Po Krwawych Godach, w których śmierć poniosło wielu członków rodziny Starków, Lannisterowie nadal zasiadają na Żelaznym Tronie i nie zamierzają oddać władzy. Nieugięty Stannis Baratheon odbudowuje swoje wojsko w Smoczej Skale, podczas gdy bezpośrednie zagrożenie pojawia się na południu. Zaprzysięgły wróg Lannisterów, Oberyn Martell - zwany Czerwoną Żmiją z Dorne, przyjeżdża do Królewskiej Przystani, by wziąć udział w ślubie Joffreya z Margaery Tyrell. Zdziesiątkowane zastępy Straży Nocnej nie mają szans obronić na północy Muru przed Dzikimi dowodzonymi przez Mance’a Raydera. Za zastępami Dzikich podąża największy wróg - Inni. Daenerys Targaryen, jej trzy smoki i armia Nieskalanych wyruszają oswobodzić Meereen, największe miasto w Zatoce Niewolników. Jeśli Daenerys osiągnie swój cel, może zdobyć wystarczająco dużą flotę, by wypłynąć nią do Westeros i odzyskać Żelazny Tron. Czwarty sezon Gry o tron można oglądać w każdy poniedziałek o 22.00 w HBO.

DAWID RYDZEK: W jaki sposób próbujecie przebić trzeci sezon?

SIBEL KEKILLI: To wyzwanie. Już podczas oglądania pierwszego sezonu towarzyszyło nam wrażenie: "I jak teraz zrobić coś lepszego?". Z takim założeniem powstał więc drugi sezon, jeszcze bardziej złożony i efektowny, a następnie trzeci. Jak przebić zaś ten ostatni? Nie da się… a może jednak? (śmiech) Więcej nie zdradzę.

Nigdy nie wiadomo, kto przeżyje, a kto zginie. Obawiasz się o losy Shae?

Już na samym początku, podczas zdjęć do pierwszego sezonu rozmawiałam z George'em R. R. Martinem i prosiłam go: "Jest szansa, żeby moja postać nie umarła? Ładnie proszę!". I podziałało, przynajmniej na razie.

Czytałaś serię "Pieśni Lodu i Ognia"?

Nie, aczkolwiek zrobiłam to z wyboru. Kiedy zostałam zaangażowana do tego projektu, Dan [Weiss] i David [Benioff] powiedzieli mi, że Shae będzie różniła się nieco od swojego książkowego pierwowzoru. Gram więc tę postać, która pojawia się w scenariuszach odcinków, a nie powieściach George’a Martina.

Co na to fani? Z jakimi reakcjami się spotykasz?

Jestem nieco staroświecka – nie mam Twittera, mam tylko Facebooka. Te relacje są więc siłą rzeczy trochę ograniczone, ale czuję się niezmiernie wyróżniona, że biorę udział w projekcie, który ma tak zagorzałych fanów. Fascynujące, jak oni "kochają kogoś nienawidzić" albo "uwielbiają kogoś kochać"! W przypadku Shae jest różnie, bo nie do końca wiadomo, czy jej związek z Tyrionem wyjdzie mu na dobre czy nie.

A sama oglądasz Grę o tron?

Muszę się przyznać, że przez pierwsze dwa sezony nie oglądałam. Głupio mi było oglądać coś, w czym gram, ale po pewnym czasie zaczęłam się wstydzić tego, że nie wiem pewnych rzeczy. Kiedyś wskazałam ręką na młodego blondyna i zupełnie szczerze spytałam kogoś z ekipy: "Kto to jest?". A ten zaskoczony odpowiada: "Jak to, nie wiesz? To król Joffrey!". Wiedziałam oczywiście, że jest postać króla, czytałam scenariusze, ale nie widziałam nigdy jego twarzy. Wtedy stwierdziłam, że muszę zacząć oglądać serial i… uzależniłam się od razu.

Jak zareagowałaś na Krwawe Gody?

Chyba jak każdy z fanów. Do ostatniej chwili mówiłam sobie w myślach: "Nie, nie, nie zrobią tego, nie zrob…". A potem: "Nie wierzę, zrobili to, naprawdę to zrobili". Miałam nadzieję, że powtórzy się historia z "Dallas", kiedy cały sezon okazał się snem i Bobby wrócił. (śmiech)

Starkowie wtedy właściwie odpadli z tytułowej gry o tron. Tak kompletnej porażki tego rodu nie spodziewał się na początku całej historii chyba nikt.

Te wszystkie niespodzianki wynikają według mnie z niejednoznaczności bohaterów. Nigdy nie wiemy, czy ktoś jest do końca zły. Jaime Lannister uchodził kiedyś za czarny charakter, teraz jest zaś ulubieńcem wszystkich. W Grze o tron nic nie jest czarno-białe, nie ma jasno określonych reguł, wszystko zawsze się może zmienić.

Westeros nie jest zbyt dobrym miejscem, szczególnie dla kobiet.

Z jednej strony na pewno, ale z drugiej wydaje mi się, że czuć, jak bardzo Dan i David kochają postacie kobiece. Nie służą one tylko za ozdobę, ale są bardzo rozbudowane. Shae dba o Sansę, bo uważa, że to nie miejsce dla niej; przejmuje się jej losem w stopniu, który znacznie przekracza jej obowiązki. Nie chce, żeby Sansa musiała przechodzić przez to, co wcześniej spotkało ją samą. Cersei jest z kolei jedną z największych manipulantek, a przy tym jest przecież kobietą.

Chciałabyś zagrać jakąś inną postać ze świata Gry o tron?

Myślę, że właśnie Cersei. To bardzo ciekawa postać do zagrania. Wśród fanów osiągnęła wspomniany już status "kochamy cię nienawidzić". Lena [Headey] jest za to w tej roli genialna i nie sądzę, że ktokolwiek, w tym ja, potrafiłby zagrać Cersei lepiej. Choć ja jestem ze swojej Shae bardzo zadowolona i nie oddałabym jej nikomu. Ona sama przez wiele przechodzi, w jej życiu cały czas coś się dzieje. Wciąż się przy tym zmienia, a to z punktu widzenia aktora jest najbardziej intrygujące.

Czemu według ciebie serial odniósł sukces na całym świecie?

Gatunek fantasy jest szalenie popularny, wystarczy spojrzeć tylko na "Harry’ego Pottera", "Władcę Pierścieni" czy "Hobbita". Poza tym to, co dzieje się w tamtych światach, w tamtych czasach, nie różni się tak bardzo od tego, co znamy my sami. Życie to jedna wielka historia o miłości, seksie, władzy i walce.

W Niemczech również zdarzało ci się grać w serialach. Jak to jest przesiąść się z "Tatort" do Gry o tron?

To jak przesiąść się z telewizji do kina. Robiąc serial HBO, czuję się, jakbym kręciła film. Mamy czas na próby z reżyserami jeszcze zanim przejdziemy do nagrywania. Często jestem proszona o przybycie do Londynu czy Belfastu na próby czytane – to jest naprawdę rzadkie. W Niemczech nawet przy filmach trudno o takie warunki pracy. Tam nigdy nie ma czasu, nie ma pieniędzy, wszystko robi się na gorąco. W HBO szanuje się pracę artystów. Wszystko się tutaj planuje i dba o najmniejsze szczegóły. Czasem lecę nawet kilka godzin tylko na kilkunastominutową przymiarkę kostiumu! Właściwie to nie, zmieniam zdanie. To nie jest jak kręcenie filmu, to lepsze niż kręcenie filmu.

Masz poczucie, że to wpływa na twoją grę?

Jasne! Przechodzenie przez te wszystkie stadia pozwala krok po kroku poznać swoją postać. Dzięki temu razem z nią się dojrzewa i rozwija. Gdy zaś przyjdzie pora na uczesanie i włożenie kostiumu, to wszystko się dopełnia i po prostu staję się Shae.

Serial słynie z częstych scen śmierci. Masz swoją ulubioną?

Ścięcie Neda Starka jest tu oczywistym wyborem, ale równie mocno w pamięci utkwiła mi śmierć Viserysa. Oblanie go płynnym złotem było naprawdę fantastyczne. Jeśli Shae miałaby umrzeć, chciałabym właśnie coś takiego, coś godnego zapamiętania!

Kto wtedy towarzyszyłby na ekranie Peterowi Dinklage'owi? Wasza para ma mnóstwo zwolenników wśród fanów.

To wszystko zasługa Petera. Cudownie się z nim pracuje. Kiedy kręciliśmy dopiero pierwszy sezon, a ja byłam jeszcze tym wszystkim przerażona, bardzo się o mnie troszczył i we wszystkim pomagał. Tak jest zresztą cały czas, bo nawet ostatnio, jak spotkaliśmy się w Los Angeles, po pewnym czasie napisał: "Sibel, wyglądałaś wczoraj na przygnębioną. Coś się stało?". Ma nieograniczone pokłady empatii i błyskotliwe poczucie humoru. Zawsze rzuca naprawdę wyszukane, inteligentne żarty, które trafiają w punkt. I tak, chcę wyjść za niego, ale on – ani jego żona – jeszcze o tym nie wiedzą.



[image-browser playlist="585475" suggest=""]Czwarty sezon Gry o tron można oglądać w każdy poniedziałek o 22.00 w HBO.





To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj