszym sezonem serialu. Wspominał tam, że z całej głównej obsady tańczyć umiał tylko aktor, który wcielał się w Artiego Abramsa, czyli bohatera jeżdżącego na wózku. Nie ma co marudzić - Jake wymiata. A i duecik z Marley wypadł sympatycznie. Pamiętacie ich mash-up "Crazy" i "You Drive Me Crazy" z początkowych odcinków czwartej serii? Zupełnie inna dynamika, ale chemia pozostała. TAK.
Kasia Koczułap: To było świetne! Nareszcie naprawdę udany występ w McKinley. Chemia Jake’a i Marley jest niezaprzeczalna, a sytuacja ich postaci w fabule nadała temu wykonaniu odpowiedni charakter i charyzmę. Trochę gniewnie, trochę emocjonalnie, a do tego fajna otoczka taneczna i odpowiedni dobór piosenek do mash-upa. Wszystko tu się udało. TAK.
Michał Kaczoń: Fajny, przesadzony pomysł, ciekawa choreografia, niezłe powiązanie piosenki z historią (humorystycznie streszczona w "poprzednio w Glee"), odniesienia do oryginalnego teledysku. Dobra zabawa i powrót do dobrej tradycji. Jestem na TAK.
Mateusz Dykier: Marley pokazała pazura, do tego jej głos dobrze współgra z głosem Jake’a. Świetny pomysł na czarno-białe odniesienia do oryginalnego teledysku. Choreografia zagrała, dźwięki i głosy także. Bardzo na TAK.
"CHEEK TO CHEEK"
FRED ASTAIRE
Marcin Rączka: A tego występu to nie potrafię skomentować. Dla mnie tutaj nie ma nawet właściwie czego. Wypada przemilczeć i napisać: NIE.
Kasia Koczułap: Mam dylemat przy tym wykonaniu. Will w końcu śpiewa bez dzieciaków i wychodzi mu to sto razy lepiej, bo on ma naprawdę niezły głos, a aranżacja jest zupełnie inna od tych, do których nas Glee przyzwyczaiło. Połączenie z Sue może niezbyt trafione, ale i tak chyba umiarkowane TAK ode mnie.
Michał Kaczoń: Potwierdzam słowa Kasi - Will bez dzieciaków i od razu jest lepiej. Choć piosenka mogła być zaśpiewana jeszcze mocniejszymi glosami, pomysł i aranżacja zaskakująco dały radę, a Will w towarzystwie Sue zaprezentował się lepiej niż Will w akompaniamencie New Directions. Także, zaskakująco, na TAK.
Mateusz Dykier: Tak, wiem, Will ma dobry głos i umie śpiewać, ale jakoś tak… aranżacja mnie nie zachwyciła, podobnie jak choreografia i ogólny pomysł. Wyszło mdło. Jestem na NIE.
"THE FOX (WHAT DOES THE FOX SAY?)"
YLVIS
Marcin Rączka: Tekst tej piosenki oddaje poziom Glee w piątym sezonie. No i jeszcze raz kukiełki. Za jakie grzechy scenarzyści zmuszają nas do próby oglądania czegoś tak słabego? NIE.
Kasia Koczułap: Trudno to w ogóle skomentować, bo... naprawdę? Naprawdę?! Nie mówiąc o tym, że ta aranżacja i próba łączenia finałowych numerów między tym, co w McKinley, i tym, co w Nowym Jorku, jest cały czas taka sama. NIE.
Michał Kaczoń: Kontynuując myśl poprzedników - za brak jakiegokolwiek uzasadnienia fabularnego dla wykorzystania utworu (chociażby poprzez pokazania tego jako sekwencji sennej, jak większość piosenek odcinka) należy się raczej NIE. Jednak biorąc pod uwagę, że ten utwór w wykonaniu Glee rozpoczął się jak pełna psychodela i coś tak złego, że aż dobrego, zaskakujące TAK. Ale to może też dlatego, że lubię oryginalną piosenkę. Swoją drogą warto odnotować sukces norweskiego duetu Ylvis, skoro nawet Glee, czyli najbardziej amerykański show, zdecydował się scoverować ich nagraną dla żartu piosenkę. Właśnie za stworzenie hitu o niczym i za psychodeliczny początek utworu w Glee należy się TAK.
Mateusz Dykier: Najlepiej podsumowuje to mina Lamberta, mówiąca: "co ja tutaj robię?!". O dziwo głosy dobrze ze sobą współgrają, a cała choreografia i pomysł jest tak idiotyczny, że aż może się podobać. Może, podobnie jak w poprzednim "The Glee Factor", powiem: oglądając, średnio może się to podobać, ale słuchając, jestem na TAK.
NAJLEPSZY WYSTĘP ODCINKA
Marcin Rączka: Jake i Marley w mash-upie Janet Jackson.
Kasia Koczułap: Zdecydowanie mash-up Marley i Jake’a. Takich wykonań chcę w McKinley słyszeć więcej!
Michał Kaczoń: Zdecydowanie i z dużym uśmiechem potwierdzam wybór poprzedników. "Nasty" / "Rhytm Nation" to najlepszy utwór odcinka. To miejsce należy się za dynamizm, choreografię, odwołania do stylistyki teledysku oraz tak dobrze zmiksowany mash-up, że momentami aż niezauważalny. Więcej takich utworów!
Mateusz Dykier: W ogóle przyznajmy szczerze, że wykonania w tym odcinku stały na naprawdę niezłym poziomie, co widać po ocenach. Nie jest najgorzej, choć w wielu zabrakło pazura, kropki nad "i". Takie to momentami wszystko mdłe i ugrzecznione było. Niemniej najlepszym wykonaniem był mash-up "Nasty" / "Rhytm Nation". W pełni się zgadzam z poprzednikami.
A teraz oddajemy głos czytelnikom...