Wiedźmin w stylu Nolana
Eksperyment z liniami czasowymi mógłby się udać i stanowić o sile produkcji, gdyby zdecydowano się inaczej rozłożyć akcenty i w końcowej fazie sezonu zadbać o większą koherentność. Przypomnienie sobie w ostatnich trzech odcinkach, że Geralt musi jednak przygarnąć swoje Dziecko Niespodziankę sprawia, że sama historia prowadzi do nieco mniej ciekawej konkluzji, gdzie motyw z opowiadania Coś więcej, traci zwyczajnie na znaczeniu. Tym bardziej, że Lauren Hissrich zdecydowała się na taki krok w celu opowiedzenia historii Ciri i Yennefer, zanim bohaterki te zaczną odgrywać większą rolę przy okazji adaptowania sagi w kolejnych odsłonach produkcji. Gdyby zachowano linearną konstrukcję i adaptowano po kolei opowiadania, Ciri pojawiłaby się dopiero gdzieś w okolicach trzeciego sezonu. Tak tłumaczy to sama twórczyni:Miałam wybór, aby po prostu adaptować opowiadania i spotkać Ciri w trzecim sezonie albo pominąć pewne kwestie i mieć Ciri już teraz. Chciałam tego wszystkiego, więc zaczęłam myśleć o tym, jak mogłabym zadrzeć z czasem. Próbowałam wielu rzeczy - np. rozpoczęcie serialu od wydarzeń z Pani Jeziora, gdzie Ciri byłaby narratorem powieści i wspominała początkowe wydarzenia. Potem obejrzałam film Dunkierka i przeczytałam niesamowity wywiad z Christopherem Nolanem, w którym mówił o różnych ramach czasowych tego filmu. Powiedział, że gdyby film powstał liniowo, pierwsza misja zajęłaby większość filmu, a ostatnia tylko końcowe 10 minut, a zatem widzowie mogliby uznać, że to mniej istotne. To jest przecież tak samo ważne. Uświadomiłam sobie, że chcę tego samego, jeśli chodzi o historię Ciri. Chciałam ją rozwinąć i upewnić się, że jest ważna dla tego świata.
Kiedy więc oglądamy wiedźmina na szlaku i dostajemy subtelne wskazówki dotyczące różnic czasu, pomysł twórczyni zdaje egzamin i daje fantastyczne wrażenia podczas oglądania. Końcówka jednak niweczy całą konstrukcję i sypią się wszystkie klocki. Wiaderko przelewa się w momencie, kiedy oglądamy Ciri uciekającą przed Nilfgaardem i jednocześnie wciąż bawiącą się w Cintrze w ramach retrospekcji. Mamy do czynienia z chaosem i niepotrzebnym poplątaniem wątków, które trzeba wyjaśniać widzom bez znajomości materiału źródłowego. Zwłaszcza, że twórcy nie prowadzą nas za ręce i nie chcą łopatologicznie umieszczać napisów świadczących o okresie rozgrywania danej historii. Aby łatwiej zrozumieć zaplanowane linie rozgrywanych się wydarzeń, spójrzcie na poniższe określenie trójpodziału czasu:
- Przeszłość - Yennefer
- Teraźniejszość - Geralt
- Przyszłość - Ciri
Pół Wieku Poezji, a Jaskier wciąż młody
Trzeba mieć świadomość, że historia Yennefer, od drugiego do czwartego odcinka, dzieje się na długo przed Blaviken. Przyjmując, że wątek Geralta rozgrywa się w teraźniejszości, oglądanie jego starcia ze Strzygą lub "diabołem", dzieje się na długo przed przemianą Yennefer. Geralt po uczcie w Cintrze dopiero w piątym odcinku trafia do Rinde, gdzie jego linia czasowa łączy się z czarodziejką. Powstaje jednak pewna wyrwa od momentu decyzji Yennefer o uniezależnieniu się od humorów władców - nie wiemy, co robiła przez kilka dobrych lat. To może wyjaśniać, dlaczego w czwartym odcinku Yennefer musiała uciekać przed wynajętym czarodziejem zabójcą, zaś w finałowym zaprezentowała ogromny skok umiejętności. Jaskier wspomina też w odcinku piątym, że od jego wspólnej przygody z wiedźminem w Dolinie Kwiatów minęło nieco ponad dziesięć lat, zatem przez cały pierwszy sezon oglądamy Jaskra na przestrzeni dekady - szkoda więc, że nie postarano się o zmianę jego wyglądu poprzez zarost lub chociażby inną fryzurę. Wiedźmin i czarodziejka nie starzeją się tak szybko, więc linie czasowe odnajdują swoją zaletę w tym, aby widzowie lepiej mogli zrozumieć, że bohaterowie zdążyli już przeżyć więcej niż jedno ludzkie życie. W siódmym odcinku wracamy w retrospekcjach do wydarzeń sprzed ataku na Cintrę, gdzie widzimy Ciri w towarzystwie swoich przyjaciół. Właściwie cały epizod koncentruje się na dopowiedzeniu do całej historii tych elementów z Geraltem, których nie widzieliśmy w pierwszym odcinku. Okazuje się bowiem, że kiedy Geralt w pilocie rozprawiał się z bandą Renfri, był z narracyjnego punktu widzenia obecny także podczas ataku na Cintrę. Finałowy odcinek pokazuje z kolei wydarzenia po ataku, zatem przygotowanie czarodziejów do starcia na Wzgórzu Sodden z Nilfgaardczykami, rannego Geralta więzionego przez Yurgę oraz Ciri, przygarniętą przez żonę owego kupca. Nie ma wątpliwości, że finałowy odcinek łączy wszystkie linie czasowe w jedną i maksymalne różnice w okresach pomiędzy wątkami bohaterów, wynoszą około tygodnia. Ostatecznie zabieg z liniami czasowymi okazuje się problematyczny, bo trudno byłoby przy tej konstrukcji wcisnąć spotkanie Geralta z Ciri w Brokilonie, zatem zarysować ich relację i nie dopuścić do sytuacji, w której dziewczynka biegnie przytulić się z obcym mężczyzną. Do czwartego odcinka zabieg z liniami czasowymi jest odświeżający i osobiście oceniam na duży plus takie rozwiązanie, bo rzeczywiście daje okazję do lepszego poznania Ciri oraz Yennefer, ale pod koniec niestety klocki się sypią. Trzeba jednak powiedzieć, że narracyjny chaos jest jedyną wyraźną wadą produkcji i jeśli w kolejnym sezonie wszystko pójdzie już linearnie, nienarzekających powinno być mniej, a fani pierwszego sezonu otrzymają jeszcze lepsze dzieło.Vilgefortz na czele nieścisłości
Przez komplikowanie narracji, niektóre wątki nie mogą do końca skutecznie wybrzmieć. Zastanawiająca może być choćby scena w ostatnim odcinku, gdzie widzimy Vilgefortza dobijającego rannego czarodzieja. Czyżby uderzenie w głowę spowodowało, że przeszedł na ciemną stronę mocy? Wyglądało to niestety tak, jakby twórcy spostrzegli, że muszą zarysować jego prawdziwą naturę, bowiem w sadze postać czarodzieja - nie wchodząc w mocne spoilery - jest głównym antagonistą. Być może wielu zastanawiała także zmiana adeptek Aretuzy w węgorze przez Tissaię. Motyw ten dopisano w ramach adaptacji i tłumaczone jest tym, że jest to pewnego rodzaju zasilenie szkoły, a także element wychowawczy i motywacyjny dla mniej uzdolnionych uczennic. Dla mniej zaznajomionych z książkami widzów, także retrospekcje z młodym Geraltem z ostatniego odcinka mogą stanowić pewną zagadkę. Kobieta, która pojawia się w jego wizjach, to Visenna. Czarodziejka i matka wiedźmina. W tych scenach słyszymy też głos młodego Vesemira. Przez Geralta w finałowym odcinku wspomniane zostaje też Kaer Morhen, warownia wiedźminów i słusznie nazwana przez niego domem. Nie do końca jasne jest też, dlaczego Renfri wspomina o dziewczynce z lasu, sugerując postać Ciri, która w tamtym momencie nawet się jeszcze nie urodziła. Błąd scenariuszowy lub prosta sugestia pomagająca wyłożyć twórcom ekspozycję i zarysować, że będzie to istotne w przyszłości. Takich drobnych momentów być może jest więcej, jeśli czujecie jeszcze wątpliwości w danych kwestiach, dajcie znać w komentarzach. Szybko może okazać się, że są to niepotrzebne wątpliwości i serial wszystko dokładnie wytłumaczył, ale ze względu na jego konstrukcję, nie do końca było to tak widoczne dla widzów.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj