Zaczęło się od stosunkowo niewielkiego, kosztującego ledwie 11 mln dolarów filmu z 1979 roku. Wtedy to widzowie poznali tytułowego "ósmego pasażera Nostromo", śmiercionośną kreaturę zwaną ksenomorfem lub też po prostu obcym. Od tego momentu konsekwentnie za pomocą kolejnych filmów, gier czy książek wokół monstrum budowano fikcyjną rzeczywistość, którą dziś z racji swojej wielkości określa się mianem uniwersum.

Xenomorphus primus

Przestrzeń kosmiczna. Daleka przyszłość. Załoga transportera Nostromo będąca w trakcie podróży na Ziemię odbiera nieznany sygnał dochodzący z pobliskiej planety. Podczas poszukiwania nadawcy jeden z członków ekipy zostaje zaatakowany przez nieznaną istotę. Rozpętuje się piekło, a potworny ksenomorf pozbywa się kolejnych jednostek, by w końcu zostać pokonanym przez Ellen Ripley.

Tak wyglądała pierwsza historia z całego uniwersum i do dziś - jak to zwykle bywa - uznawana jest ona za najlepszą. Ridley Scott powołał do życia jedną z najważniejszych heroin w historii kina, a także stworzył ponadczasowy horror, który wzbudza strach nawet u najodporniejszych widzów. Reżyser wyszedł z założenia, że im mniej, tym lepiej, więc kreaturę zaprojektowaną przez H.R. Gigera właściwie przez cały seans ukrywał w cieniu, po to by dopiero w finale pokazać ją w całej okazałości.

[video-browser playlist="630132" suggest=""]

Xenomorphus sequelitis

Co prawda produkcja Scotta pozostaje niedoścignioną, ale będący jej kontynuacją Aliens uznawany jest powszechnie za jeden z najlepszych sequeli w historii. James Cameron wprowadził więcej akcji i podniósł stawkę - ludzie musieli mierzyć się nie z jednym, ale z całą zgrają ksenomorfów. Charakterystyczne dla sequeli motto "więcej, lepiej, bardziej" sprawdziło się lepiej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

[video-browser playlist="631795" suggest=""]

Na tych dwóch filmach - być może niestety - seria się nie skończyła. W historii kina zapisał się także Obcy 3, ale nie ze względów pozytywnych. Obraz, za kamerą którego stanął ostatecznie David Fincher, jest prawdopodobnie najbardziej trapionym problemami produkcyjnymi filmem wszech czasów. Studio nie wiedziało, w jakim kierunku powinna podążyć historia, rozważano wiele rożnych scenariuszy i przymierzano do projektu kilku reżyserów. Stery objął początkowo Vincent Ward, ale został zwolniony tuż przed rozpoczęciem zdjęć. Na ostatnią chwilę zatrudniono wspomnianego Davida Finchera, jednak produkcyjne piekło tak czy inaczej rozrastało się z każdym kolejnym dniem.

Polecamy: Oficjalna polska strony gry "Obcy: Izolacja".

Debiutujący wtedy Fincher pod naciskiem studia zaczął kręcić film z niedokończonym scenariuszem, a producenci ciągle wtrącali się i mieszali mu szyki. Reżyser - rzecz jasna niechętnie - wykonywał wszystkie polecenia przełożonych, ale ci cały czas "wiedzieli lepiej". Po tym, gdy zakończył on prace nad filmem, producenci jeszcze raz zabrali się do montażu całości, nie pytając nikogo o zgodę.

[video-browser playlist="631797" suggest=""]

Dziś nie ma wątpliwości, że przeszkadzanie Fincherowi było fatalnym pomysłem - zupełnie odcinająca się od finału Decydującego starcia fabuła spotkała się z ogromną krytyką, podobnie jak niemal wszystkie inne aspekty Obcego 3. Późniejsze lata objawiły zaś talent Davida Finchera, który ma na koncie filmy właściwie wyłącznie kultowe (Fight Club) i wybitne (Siedem, The Social Network). Niemniej niedługo po kolonii kryminalistów walczących z ksenomorfem przyszło coś jeszcze gorszego...

Tak jak Fincher wyrzekł się Obcego 3, tak Joss Whedon nie przyznaje się do Obcego: Przebudzenia. Scenarzysta 4. części twierdzi, że wszystko, co można było zrobić źle, tak właśnie zostało zrobione. Czy twórca Avengers ma rację, czy po prostu na początku kariery nie był jeszcze tak dobrym filmowcem jak teraz? Reżyser Przebudzenia, Jean-Pierre Jeunet, też nie jest jednoznaczną przyczyną porażki - ma przecież na swoim koncie wiele powszechnie docenianych filmów, np. Amelię czy "Miasto zaginionych dzieci". Niemniej obraz okazał się – przynajmniej częściowo – gwoździem do trumny całej serii, co wiązało się zarówno z kuriozalnymi rozwiązania fabularnymi (Ripley zostaje sklonowana i staje się pół człowiekiem, pół obcym), jak i szalenie wtórną realizacją techniczną.

[video-browser playlist="631799" suggest=""]

Xenomorphus crossoveris

Obcy nie doczekał się 5. części sagi, ale na ekranie pojawiał się jeszcze trzykrotnie. Swój powrót zawdzięcza słynnemu komiksowi z 1989 roku pod tytułem "Alien vs Predator", w którym po raz pierwszy pokazano starcie dwóch słynnych filmowych monstrów. Pomysł producentom tak się spodobał, że postanowili przedstawić go kinowej społeczności.

[video-browser playlist="631801" suggest=""]

Debiutujący w 2004 roku Obcy kontra Predator pokazał rzeczywistość, w której Ziemia służyła Predatorom za miejsce odbywania rytuału przejścia. Co 100 lat rasa, z którą walczył w 1987 roku Arnold Schwarzenegger, odwiedzała Układ Słoneczny i polowała na ksenomorfy. Przedstawiony w filmie konflikt okazał się zaś wyjątkowy, bo nie była to kolejna łatwa wygrana atakujących. Podczas starcia do ciała jednego z Predatorów przedostał się embrion Obcego, dając w rezultacie krzyżówkę obu ras… i materiał na kolejny film.

[video-browser playlist="631803" suggest=""]

O ile obraz Paula W. S. Andersona spotkał się z ogromną krytyką, tak sequel braci Strause został właściwie przez nią zmiażdżony. Koncept hybrydy z filmu Obcy kontra Predator 2 wskazywał na jawne zmęczenie materiału i wbrew oczekiwaniom znany z komiksów Predalien był nie początkiem czegoś nowego, ale końcem kolejnej serii osadzonej w tym uniwersum.

Czytaj także: Gra "Obcy: Izolacja" oceniana bardzo wysoko

Franczyza dziś stoi przede wszystkim Prometeuszem. Po 33 latach do tematu ksenomorfów powrócił sam Ridley Scott, reżyser pierwszego Obcego. Początkowo film miał być jego prequelem, jednak z każdą kolejną wersją scenariusza obraz oddalał się od pierwowzoru z 1979 roku. W efekcie otrzymaliśmy historię osadzoną w znanym już nam świecie, choć tylko lekko nawiązującą do tego, co widzieliśmy wcześniej. Zła passa serii rozpoczęta przy okazji filmu Davida Finchera nie została jednak przełamana – co prawda projekt nie okazał się taką porażką artystyczną jak Przebudzenie, Obcy kontra Predator i jego sequel, ale wciąż uznaje się go raczej za spory zawód.

[video-browser playlist="631805" suggest=""]

Xenomorphus gameris

Zaczęło się od filmów, ale potencjał w "Obcym" szybko zwietrzył przemysł elektronicznej rozgrywki. Gra "Alien" wydana w 1982 roku na Atari 2600 była pierwszą produkcją ze złowrogą kreaturą H. R. Gigera w tytule, ale daleko jej było do pierwszej produkcji Ridleya Scotta. Opierała się bowiem w dużej mierze na koncepcie "Pac-Mana" i szybko okrzyknięto ją jego nieudanym klonem. Zamiast kolorowej kuleczki i duszków mieliśmy do czynienia z człowiekiem kolekcjonującym jaja ksenomorfów i uciekającym przed stworami. Pomimo tej porażki świetlana przyszłość dla Obcego w grach wideo właśnie się rozpoczynała.

Po sukcesach filmów (bo pomimo różnej ich jakości nie było części, na której studio byłoby stratne) kolejne gry rosły jak na drożdżach. "Alien" (1985) na C64 i ZX Spectrum oraz "Aliens: The Computer Games" (1986), również na C64 i ZX Spectrum, w dużej mierze opierały się na filmowych odpowiednikach. W latach 90. gry wideo z Obcym również mocno trzymały się na rynku. W tamtych latach otrzymaliśmy aż 7 produkcji lepszych bądź gorszych, w tym jedną szczególnie godną polecenia: "Alien 3" (1993) na przenośną konsolę GameBoy.

Czytaj także: Renesans gatunku horrorów w grach wideo

Nawet kiedy filmowe serie na chwilę się zatrzymały, w grach zainteresowanie Obcym ciągle się utrzymywało. Samych gier nie było co prawda tak wiele jak przed laty, ale wciąż tworzono rebooty, resety i opowiadano zupełnie nowe historie. Wydany w 1999 roku FPS "Alien vs Predator" odniósł spory sukces i przetarł szlaki dwóm wspomnianym filmom kinowym.

[video-browser playlist="631807" suggest=""]

Niestety większość z tych produkcji, które ukazały się po 2000 roku, to gry, o których lepiej nie pamiętać. Największe faux pas popełniono zaś przy okazji wydania Aliens: Colonial Marines, na którym recenzenci nie zostawili suchej nitki. Szumnie zapowiadana gra nie tylko nie spełniła pokładanych w niej wysokich oczekiwań, ale okazała się całkowitym niewypałem żerującym na popularnej marce. Teraz, wraz z nadejściem gry Obcy: Izolacja ("Alien: Isolation"), jest nadzieja, że uniwersum w grach odżyje na nowo.

[video-browser playlist="631809" suggest=""]

Xenomorphus invictus

Przerwy pomiędzy kolejnymi filmami i grami wypełniają często osadzone w tym samym uniwersum powieści i komiksy. Do tej pory ukazało się aż 18 tych pierwszych (nie licząc tytułów opartych bezpośrednio na scenariuszach filmowych) i niezliczona ilość tych drugich. W komiksach możemy też zobaczyć crossovery, które – przynajmniej na razie – na duży ekran nie trafiły. Na ich kartach z Obcym mierzyli się już Sędzia Dredd, Zielona Latarnia, Batman, Superman, a nawet Terminator.

Co ksenomorfa nie zabije, to go wzmocni. Wątpliwej jakości odsłony filmowe i nieudane gry komputerowe paradoksalnie tylko wzmacniają siłę marki. Bo choć ludzie i Predatorzy mogą w kolejnych produkcjach odnosić zwycięstwa, Obcy jest po prostu nieśmiertelny.

Współpraca: Michał Czubak


Gra "Obcy: Izolacja" już w sprzedaży w wersji na konsole PS4, PS3, Xbox 360, Xbox One oraz na komputery PC.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj