Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Project" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy piąty odcinek piątego sezonu zatytułowany "The End of Twerk".

"YOU ARE WOMAN, I AM MAN"
FUNNY GIRL

Marcin Rączka: Musicalowe występy nigdy nie były moimi ulubionymi w Glee, ale na tle tego, co można było oglądać w tym odcinku w McKinley, występ Lea i jej partnera wypada uznać za małe dzieło sztuki. TAK.

Dawid Rydzek: Ale się przestraszyłem nowej fryzury Lea! Całe szczęście, że to tylko peruka. Występ "bez szału", ale wystarczająco dobry, żeby być na TAK.

Kasia Koczułap: A mnie się bardzo podobało! Musicalowe występy są jednymi z moich ulubionych, głos Lei jest urzekający, a w połączeniu z wokalem Ioana i jego walijskim akcentem… Wow! Świetne wykonanie wspaniałej piosenki. A na dodatek to zostało jeszcze bardzo dobrze zagrane mocjami. Lea i Ioan mają niezłą chemię. Chcę więcej. Duże TAK.

Michał Kaczoń: Na plus, proste, lekkie, bardzo Rachelowe. Zaskakująco (mimo różnicy wieku) nawet lekka chemia wywiązała się między bohaterami. Może to dzięki  spojrzeniom Rachel? Jakby nie było, TAK się należy.

"BLURRED LINES"
ROBIN THICKE FEAT. T.I. I PHARRELL

Dawid Rydzek: Kiedy ostatni raz słyszeliśmy śpiewającego Willa Schuestera? Jakoś ze dwa sezony temu chyba. I mogło tak zostać. Nie pomogło też, że nie występował sam - i tak jestem na NIE.

Marcin Rączka: Już sama piosenka jest tragiczna, a co dopiero w wykonaniu bohaterów Glee. To nie jest utwór, który z powodzeniem można coverować. Nie mówiąc już o tym że jego wykonawca (niejaki Robin Thicke) zupełnie śpiewać nie potrafi i niedawno udowodnił to w jednym z odcinków brytyjskiego X Factora. NIE.

Kasia Koczułap: Dokładnie tak, jak mówi Dawid - śpiewający Will to nie jest dobry pomysł. Naprawdę nie powinni byli tego robić. Naprawdę. NIE.

Michał Kaczoń: Lubię oryginalny utwór, ale oglądanie Willa z dzieciakami, które wyginają śmiało ciało w rozerotyzowanym tańcu idealnie opisuje angielskie słowo awkward. Czułem się nieswojo oglądając ten utwór, a w szczególności słuchając Willa broniącego tak zażarcie "twerkowania". Zbyt dziwna ścieżka. NIE.

"IF I WERE A BOY"
BEYONCÉ

Marcin Rączka: Może wyjdzie ze mnie jakaś polityczna niepoprawność i nietolerancja, ale za Alexem Newellem nie przepadałem już w The Glee Project i w samym Glee jego obecność jest dla mnie zupełnie niepotrzebna. Podobnie jak solówki takich hitów jak "If I Were A Boy" Beyonce w jego wykonaniu. NIE.

Dawid Rydzek: W The Glee Project też nie był moim ulubionym bohaterem (niech powróci Lindsay Pearce, ładnie proszę!), ale tam prezentował się nienajgorzej. A w Glee w ogóle nie przypomina tego samego człowieka, który fenomenalnie zaśpiewał "I Am Changing" w finale pierwszego sezonu reality show Oxygen. Nie dość, że rola bardzo irytująca (to nie kwestia tolerancji, tylko tego, że jest fatalnie napisana, a postać zupełnie się nie rozwija), to jeszcze repertuar jaki trafia się Newellowi jest beznadziejny. Nie, nie że to słabe utwory, ale to po prostu takie, które w ogóle nie pasują do jego głosu. I "If I Were a Boy", które spotkało się z moim stanowczym NIE, bezlitośnie to demaskuje.

Kasia Koczułap: Nie znam The Glee Project, więc nie mogę się do niego odnieść, ale ten występ zupełnie mnie nie porywał. Postać Unique jest mi obojętna, i zgadzam się, że scenarzyści nie podołali przy jej tworzeniu, ale to głos Alexa jest tu problemem. Ta piosenka świetnie zdemaskowała wszystkie jego słabości. NIE.

Michał Kaczoń: Znowu pewne uczucie dziwności, słuchając Unique wyśpiewującą piosenkę Beyonce. Większy ładunek emocji niż oryginał, chłopak ma nawet ładny głos, ale cała otoczka tak dziwna, że aż trudno w nią uwierzyć. NIE.

"WRECKING BALL"
MILEY CYRUS

Marcin Rączka: Marley złamane serce. Sama piosenka wypadła przyzwoicie i kto wie, czy nie lepiej, niż w oryginale. W takich chwilach tęsknię jednak za solówkami Lei Michele, które oddziaływały znacznie mocniej i czuć było w nich więcej emocji. Bez szału i nie wystarczająco, by być na TAK. Marley stać na więcej.

Dawid Rydzek: Czemu ona musiała tak po prostu wyjść na scenę i zacząć śpiewać na jej środku? Czy nie mogła iść szkolnym korytarzem i to robić? Mogłaby np. próbować przecisnąć się przez tłum innych uczniów. Byłoby bardziej musicalowo i nieco inaczej niż zwykle. A tak wygląda to tak jakby twórcom Glee już się po prostu nie chciało. Marley oczywiście bezbłędna, ładne też nawiązanie to teledysku (choć aktorka rzecz jasna bardziej ubrana!) Miley Cyrus, choć wydaje mi się, że można było to zrealizować jeszcze lepiej. Ale ogólnie jak najbardziej TAK.

Kasia Koczułap: A ja pierwszy raz zobaczyłam u Marley prawdziwe emocje. W tej piosence jej głos wybrzmiał naprawdę dobrze i moim zdaniem to niezły występ. Też powiedziałabym, że nawet lepszy od oryginału. Na to wykonanie był przynajmniej jakiś pomysł. TAK.

Michał Kaczoń: W tym momencie musiałem wyłączyć odcinek, bo jego głupota/tandetność aż mnie przytłoczyła. Zastanawiające, że Miley Cyrus, z której się tutaj nabijają na początku zgodziła się na puszczenie tej piosenki. To poza tym minus nowego Glee – skupienie na nowych utworach, nie wnoszenie do nich nic nowego, tylko podkreślanie ich popularności. Zero rewitalizacji, zero świeżości. Zdecydowane NIE, zwłaszcza za tandetną aranżację.

"ON OUR WAY"
THE ROYAL CONCEPT

Marcin Rączka: Klasyczny występ grupowy na koniec odcinka, jak zwykle bez pomysłu, z użyciem kręcącej się karuzeli na środku sceny. Dla mnie prostackie i zwyczajnie słabe. Aż szkoda, że na koniec tego słabego epizodu nie zafundowano nam jakiegoś ładnego wykonania z Nowego Jorku w wykonaniu Lei i Kurta. NIE.

Kasia Koczułap: Ojej. Kompletna porażka. Szczytem kiczu było to śpiewanie w biegu, trzymając się za ręce. Nie wiem, kto odpowiada za choreografie w tym serialu, ale powinno się go zwolnić. Bez referencji. NIE.

Dawid Rydzek: Wiem, że ja się starzeję i że ten serial jest coraz mniej dla mnie, ale jak patrzę na to wykonanie, to mam wrażenie wręcz, że twórcy cofają się w rozwoju i robią teraz Glee dla jeszcze młodszego widza niż pięć lat temu. Mówię NIE z podobnych powodów jak przedmówcy.

Michał Kaczoń: To ja znowu trochę się wyłamuję ze schematu, bo kiedy już odobraziłem się i ponownie uruchomiłem odcinek i usłyszałem ten utwór to pomyślałem sobie, że to pozytywna piosenka na zakończenie – skoczna i optymistyczna, rzeczywiście nieco w stylu starego Glee. Aranżacja sceny też mi się podobała, także umiarkowanie na TAK.

NAJLEPSZY WYSTĘP ODCINKA

Marcin Rączka: Zamiast tanich hitów z McKinley High, zdecydowanie bardziej wolę musicalowy wykon Lea i jej piękny uśmiech w nowej fryzurze.

Kasia Koczułap: Szalenie irytujące jest to, że już teraz w Glee praktycznie nie ma w czym wybierać. Jedno, a jeśli mamy szczęście, to dwa wykonania do czegoś się nadają, a resztę należy pominąć milczeniem. W tym odcinku najlepsi byly oczywiście Lea i Ioan w musicalowej odsłonie.

Dawid Rydzek: Ja może postawię jednak na "Wrecking Ball", utwór nieco żwawszy i chyba lepiej wypadł po prostu niż początkowe "You Are Woman, I Am Man".

Michał Kaczoń: "You Are Woman, I Am Man", bo Rachel to jednak klasa sama w sobie i nawet kiedy śpiewa taki nie do końca porywający utwór musicalowy potrafi sprawić, że widz nie może przestać na nią patrzeć. Dobra robota, Lea.

A teraz oddajemy głos czytelnikom...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj