Pierwszy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, The Amazing Spider-Man: Powrót do domu, ukazał się w Polsce 15 sierpnia 2012 roku. Razem z kolejnymi trzema albumami, które stanowiły testowy rzut kolekcji, zelektryzował rzesze polskich fanów. Wielu z nich wątpiło w sukces przedsięwzięcia, wróżąc rychłe zawieszenie serii. A jednak kolekcja na dobre ruszyła od 5 grudnia 2012 roku i po prawie dwóch latach od tego momentu, pod koniec października 2014 roku, dobiła do jubileuszowego, 50. numeru. Więcej, mimo iż początkowo wydawca kolekcji, medialny koncern Hachette, planował opublikowanie 60 tomów, dzięki rosnącej popularności serii (także w innych krajach) postanowiono rozszerzyć ją do 100 albumów.
W ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela co dwa tygodnie – w kioskach i salonikach prasowych, a także w formie prenumeraty – ukazują się zbiorcze wydania najbardziej znaczących komiksów w historii amerykańskiego wydawnictwa zwanego Domem Pomysłów. Część tytułów była już wcześniej dostępna w Polsce w ofercie innych wydawnictw, jednak wiele z nich to tytuły premierowe, na które czytelnicy czekali od lat.
Spośród 50 pierwszych komiksów z kolekcji wybraliśmy 10 (w tym 2 dwuczęściowe), które w naszej opinii są najbardziej godne uwagi.
10. {{k|Ultimates: Superludzie}}
[image-browser playlist="580209" suggest=""]Mark Millar stworzył wciągającą, nowoczesną fabułę, pełną humoru i rozmachu. Role poszczególnych superbohaterów w niektórych przypadkach nieco się przesunęły, ale nie to jest główną zaletą "Ultimates". Mimo że fabuła biegnie po zwyczajowym dla komiksów Marvela torze, to są tam niespodziewane momenty mocno zmieniające ogólny wydźwięk tej historii. A kulminacją nie jest wcale olbrzymia rozwałka dokonana przez Hulka w Nowym Jorku (choć to, co robi na koniec tej walki Kapitan Ameryka, może niektórymi z czytelników wstrząsnąć), tylko bardzo, bardzo ludzki, bazujący na najniższych instynktach pojedynek pewnego superbohaterskiego małżeństwa. No cóż, właśnie taki jest świat Ultimates.
9. Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz. Tom 1 i Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz. Tom 2
[image-browser playlist="580210" suggest=""]To pierwsze z prawdziwego zdarzenia spotkanie polskich czytelników ze scenarzystą Edem Brubakerem, specjalistą od klimatycznych, mrocznych fabuł. To spełniający się zły sen Kapitana Ameryki. To historia, która nie powinna była powstać, nikt jej nie chciał, bo przecież nie powinno szargać się świętości. To jedna z najbardziej dorosłych opowieści Marvela, w której razy rozdawane są sprawiedliwie - i ci dobrzy, i ci źli doświadczają zgubnej, destrukcyjnej mocy kosmicznego artefaktu. No i w końcu, na motywach tego komiksu zrobiono film, a to chyba o czymś świadczy, prawda?
8. The Amazing Spider-Man: Narodziny Venoma
[image-browser playlist="580211" suggest=""]W tym miejscu miała być "Mroczna Phoenix", spokojnie mógłby się też znaleźć "Niemy krzyk" z Hulkiem, a tymczasem wybraliśmy mocno wybiórczą opowieść o tajemniczym, czarnym kostiumie Spider-Mana. Dlaczego? Ponieważ ten zestaw pokazuje Marvela w pigułce. Scenopisarskie niedociągnięcia, dziwne zwroty akcji, bombastyczne dialogi i nawet ambitne starania (opowieść o dzieciństwie Mary Jane) po latach od premiery jakimś cudownym zrządzeniem losu zmieniają się w pełne oldschoolowego uroku zalety. Dzisiejsze komiksy Marvela często cierpią na brak podobnego luzu, a o precyzyjnie opracowanych eventach, choć czyta się je zazwyczaj bardzo dobrze, to wspominając historie w rodzaju Narodzin Venoma można śmiało powiedzieć: "To już nie to samo".
7. 1602
[image-browser playlist="580212" suggest=""]
1602 jest przykładem narratorskiego kunsztu Neila Gaimana. Marvel nigdy nie stronił od eksperymentów, historia Gaimana jest jednak czymś więcej. To opowieść o ciągłej obecności mitu w kulturze, sprawnie mieszająca fakty historyczne z totalną fikcją. Gaiman umiejętnie porozdzielał role grupie Marvelowskich postaci, jednocześnie przygotowując kilka niespodzianek, w tym jedną bardzo dużą. Spokojnie można z tego materiału wyprodukować interesujący serial bądź wysokobudżetowe widowisko.
6. The Amazing Spider-Man: Ostatnie łowy Kravena
[image-browser playlist="580213" suggest=""]The Amazing Spider-Man: Ostatnie łowy Kravena na pierwszy rzut oka wydają się być kolejną z setek nieskomplikowanych (lub pozornie skomplikowanych) Marvelowskich fabuł, w których Spider-Man toczyć będzie zwycięski bój z którymś z powracających jak zły sen przeciwników. Tymczasem, jeśli szukać dla tej historii punktu odniesienia, to spokojnie można przywołać Batman: Zabójczy żart ze scenariuszem Alana Moore'a. DeMatteis nie ma co prawda finezji Brytyjczyka, a jednak jego historia ma moc! Pojedynek z Kravenem okazuje się być bardzo symboliczny i dla wielu czytelników niezapomniany. To opowieść o uświadomieniu sobie własnej śmiertelności, z serią niezapomnianych (mężczyzna kopiący grób), klimatycznych kadrów.
5. Ród M
[image-browser playlist="580214" suggest=""]Ród M jest prawie jak baśń. Oto superbohaterowie dostają świat, w którym spełniają się ich marzenia. Gdyby nie przypadłości wielokrotnie pranego mózgu Wolverine'a, uniwersum Marvela pogrążyłoby się w pozornie cukierkowej - z punktu widzenia od zawsze dążącego do supremacji mutantów Magneto - wizji świata. Scenariusz Bendisa jest zaskakujący i chyba najlepiej, może obok "Mrocznej Phoenix", ukazuje niebezpieczny potencjał kryjący się za mocami mutantów. Nie na darmo przywołałem tu sagę Phoenix - czy zauważyliście, że najmocniej uniwersum Marvela są w stanie potrząsnąć kobiety?
[image-browser playlist="580215" suggest=""]
Chyba nigdy dotąd w komiksach Marvela forma tak ściśle nie współpracowała z treścią. Pal licho zbyt mocno nasycone kolory tego wydania - ta opowieść jest jak alkoholik w ciągu, jak uciekający pociąg. Poszarpana fabuła i narracja jest jak wyprawa w umysł nękanego eksperymentami Wolverine’a, całkowicie tłumaczy jego skomplikowaną, zadziorną osobowość. I jeszcze te dziesiątki, setki narysowanych kabli i dymki, w których zamiast zwykłych, ludzkich rozmów mamy stopniowane, wyrażane głównie komendami szaleństwo. Aż do totalnego uwolnienia, które na zawsze naznaczy najpopularniejszego z mutantów.
3. Planeta Hulka. Tom 1 i Planeta Hulka. Tom 2
[image-browser playlist="580216" suggest=""]
Oto opowieść czerpiąca z klasycznych dla popkultury motywów. W "Planecie Hulka" czytelnicy odnajdowali podane jak na dłoni odniesienia do historii o Spartakusie czy "Gwiezdnych wojen". Najlepsze jest to, że mamy tu chwilę oddechu od superbohaterskich fabuł. "Planeta Hulka" to znakomity miks fantasy z science fiction, na dodatek interesująco eksplorujący motyw wybrańca. Tym razem, o ironio, okazuje się nim Hulk! Wysłany przez wrednych Iluminatów w kosmos, mający nigdy nie powrócić na Ziemię, ostatecznie rozbija się na planecie, na której - według słów twórców - znajdzie w końcu swój prawdziwy dom. Dom... Raczej doom... Hulk zaczyna od roli niewolnika, potem gladiatora, zbiera wokół siebie garstkę przedstawicieli innych ras i w końcu rzuca wyzwanie Imperium. "Planeta Hulka" to wspaniała opowieść z bohaterem, którego nigdy nie spodziewalibyśmy się w takiej roli.
[image-browser playlist="580217" suggest=""]Historia obrazkowa z - przełomowego dla amerykańskiego komiksu - 1986 roku. Frank Miller w najwyższej formie i historia, która po prostu boli - od momentu, gdy Matt Murdock krzyczy "Nienawidzę pieniędzy!", do chwili, gdy ląduje w zaułku między lumpami z Hell's Kitchen. Doświadczamy zaaranżowanego przez Kingpina, najbardziej spektakularnego upadku bohatera w dziejach Marvela. Polscy czytelnicy bardzo długo czekali na ten jeden z najbardziej znaczących komiksów w historii. Potwierdza on narracyjne mistrzostwo Millera, który właśnie wtedy, za sprawą Daredevila: Odrodzonego i Powrotu Mrocznego Rycerza, wkraczał do panteonu komiksowych twórców.
1. Marvels
[image-browser playlist="580218" suggest=""]Marvels to najlepsza rzecz, jaka wyszła spod szyldu tego wydawnictwa. Jest to komiks, który w najwyższym stopniu uchwycił potęgę mitu i jego wpływu na zwykłych ludzi. Superbohaterowie grają tu co prawda role drugoplanowe, ale ich symboliczna obecność w ludzkiej świadomości nigdy nie była mocniej zaznaczona. Dzięki przepięknym, fotorealistycznym kadrom Alexa Rossa współcześni herosi zyskali tam właściwy wymiar - nieskazitelnych fizycznie bogów i półbogów, jakże odległych od maluczkich i im niedostępnych. Marvels przepełnia zachwyt i smutek. To opowieść o zwykłym człowieku, fotografie, którego całe życie naznaczone jest wielkimi wydarzeniami z uniwersum Marvela. Ostateczne przesłanie, które dotyczy zrozumienia własnej roli w świecie, otrzymujemy na kadrach ostatniej planszy. Przesłanie z symbolicznym, drugim dnem. Jakim? To już zadanie dla dociekliwych, rozkochanych w uniwersum Marvela czytelników.