William Fichtner w serialu Crossing Lines wciela się w Carla Hickmana - zhańbionego oficera policji w Nowym Jorku. Dołącza on do międzynarodowej jednostki policji, która odpowiada przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Premiera 2. sezonu w AXN dziś o 22.00. Z amerykańskim aktorem rozmawia Dawid Rydzek.
DAWID RYDZEK: Zdarza się, że pojawiasz się w tylko jednej scenie filmu. Co decyduje o twoim udziale w takim projekcie?
WILLIAM FICHTNER: Trzy razy zdarzyło mi się zagrać wyłącznie w jednej scenie: w Mrocznym rycerzu, Mieście gniewu i Pearl Harbor. W tym ostatnim przypadku o cameo poprosił mnie Michael Bay, z którym wcześniej współpracowałem przy Armageddonie. Dał mi do wyboru trzy role, z których mogłem sobie wybrać jedną. W przypadku dwóch pozostałych bohaterów to była po prostu kwestia ciekawej postaci. Przeczytałem scenariusz i pomyślałem: "Muszę to zagrać! Nieważne, że to jedna scena!".
Jesteś powszechnie uznawany za aktora charakterystycznego, człowieka, który pojawia się na chwilę i kradnie cały film. Sam też tak siebie postrzegasz?
Nie patrzę w lustro i mówię: "Jestem aktorem charakterystycznym". (śmiech) Patrzę w lustro i myślę raczej: "Jestem aktorem, który chciałby częściej grać". Zresztą jak prawie wszyscy w tej branży. Nie kategoryzuję natomiast swojej osoby. Żeby to zrobić, musiałbym w ogóle przemyśleć i zdefiniować jakoś swój wizerunek, a tymczasem tego nie robię. Nie myślę za często o sobie, przynajmniej nie w tym kontekście. Znam wiele osób, które śledzą wszystkie opinie na swój temat w prasie i Internecie, są aktywne w mediach społecznościowych i oglądają każdą produkcję ze swoim udziałem. Próbują dowiedzieć się o sobie wszystkiego. Ja tego nie robię. Jest na przykład mnóstwo filmów i seriali, w których zagrałem, a nigdy nie miałem okazji ich obejrzeć. Nie przykładam do tego wszystkiego zbytniej wagi, po prostu chcę pracować, chcę otrzymywać kolejne role. To, nad czym myślę, to właśnie moi bohaterowie; im poświęcam najwięcej czasu.
Jak trafiłeś do serialu Crossing Lines?
Zadzwonił do mnie mój agent, który rozmawiał z Eddiem [czyli Edwardem Allenem Burnero, jednym z twórców serialu – przyp. red.] i powiedział: "Mam propozycję, która może cię zainteresować". Opowiedział mi wszystko o postaci, a ta od razu mi się spodobała. Chwilę później dodał jednak: "Będziemy kręcić w Pradze".
[video-browser playlist="632537" suggest=""]
Zdjęcia poza Stanami Zjednoczonymi – chyba że jest to Kanada – to w przypadku amerykańskich seriali rzadkość.
Przeczytałem scenariusz, bohater przypadł mi do gustu, ale pomyślałem wtedy: "To kawał drogi". Nie byłem do końca na taką podróż przygotowany. Rozmawiałem długo z twórcami, zadawałem im pytania, dzieliłem się wątpliwościami… aż mnie przekonali. Doszedłem w końcu do momentu, w którym musiałem porozmawiać o tym ze swoją żoną. Nie było bowiem szans, że będę krążył między planem w Europie i domem w Stanach. Przeprowadziliśmy więc całą rodzinę do Pragi, a reszta to już w zasadzie historia.
I jak się kręci w Europie?
Uwielbiam Pragę i uwielbiam Europę. Praca przy Crossing Lines to zupełnie inne doświadczenie niż tradycyjne zdjęcia poza studiem filmowym. Zwykle to kilka dni w nowym miejscu i parę nocy w fajnym hotelu. To, rzecz jasna, też jest super, ale jak pomyślę, że mieszkam w Pradze ponad dwa lat, to już kwalifikuje się jako pewien rozdział w moim życiu.
Myślisz, że Europa jest bardziej zdywersyfikowana niż Stany? Że Paryż od Pragi różni się bardziej niż Los Angeles od Nowego Jorku?
Zdywersyfikowana jest na pewno, ale nie sądzę, że w większym stopniu niż Stany Zjednoczone. Londyn i Madryt są jak ogień i woda, podobnie jak Miami i Chicago. Zarówno Europa, jak i Stany nigdy nie były dla mnie jedną całością.
[video-browser playlist="632539" suggest=""]
Zostaniesz tu na dłużej?
Nie wiem, czy serial otrzyma zamówienie na 3. sezon, ale na pewno zostanę tutaj do czerwca przyszłego roku. Zresztą obojętnie mi jest, kiedy Crossing Lines dobiegnie końca – jeśli trafią się na miejscu jakieś ciekawe role, z chęcią tutaj zostanę.
Carl Hickman z Crossing Lines i Alex Mahone ze Skazanego na śmierć, którego grałeś wcześniej, na pierwszy rzut oka mają ze sobą wiele wspólnego. Jak ty postrzegasz te postacie?
Podobieństwa kończą się na elementach zewnętrznych. Obaj są glinami, obaj zmagają się z uzależnieniem, obu można określić jako facetów z problemami. Wiem, że wszyscy doszukują się rzeczy wspólnych, ale to dwóch różnych ludzi, co było dla mnie jasne już od samego początku. Nawet te podobieństwa kończą się na ogólnikach – obydwaj są stróżami prawa, ale Mahone, robiący karierę w FBI, ma się nijak do Hickmana, który był raczej zwykłym nowojorskim porządkowym. Bohatera tworzy to, co jest w środku – to zaś jest zupełnie inne.
[image-browser playlist="581767" suggest=""]Premiera 2. sezonu Przekraczając granice dziś o 22.00.