Metody walki z piractwem
Ofiary tego procederu mają zasadniczo trzy możliwości: 1. Uderzenie w producentów programów będących klientami sieci P2P. W 2005 roku amerykański koncern MGM wytoczył serię procesów sądowych producentom programu Grokster. Po szeregu przegranych spraw przez MGM w sądach niższych instancji sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który wydał przełomowe orzeczenie: producent klienta P2P może zostać uznany współwinnym łamania praw autorskich pomimo tego, że przestępstwa dopuścił się użytkownik tego programu. Przykład ten jednoznacznie pokazał, że wszelkiego rodzaju zrzeszenia twórców czy producentów mogą – i to z dużym prawdopodobieństwem sukcesu – pozywać zarówno operatorów sieci P2P, jak i twórców programów. Jeśli ta opcja nie przyniesie skutku, można zastosować drugą możliwość: 2. Uderzenie w osobę prywatną, niebędącą ani operatorem sieci, ani producentem klienta sieci P2P. Przedstawiona wcześniej specyfika działania sieci peer-to-peer, a konkretnie umożliwienie poszczególnym użytkownikom zarówno wysyłania, jak i pobierania plików, jest punktem zaczepienia w tego typu sprawach. Nieuprawnione udostępnienie jakiegoś materiału jest równoznaczne z łamaniem prawa autorskiego. Dwa lata temu kancelaria Anny Łuczak postanowiła przeszczepić na polski grunt rozwiązanie sprawdzone poza granicami Polski. Sposób ten polega na następujących krokach: a) Podpisanie przez kancelarię umowy z producentami filmów (bo sposób ten dotyczy akurat filmów). b) Specjalna firma namierza IP użytkowników pobierających nielegalne kopie materiałów. c) Po zdobyciu IP sprawa wędruje do prokuratury. d) Prokuratura składa wniosek do operatorów sieci o ujawnienie danych osobowych tych użytkowników. e) Kancelaria na podstawie akt sprawy kieruje listy z ofertą ugody ustalonej o określoną kwotę. Dzięki tej metodzie pisma z propozycją ugody otrzymało 100 tys. osób. Można rzecz jasna dyskutować nad skutecznością tego sposobu piętnowania piractwa internetowego, jednak fragment ten ma za zadanie pokazać, że istnieje taka możliwość domagania się opłat za „piracenie” multimediów. 3. Trzecią możliwością - w pewien sposób wiążąca się z poprzednim punktem – jest uderzenie we właściciela platformy udostępniającej pliki służące do wymiany materiałów. Przez długi czas, bo od 2008 roku, w internecie do publicznego użytku była dostępna strona KickassTorrents. Służyła ona do pobierania plików torrent, które z kolei uruchomione przez odpowiedni program, umożliwiały pobranie pożądanego materiału. Tymczasem miesiąc temu na lotnisku im. Chopina policja zatrzymała założyciela tej strony, Artema Waulina, któremu postawiono zarzuty m.in. prania brudnych pieniędzy i łamania praw autorskich. Amerykanie wycenili straty producentów multimediów na około miliard dolarów. Skalę tego procederu poza przytoczoną kwotą dobrze przedstawiają statystyki samego serwisu, który notował 50 mln odsłon miesięcznie, a na samych reklamach Waulin zarobił od 12 do 22 milionów dolarów. Sam serwis został zamknięty, a jego los podzieliła inna strona o podobnej specyfice - Torrentz.Piractwo poza siecią P2P
Powszechnie wiadomo, że sieć P2P – pomimo złej sławy – nie jest jedynym źródłem internetowego piractwa. Udostępnianie nielegalnych kopii może być rzecz jasna praktykowane na innych platformach, ale - w odróżnieniu od sieci peer-to-peer - już z użyciem serwerów. W Polsce przykładem konfliktów twórców z taką platformą jest sprawa chomikuj.pl. Serwis powstały w 2006 roku z założenia miał pełnić pewnego rodzaju portal społecznościowy, umożliwiający użytkownikom wymianę prywatnych materiałów – analogicznie do programów sieci P2P. Z czasem jednak platforma ta była wykorzystywana do umieszczania plików, do których użytkownicy nie mieli pełnych praw. Łatwa dostępność wielu popularnych materiałów – tak jak w przypadku Napstera – skutkowała dynamicznym rozwojem serwisu, którego zasoby na początku roku 2012 przekroczyły miliard plików. Taka popularność i w konsekwencji rosnące straty twórców spowodowały lawinę pozwów skierowanych do właścicieli portalu, aczkolwiek sprawa nie jest taka prosta. Gdyby rozstrzygała się w USA, to według wyroku Sądu Najwyższego w sprawie Grokstera chomikuj.pl zapewne zostałby zamknięty. Polskie prawodawstwo jest jednak inne i serwis wciąż utrzymuje się w internecie. Problem piractwa dotyczy także serwisów udostępniających np. filmy do oglądania online. Dwa i pół roku temu głośno było na temat portalu kinomaniak.tv. Przez pewien czas oferował on filmy i seriale do obejrzenia za darmo, choć była także opcja wykupienia dostępu premium. Ponadto serwis zarabiał także na reklamach. Strona szybko zdobyła popularność, więc środowiska twórców wraz z organami ścigania postanowiły wziąć ją pod lupę. Skutek ? Zamknięcie portalu, groźba kary do ośmiu lat więzienia dla czterech zatrzymanych osób, a wycenione straty osiągnęły kwotę 26 mln złotych. Innym przykładem portalu zamieszanego w łamanie praw autorskich jest niegdyś popularny megaupload.com. Serwis koncentrował się na hostingu wszelakich plików multimedialnych, a z czasem powstawały strony będące pewnego rodzaju podserwisami portalu-matki, jak choćby megavideo.com czy megapix.com. Skalę przedsięwzięcia najlepiej obrazuje fakt, że w dniu zamknięcia całego serwisu w 2012 roku aktywa spółki zarządzającej tym portalem – Megaupload Unlimited - wynosiły 300 milionów dolarów. Trzy lata po tym wydarzeniu zapadł pierwszy wyrok w tej sprawie: programista Andruss Nomm został skazany na rok więzienia. To chyba najbardziej znane przypadki serwisów opartych o klasyczny układ serwer-klient umożliwiających hosting i wymianę plików multimedialnych oraz zamieszanych w proceder łamania praw autorskich.SOPA, PIPA, ACTA
W odpowiedzi na rosnące straty, które zdaniem samych zainteresowanych ponosi przemysł rozrywkowy, zapoczątkowano inicjatywy mające na celu ograniczenie piractwa. Utworzono akty SOPA (Stop Online Piracy Act) i PIPA (Protect Intellectual Property Act), które miały być skutecznym narzędziem w walce z piractwem medialnym. Jak się jednak okazało, nic z tego nie wyszło. Rosnące niepokoje społeczne i obawa, że internet zostanie po prostu ocenzurowany, storpedowały te projekty. Następnym krokiem było ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), które – po nieudanych projektach SOPA i PIPA – miało w końcu odnieść sukces. Po fali krytyki, protestów i włamań na strony rządowe, w tym w Polsce, dokument ten nie osiągnął takiego zasięgu jurysdykcji, jaki zakładano, i kolejna próba walki z piractwem – przynajmniej w rozumieniu twórców – spaliła na panewce.Czy ta wojna odnosi jakikolwiek skutek ?
Odpowiedź na powyższe pytanie jest naprawdę dyskusyjna. Niewątpliwie skutki działań koncernów są widoczne, jednak czy w pełni skuteczne? Zamknięcie kinomaniaka spowodowało wysyp kolejnych serwisów świadczących podobne usługi; podobnie było z portalem megaupload.com. Chomikuj.pl w dalszym ciągu się nie poddaje, a osoby prywatne czy przedsiębiorcy są w stanie łatwo obalać roszczenia, które w ich kierunku posyłają środowiska producentów i wydawców. Cała historia walki z piractwem medialnym i obecne działania odpowiednich służb prowadzą do jednego zasadniczego wniosku: piractwo medialne jest niczym hydra – odetniesz jedną głowę, wyrosną dwie następne. Zamkniesz jeden serwis, a na jego miejsce powstaną dwa nowe.
Strony:
- 1
- 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj