Trudno jest recenzować sprzęt, o którym już na wstępie wiemy, że nie będzie w stanie w pełni zaprezentować swojego potencjału szerokiemu gronu odbiorców. Z takim przypadkiem mamy do czynienia podczas obcowania z Huawei P50 Pro, kontynuatorem przełomowej serii fotograficznej od Huawei. Linii, która przez lata udowadniała, że nawet kieszonkowym sprzętem jesteśmy w stanie zrobić fenomenalne zdjęcia, a dziś jej możliwości są sztucznie ograniczone z powodu politycznych sporów na linii USA-Chiny. Huawei P50 Pro mógłby być najlepszym smartfonem klasy premium bieżącej generacji, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, jednak z powodu odcięcia od Usług Google wiele osób odwróci od niego wzrok. P50 Pro jest jaskrawym dowodem na to, jak mocno rynek uzależnił się od amerykańskich gigantów branży IT. Co prawda ekosystem HMS na przestrzeni kilkunastu ostatnich miesięcy rozwinął skrzydła i dziś oferuje dostęp do szeregu najpotrzebniejszych aplikacji, nadal jednak nie może przebić się do mainstreamu. Zespół Huawei wykonał tytaniczną pracę, aby przyciągnąć do swojego ekosystemu programistów odpowiedzialnych m.in. za aplikacje bankowe czy e-commerce, które dla wielu odbiorców stanowią trzon funkcjonowania w świecie mobilnym. Polscy dostawcy treści dobrze wpasowali się w to środowisko, w AppGallery znajdziemy najpopularniejsze sklepy internetowe, serwisy usługowe oraz aplikacje bankowe z rodzimego rynku. Brak natywnych aplikacji pokroju YouTube czy Gmail nie jest aż tak uciążliwy, aby z biegu skreślać P50 Pro. Wszak nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z ich webowych odsłon, zaś Mapy Google możemy zastąpić Petal Maps.
Źródło: naEKRANIE.pl
Sporo dobrego można powiedzieć także o samym AppGallery. Agregator aplikacji od Huawei jest znacznie przyjemniejszy w użytkowaniu niż przeładowany Sklep Play, po brzegi wypełniony śmieciowymi aplikacjami. W telefonach Huawei znajdziemy także narzędzie do instalowania aplikacji firm trzecich, które nie są dostępne za pośrednictwem oficjalnego sklepu, ale udostępniono je na stronach dystrybutorów bądź w agregatorach firm trzecich. Niestety, tu pojawia się spory problem. Nigdy nie mamy pewności, czy oprogramowanie instalowane od agregatorów firm wolne jest od błędów bądź złośliwego kodu, który może doprowadzić np. do wycieku poufnych danych. Ciężko oczywiście winić za taki stan rzeczy Huawei, wszak firma robi co w jej mocy, aby dostarczyć do AppGallery najczęściej wykorzystywane usługi. Klonowanie aplikacji ze starych telefonów, przeszukiwanie zewnętrznych agregatorów oraz system powiadomień o nowych aplikacjach z listy życzeń, to wszystko są rozwiązania godne pochwały. Szkoda, że nie naprawią androidowego rynku, który zbyt mocno związał się z ekosystemem Google. Przez lata twórcy aplikacji na Androida przyzwyczaili się do tego, że to Sklep Play jest podstawowym i jedynym agregatorem mobilnym. Rozleniwili się, gdyż zespół Google podał im wszystko na tacy. Taka wygoda ma oczywiście swoją cenę i zaczyna uwierać coraz więcej deweloperów. Wystarczy przypomnieć o wolcie wykonanej przez zespół Epic Games, który zbuntował się przeciwko mobilnym narzędziom płatniczym, które zaszyto w usługach Google oraz Apple. Bunt przeciwko systemom narzucającym na twórców wysokie, nienegocjowalne marże. Epic Games nie jest oczywiście żadnym zbawcą, firma walczy o poprawę własnych finansów, ale jej działania już odnoszą pierwsze skutki. Rządy kilku państw wdrożyły regulacje, które zobowiązują dostawców sklepów mobilnych do dopuszczenia zewnętrznych narzędzi płatniczych. Wspominam o tej sytuacji w kontekście P50 Pro, gdyż spór rozkręcony przez Epic Games może być początkiem przełomu w branży mobilnej i wywrócenia do góry nogami status quo wypracowanego przez gigantów branży, Google ora Apple. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby deweloperzy poszli w ślady twórców Fortnite’a i udostępniali swoje oprogramowanie zarówno w Sklepie Play, AppGallery jak i w formie pliku .apk na własnym serwerze. Skoro nawet operatorzy bankowi mogli wyrwać się z monopolistycznego tygla Google i udostępnić swoje aplikacje posiadaczom smartfonów z HMS, Netflix i spółka również mogą pójść tą ścieżką. Nawet jeśli restrykcje handlowe wykluczają możliwość dystrybuowania części aplikacji bezpośrednio w AppGallery, nic nie stoi na przeszkodzie, aby twórcy osobiście zajęli się ich dystrybucją. Powrót Huawei na szczyt smartfonowej ligi jest w zasięgu ręki. Wystarczy spojrzeć na listę 10 najpopularniejszych aplikacji mobilnych 2021 roku opracowaną przez firmę Apptopia. Większość spośród tych programów odpalimy na sprzętach Huawei w ich oficjalnej odsłonie. TikTok, Telegram, Snapchat, Zoom i CapCut dostępne są w wersji natywnej dla AppGallery, zaś Facebooka, WhatsAppa oraz Messengera zainstalujemy z pliku .apk udostępnianego na oficjalnych serwerach tych usług. Gdyby oceniać Huawei P50 Pro wyłącznie pod kątem jego technicznych możliwości i na chwilę zapomnieć o problemach z dostępnością aplikacji, smartfon uzyskałby najwyższe noty. Wygląda klasy premium idzie tu w parze z wysoką wydajnością. Procesor Snapdragon 888 stanowi gwarancję płynnej pracy z każdym oprogramowaniem, a OLED-owy wyświetlacz o odświeżaniu 120 Hz doskonale go uzupełnia. Największą zaletą tego smartfona jest oczywiście układ optyczny. Seria P powstała z myślą o najbardziej wymagających miłośnikach fotografii mobilnej i w swojej najnowszej odsłonie również nie zawodzi. Inżynierowie Huawei nie podążyli za modną walką na cyferki, dlatego pod kątem rozdzielczości matrycy optyka P50 Pro nie jest żadną rekordzistką. Ale dostępne obiektywy są niezwykle wszechstronne i pozwolą wykonać fenomenalne zdjęcia w każdych warunkach. Niezależnie, czy korzystamy z aparatu szerokokątnego, ultraszerokokątnego czy teleobiektywu, fotografie będą cieszyć wysoką ostrością oraz pełnią kolorów. Projektanci powrócili do pomysłu znanego z pierwszych wersji serii P i w modelu P50 Pro zainstalowali pomocniczą matrycę monochromatyczną, która ma ułatwić zbieranie informacji o głębi obrazu. Znacznie lepiej sprawdza się także do robienia czarno-białych fotografii. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby zamienić kolorowe zdjęcie na czarno białe, jednak nie będzie ono wyglądać tak dobrze, jak to zrobione za pomocą matrycy monochromatycznej.
Źródło: naEKRANIE.pl
+7 więcej
Fotograficzne możliwości tego modelu są wprost fantastyczne, możliwość błyskawicznego przełączania się między ultraszerokim i szerokim kątem oraz 3,5-krotnym zoomem optycznym sprawia, że bez problemu zrobimy świetne zdjęcia plenerowe, portrety czy makro. To kieszonkowa maszyna fotograficzna, której ciężko cokolwiek zarzucić. I jeśli ktoś szuka smartfona przede wszystkim do robienia zdjęć, to z P50 Pro będzie w pełni zadowolony. Najpoważniejszą niedoskonałością tego modelu jest brak modułu łączności bezprzewodowej 5G, ale i tu nie można mieć pretensji do projektantów – to również efekt restrykcji handlowych nałożonych przez amerykańską administrację. Ciężko jednoznacznie ocenić Huawi P50 Pro. Ta seria stała się zakładnikiem politycznych gier pomiędzy rządami Chin oraz USA, a w dłuższej perspektywie – skostniałego rynku mobilnego, który zbyt mocno uzależnił się od gigantów z Doliny Krzemowej. Android teoretycznie jest wolnym oprogramowaniem, jednak jego potencjał w pełni wykorzystają wyłącznie ci, którzy mają dostęp do Usług Google. Po cichu liczę na to, że wkrótce uda się zburzyć ten monopol i znakomita większość aplikacji mobilnych doczeka się swojej wersji na AppGallery lub debiutu w formie oficjalnego pliku .apk. Bo miejsce P50 Pro oraz jego następców jest wśród innych smartfonów klasy premium, na szczycie. Seria P przez lata napędzała rozwój sektora mobilnej fotografii, bez Huawei ten rynek nie ewoluowałby tak dynamicznie. A ostatnie, czego nam potrzeba, to technologicznej stagnacji, która doprowadziłaby do sprzedaży coraz to droższych smartfonów, które niemalże nie ewoluują z generacji na generację.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj