Stylistyka retro cieszy się ogromną popularnością w grach. Wielu deweloperów decyduje się na staroszkolną, pikselową estetykę. Nie oznacza to jednak, że na rynku dostępnych jest wiele produkcji, które nawiązują do dawnych lat czymś więcej aniżeli tylko oprawą. Na ten rok planowana jest jednak premiera gry The Messenger, tworzonej przez kanadyjskie studio Sabotage. Miałem okazję przedpremierowo zapoznać się z tym tytułem i jednego jestem pewien – osoby tęskniące za klasycznymi, 8-bitowymi platformówkami mają na co czekać. The Messenger opowiada historię młodego wojownika ninja – tytułowego posłańca, którego wioska została najechana przez demoniczną armie.Młodzieńcowi zostaje powierzona misja doręczenia zwoju, który ma mieć istotną rolę dla przyszłości jego rodu. I chociaż w teorii brzmi to jak niezbyt porywająca i całkiem poważna historia, to szybko okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Upchano tu mnóstwo humoru, a pewne dialogi są autentycznie zabawne. Widać to szczególnie podczas rozmów ze sklepikarzem czy bossami. Najbardziej rozbawiła mnie chyba wymiana zdań z pewnym golemem – nie będę jednak nic więcej zdradzał, warto zobaczyć to na własne oczy. Również sama rozgrywka wypada tu bardzo ciekawie. Początkowo wydaje się, że mamy tu do czynienia z bardzo typową platformówką, a nasz bohater ma ograniczoną pulę ruchów – ot, możemy biegać, skakać i ciachać przeciwników mieczem. Szybko odkrywamy jednak, że wraz z postępami w zabawie odblokowujemy kolejne zdolności, takie jak możliwość chwytania się ścian czy linka z hakiem, pozwalająca nam na przyciąganie się do wrogów i elementów otoczenia. Nie zabrakło tu również... drzewka talentów, dzięki któremu za zdobywane podczas zabawy kryształy możemy rozwinąć naszego Posłańca o kolejne punkty zdrowia, energii czy np. zmniejszyć odnoszone przez niego obrażenia. Tu warto jednak jeszcze raz podkreślić - The Messenger to platformówka, a nie metroidvania czy roguelike, czyli gatunki tak popularne ostatnimi czasy wśród niezależnych twórców. Nie ma tu losowo generowanych poziomów czy zwiedzania skomplikowanych korytarzy i odkrywania nowych przejść i skrótów po zdobyciu kolejnych elementów wyposażenia. Nie ma tu również prób uczynienia z tej gry dwuwymiarowej wersji Dark Souls. Oprawa audiowizualna, na którą zdecydowano się w grze z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu. To stuprocentowe retro i zarówno pod względem grafiki, jak i udźwiękowienia mamy tu do czynienia z produkcją, która przywodzi na myśl klasyki Pegasusa... lub nieco późniejszych, 16-bitowych konsol. Wprowadzono tu bowiem możliwość podróżowania w czasie, co skutkuje pewnymi zmianami w oprawie.
fot. Devolver Digital
+5 więcej
Nie do końca spodobał mi się natomiast poziom wyzwania, który oferuje The Messenger. Gra nie jest przesadnie wymagająca, szczególnie po odblokowaniu jednej z pierwszych zdolności, która pozwala na niszczenie wrogich pocisków przy pomocy miecza. Kolejne poziomy pokonuje się bez większych trudności, ale nie brakuje tu też pewnych segmentów, które wydają się przesadnie trudne – najlepszym przykładem może być potyczka z jednym z bossów, przy której zginąłem kilkanaście razy, wcześniej ginąc zaledwie kilka. Nie jestem pewien, ile w tym było mojej winy i braku umiejętności, a ile czynników losowych. Miałem jednak wrażenie, że w pojedynku tym dużo zależało od szczęścia i od tego, jakie ataki zastosuje ten oponent – niektóre sprawiały bowiem wrażenie niemal niemożliwych do uniknięcia. Mimo tego The Messenger to bardzo pozytywne zaskoczenie, które powinno przypaść do gustu osobom spragnionym klasycznych platformówek. Czy jednak gra okaże się niezależnym hitem na miarę oferującego podobną rozgrywkę Shovel Knight? Trudno powiedzieć, bo branża gier niezależnych rządzi się swoimi prawami. Z całą pewnością jest to jednak projekt, który warto mieć na oku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj