DAWID MUSZYŃSKI: Na kanale History prowadzisz nowy program Niewyjaśnione tajemnice świata, w którym prezentowane są różne nadprzyrodzone wydarzenia. Zastanawiam się, czy wierzysz w te historie? WILLIAM SHATNER: Opowiadamy o dziwnych historiach, które faktycznie miały miejsce i które trudno wytłumaczyć. Więc tu nie chodzi o to, czy ja w nie wierzę, czy nie, bo to się wydarzyło. Pytanie raczej, czy jestem w stanie to zrozumieć, a odpowiedź brzmi: nie. Nie jestem w stanie pojąć, jak to się stało, że mężczyzna, który był w śpiące przez tydzień w wyniku wypadku samochodowego, po wybudzeniu potrafi nagle grać na pianinie jak profesjonalista, choć nigdy wcześniej się tego nie uczył. Właśnie takie przypadki pokazujemy. Niewytłumaczalne. Bez przesady, nie mówimy tutaj o UFO. Ludzki umysł jest zdolny do wielu rzeczy. I dokładnie to staramy się pokazać. Ludzki umysł jest nieprzewidywalny. My wykorzystujemy tylko niewielki fragment. Jego możliwości są o wiele większe i to pokazują nasze historie. Ja prywatnie uwielbiam takie historie. Dużo czytam książek opisujących takie wydarzenia. I nie bierzesz pod uwagę, że niektórzy ludzie mogą udawać dla potrzeb telewizji? Nie zastanawiałem się nad tym. Jest odpowiedni dział wybierający historie, które pokazujemy w programie, i ufam, że oni już to weryfikują. Choć niektórych rzeczy nie da się udawać. Jak choćby to, że dziecko nagle zaczyna mówić jakimś starym indiańskim dialektem, który jest praktycznie wymarły. To nie jest jakiś talent show, by widzów zaskakiwać umiejętnościami. No dobrze, ale nie każdy odcinek dotyczy ludzkiego umysłu. Pierwszy jest o nawiedzonym lesie. To historia rosyjskich studentów, którzy zaginęli w lesie na trzy miesiące. Gdy natrafiono na ich ciała, były okaleczone i rozrzucone w różnych partiach lasu. Do dziś nie wiemy, co się stało. Obrażenia na ich ciele nie wyglądały tak,  jakby powstały od jakiejś broni. Śledczy do dziś starają się rozwikłać tę zagadkę. Czy któraś z tych historii zrobiła na tobie szczególne wrażenie? Zaintrygowała mnie opowieść o lesie w Japonii, do którego ludzie udają się, by popełnić samobójstwo. Nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, co ciągnie tam osoby z takimi skłonnościami. Zmieniając temat, właśnie swoją premierę miał Star Trek: Picard, w którym Patrick Stewart powrócił do swojej ikonicznej roli, choć twierdził tak jak ty, że nie powróci. Ty też jesteś gotowy zmienić zdanie, jeśli pojawi się odpowiedni scenariusz? Czy powrót kapitana Kirka jest możliwy? Nie. Wydaje mi się, że opowiedzieliśmy już wszystko, co można było, jeśli chodzi o Kirka. Już tyle razy odkrywaliśmy tajemnice kosmosu, że teraz to wszystko jest już odtwórcze. No bo co ja jeszcze mogę zrobić, czego nie zrobiłem w filmach czy serialach? Moim zdaniem nic. Pojawia się nowa rasa, nowe wyzwanie, ale jak się przyjrzymy, to schemat jest ten sam. Wszystko polega na wstępnym nierozumieniu się różnych kultur. Teraz bardziej interesuje mnie to, co dzieje się na Ziemi, niż w kosmosie. Jednak coraz częściej mówi się o możliwości kolonizacji Marsa. Ale to bzdura. Nigdy nie będziemy w stanie wysłać tam tylu osób, by zrobić z niego alternatywę dla Ziemi. To bajka, lubimy ją sobie opowiadać, bo daje nam namiastkę historii, o których czytaliśmy w książkach i które oglądaliśmy w filmach. To raczej fanaberia niż realistyczny plan. No bo bądźmy szczerzy, dlaczego ludzie szukają alternatywny na innej planecie, zamiast postarać się uratować naszą? To bezsens. Patrick Stewart jest tego samego zdania. Fundusze na program kosmiczny można byłoby przeznaczyć na ratowanie i oczyszczanie naszej planety. I ja się z nim w pełni zgadzam. Na litość boską. Jaką mamy gwarancję jako ludzkość, że nawet gdybyśmy skolonizowali tego Marsa, to nie doprowadzilibyśmy go do zagłady, jak to robimy z Ziemią? Historia pokazuje, że nie uczymy się na błędach. I to nie jest optymistyczny sygnał.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj