Za każdym razem, kiedy dojdzie do zmiany w kolorze skóry kultowej czy dobrze znanej postaci, część komentujących oburza się i zarzuca twórcom poprawność polityczną. Słowa te stosuje się także teraz, kiedy do postaci Ariel w filmowej adaptacji Małej Syrenki, wybrano Halle Bailey, czarnoskórą aktorkę. Oburzenie w internecie przez moment było zabawne, ale kiedy zaczęli oni szukać dowodów na to, że syreny to aryjki i nigdy nie udokumentowano obecności syreny o czarnym kolorze skóry, wówczas żarty się skończyły. Rzecz jednak w tym, że nie wielu do końca ma świadomość, że nie chodzi tutaj o poprawność polityczną i jest to mylne rozumienie tego pojęcia. Wybór Disneya będziemy mogli lepiej zrozumieć dopiero po zobaczeniu filmu, ale bez wątpienia pojęcie poprawności nie rozwiązuje wszystkich nurtujących zagadek współczesnego świata. Obecnie w dziełach kultury zwiększa się zwyczajnie różnorodność i szuka się aktorów o innej orientacji czy kolorze skóry do odgrywania istotnych ról. Wzięło się to z dwóch rzeczy. Pierwsza to oczywiście walory artystyczne i poprzez angażowanie aktorów wychowanych w innym środowisku niż biały, heteroseksualny mężczyzna, mogą inaczej wcielić się w daną postać i zaprezentować coś oryginalnego. Umówmy się, że pewien model głównego bohatera na przestrzeni lat się przejadł i dlatego też twórcy próbują tworzyć choćby kobiece wersje męskich bohaterów. Drugim, wcale nie mniej ważnym powodem, jest kwestia komercyjna. Wybór ten na pewno znajdzie uznanie w środowiskach czarnoskórych oraz nie wpłynie negatywnie na kierujących się zdrowym rozsądkiem widzów, którzy nawet pomimo swoich przyzwyczajeń, chętnie zobaczą coś nowego i poczekają z oceną na kreację stworzoną przez aktorkę. Jeśli Bailey nie podoła swojemu zadaniu, dopiero wówczas możemy mieć wątpliwości co do zasadności castingu i zarzucać w tym działaniu kierowanie się poprawnością polityczną. Patrząc jednak na popisy wokalne i urodę młodej aktorki, nie mam wątpliwości, że Arielka będzie z niej znakomita. Pojęcie poprawności politycznej to pewien klucz stosowany w komentarzach, ale za każdym razem pojawiają się jeszcze inne głosy. Chodzi o zasadę w drugą stronę, czyli sytuację, w której aktor o białym kolorze skóry miałby zagrać kogoś znanego z czarnego koloru. Oj, wtedy dopiero byłaby burza! Oburzeni obrońcy poprawności politycznej rozszarpaliby twórców! Nie do końca, bo takich sytuacji w kinie i sztuce było całe mnóstwo, ale faktem jest, że powstałe pojęcie whitewashing nie wzięło się z niczego. Sprawa też nie jest tak łatwa do obrony ze względu na niedawne przypadki chociażby Scarlett Johansson i jej udział w filmowej adaptacji anime Ghost in the Shell. Twórcy kierowali się zapewne aspektami komercyjnymi, ponieważ jest to głośne nazwisko, ale też artystycznymi, bo mamy do czynienia ze znakomitą aktorką. Faktem jest jednak, że przedstawiciele z Azji bardzo rzadko pojawiają się na pierwszym planie na rynku w Stanach Zjednoczonych. Właściwie od końca XIX wieku aktorom w sztukach teatralnych malowano twarze, aby w sposób stereotypowy reprezentowali osoby o innej rasie. Wybór Johansson miał prawo wywołać dyskusję, ponieważ jest to naturalna reakcja na dominację uprzywilejowanych grup i wypieranie ze sztuki osób o innej orientacji czy kolorze skóry. Historia kina zna całe mnóstwo przypadków, gdzie aktorzy odgrywali często znane postacie historyczne o kolorze skóry innym niż biały. Stąd też zdarza się, że głośno krytykuje się castingi określane mianem whitewashing, ale jak przekonacie się poniżej, nie zawsze było to komentowane w tak mocny sposób. Kiedy Ridley Scott kompletował obsadę filmu Exodus: Bogowie i królowie, nie zastanawiał się nad zatrudnieniem nieznanego egipskiego aktora, bo nie dostałby na taki film budżetu w wysokości stu milionów dolarów. Zatrudniono więc Christiana Bale'a, Joela Edgertona czy Sigourney Weaver. Edgerton zagrał rolę Ramzesa II, a jego aparycja i korzenie niekoniecznie sugerowałyby taki właśnie casting. Nikt specjalnie nie robił jednak z tego powodu kontrowersji. Te wywołał natomiast w 1961 roku film Śniadanie u Tiffany'ego, gdzie Mickey Rooney wcielił się w specyficznego Japończyka. Rola była drugoplanowa i nic nie stało na przeszkodzie, aby przedstawiciel Azji zagrał tę rolę, ale twórcy woleli użyć tonę charakteryzacji i w imię kultury przodków tak ograć tę postać w swoim filmie. Poniżej przekonacie się sami, że tego było naprawdę dużo i z pewnością więcej jest tego typu przykładów:

Operacja Argo

Tutaj Ben Affleck obsadził siebie w głównej roli agenta CIA o meksykańskich korzeniach. Aktor poradził sobie oczywiście bardzo dobrze, ale historyczna postać wspomnianego agenta podczas swoich misji często wykorzystywała aspekt koloru skóry, który dawał jej przewagę.
źródło: materiały prasowe

Cena odwagi

Tutaj Angelina Jolie wcieliła się w Mariane Pearl, która różniła się nie tylko afrykańskim pochodzeniem, ale też przede wszystkim karnacją czy kręconymi włosami. Oczywiście charakteryzacja jest w stanie zrobić bardzo dużo.
źródło: materiały prasowe

The Conqueror

Słynny przypadek filmu, gdzie John Wayne wcielił się w postać Czyngis-chana. Pochodzący z Europy aktor nie miał nic wspólnego z Azją, ale nie stanowiło to przeszkody do obsadzenia go w tej roli.
źródło: materiały prasowe

Cleopatra

Elizabeth Taylor jako Kleopatra w niezwykle widowiskowym i drogim projekcie. Tutaj także aktorka przypominała swoją postać dopiero dzięki charakteryzacji.
źródło: materiały prasowe

Książę Persji: Piaski czasu

Jake Gyllenhaal nie jest Irańczykiem i urodził się w Kalifornii. Nie wcielił się na szczęście w historyczną postać, ale tutaj nikomu nie przeszkadzało, że do posiadającej niezłą liczbę fanów adaptacji nikt się nie przyczepił.
źródło: materiały prasowe

Jeździec znikąd

Film po części koncentruje się na rdzennym mieszkańcu Ameryki, w którego wciela się Johnny Depp. Z tego co powszechnie wiadomo, aktor nie ma wiele wspólnego z indiańskimi korzeniami, choć w wywiadach przekonywał, że jego korzenie mają rdzennego mieszkańca. Tego sprawdzić nie możemy, ale tutaj nikt specjalnie nie poddawał tego refleksji i kupił Deppa na ekranie choćby ze względu na jego rozpoznawalność i umiejętności. 
Materiały prasowe
Przykładów jest całe mnóstwo, zwłaszcza w zamierzchłej historii kina (choćby Śpiewak jazzbandu), ale celowo przypominam te bardziej współczesne. Do takich należą jeszcze Russell Crowe jako Noe, Joseph Finnes jako Michael Jackson czy Juliette Binoche jako Maria Segovia. Czego dowodzą te przykłady? Często w tego typu castingach w tzw. drugą stronę, nie zawsze pojawia się oburzenie i wielu jest w stanie zrozumieć taki wybór od strony komercyjnej czy artystycznej. Często jednak są wybory, gdzie można śmiało postawić na przedstawiciela innej rasy niż biała, co rozumie od dłuższego czasu rynek w Stanach Zjednoczonych, gdzie tej różnorodności nie brakuje. Wypada tylko czekać, aż takie decyzje jak wybór czarnoskórej syrenki nie będą budziły żadnych kontrowersji i będą zupełnie naturalne. Albo chociaż tyle, żeby ocena pojawiła się dopiero po zobaczeniu umiejętności aktorki czy aktora w danym filmie. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj