We wrześniu do sieci trafiły przecieki dotyczące planów Microsoftu na końcówkę tego roku. Niedługo później gigant z Redmond je potwierdził, zapowiadając dwa urządzenia: Xboksa Series X, czyli bezpośredniego konkurenta PlayStation 5 oraz tańszy model: Series S, który w Polsce wyceniono na 1349 zł. I paradoksalnie to właśnie ten drugi i słabszy sprzęt może naprawdę namieszać na konsolowym polu bitwy. Zapowiada się bowiem, że będzie to wyjątkowo atrakcyjna opcja, by wkroczyć "na poważnie" we współczesna branżę gier.

… i wtedy wchodzi on, cały na biało

Nie da się ukryć, że gry to stosunkowo drogie hobby. Już w trwającej obecnie generacji konsol standardem są produkcje za około 250 zł na premierę. Wkrótce zaś staną się one jeszcze droższe i w Polsce za niektóre tytuły zapłacimy nawet 100 zł więcej, co pokazuje na przykład wycenienie Call of Duty: Black Ops Cold War na 349 zł w popularnych polskich sieciach sklepów. A przecież sama gra, czy to w wersji cyfrowej, czy też na fizycznym nośniku, do zabawy nie wystarczy. Konieczne jest posiadanie odpowiednio wydajnego sprzętu. Ceny topowych konsol to około 2000-2500 zł (patrząc zarówno po obecnej, jak i kolejnej generacji), a za solidnego, gamingowego peceta z kompletem niezbędnych akcesoriów trzeba zapłacić nawet kilka razy więcej! I tutaj, cały na biało - i to dosłownie, biorąc pod uwagę kolor niewielkiej obudowy - wchodzi właśnie Xbox Series S. Mała (w porównaniu z konkurencją) konsolka Microsoftu kosztuje 1349 zł. Tyle trzeba zapłacić za sporo słabszego Nintendo Switcha (choć trzeba wyraźnie zaznaczyć, że to zupełnie inny sprzęt, pozwalający też na zabawę w trybie przenośnym) czy smartfony ze średniej półki cenowej, które wiele osób wymienia co kilka, góra kilkanaście miesięcy. Za tę kwotę, przynajmniej w teorii, mamy otrzymać urządzenie nowej generacji, które będzie “aktualne” przez kilka najbliższych lat i pozwoli nam być na bieżąco z wszystkimi istotnymi premierami. Przy tym możemy liczyć też na pełen pakiet dobrodziejstw next-genów, czyli m.in. krótkie czasy ładowania czy możliwość błyskawicznego przełączania się pomiędzy kilkoma uruchomionymi tytułami dzięki dyskom SSD.

Coś za coś 

Nietrudno zauważyć, że brzmi to wszystko nad wyraz atrakcyjnie. W tym wszystkim jest jednak pewien haczyk. Xbox Series S nie jest konsolą 4K i Microsoft stawia sprawę jasno. Chcesz grać w tej rozdzielczości i liczyć na najlepsze doznania wizualne? W takiej sytuacji musisz sięgnąć głębiej do kieszeni i nabyć Series X. I chociaż popularność telewizorów 4K rośnie z miesiąca na miesiąc, to istnieje całkiem spore grono użytkowników ekranów FullHD. Do tego dochodzi też brak napędu, który niektórych może odrzucić i jest to całkowicie zrozumiałe. Wiele osób przez lata zdążyło uzbierać pokaźną kolekcję gier czy filmów i chciałoby mieć do nich dostęp. Twórcy i wydawcy gier od dłuższego czasu starają się jednak przekonywać, że przyszłością jest pójście w kierunku pełnej cyfrowości. Stąd tak duża popularność wszelkiego rodzaju abonamentów, które za stosunkowo niską cenę oferują dostęp do wielu zróżnicowanych produkcji, tak dzieł niezależnych, jak i wielkich blockbusterów. Series S to sprzęt dla osób, które wierzą w te zapewnienia i taka wizja nie wywołuje u nich obrzydzenia.

Konsola dla miłośników “cyfrowej rewolucji”

Microsoft ma jednak pewien solidny argument, który może przekonać nawet największych miłośników kolekcjonowania pudełek do wersji digital. Jest nim oczywiście Xbox Game Pass Ultimate. Usługa w ciągu kilku lat stała się prawdziwym kolosem, w którego cyfrowej bibliotece znajdziemy mnóstwo ciekawych tytułów, w tym wszystkie od Xbox Game Studios od dnia premiery. Aktualnie jest ich ponad 200, a lista regularnie się powiększa. W tym roku abonenci otrzymają też wszystkie pozycje z EA Play, czyli m.in. serie Battlefield, FIFA oraz Need for Speed.
Nie można zapomnieć też o jednym z najgłośniejszych wydarzeń w branży gier ostatnich lat, czyli przejęciu ZeniMax Media przez Microsoft. Niedługo później firma z Redmond zapewniła, że wszystkie nowo pozyskane marki trafią do XGP. Oznacza to, że subskrybenci tej usługi zagrają w tajemnicze Starfield, wyczekiwane The Elder Scrolls VI czy kolejne odsłony serii Fallout bez żadnych dodatkowych opłat. Jeśli te gry trafią na sprzęt konkurencji (co na ten moment nie jest zresztą pewne), to prawdopodobnie trzeba będzie zapłacić za nie grubo ponad 300 zł.  
Microsoft
Mało? No to dodajmy jeszcze Xbox All Access, czyli ciekawą alternatywę dla klasycznych rat, w której wybraną konsolę (m.in. Series S lub X) otrzymuje się w abonamencie na 24 miesiące razem z Xbox Game Pass Ultimate. I to rzeczywiście takie pakiet “ostateczny i definitywny”, w którym mamy zapewniony sprzęt (po zakończeniu umowy przechodzi on na własność użytkownika), a także gier więcej, niż prawdopodobnie zdążycie ograć w wolnym czasie. Xbox Series S, chociaż bez wątpienia jest najsłabszą konsolą nadchodzącej generacji, może być jednocześnie tą, która ją “wygra”. Powód jest prosty: to sprzęt, który na dobrą sprawę nie ma żadnej konkurencji w tym segmencie cenowym. Nie ma innej, tańszej opcji, która pozwoliłaby na zapoznanie się z wszystkimi nadchodzącymi tytułami w przyzwoitej jakości, a Xbox Game Pass to idealne uzupełnienie, które w dłuższym rozrachunku pozwoli zaoszczędzić jeszcze więcej pieniędzy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj