Pamiętam, że dokładnie rok temu w moim podsumowaniu rządzili przede wszystkim Avengers, bo Wojna bez granic zajmowała mnie od stycznia do premiery na okrągło i nie mogłem myśleć o niczym innym. Oczekiwania zostały oczywiście spełnione i nie mogłem doczekać się na kolejną odsłonę, choć mój umysł już wtedy podpowiadał mi, że trudno będzie w tak krótkim odstępie znowu zaangażować się w film tak mocno. Podchodziłem więc do premiery z nieco większym dystansem, ale ostatecznie i tak podczas Końca gry doświadczyłem wylanych ze wzruszenia łez i bólu w okolicach serca, bo żegnałem ukochanych bohaterów. Oczywiście były to pozytywne emocje i tych w 2019 roku nie brakowało. Moje podniebienie łechtane było przez inne kulturowe dobra, choćby przez filmowe marzenie nakręcone przez Tarantino oraz Parasite, po którym musiałem zbierać szczękę z podłogi. W swoim podsumowaniu doceniam też elementy z dwóch głośnych tegorocznych seriali oraz reżysera, który udowodnił, że nie tylko świetnie kręci filmy, ale też pisze fantastyczne scenariusze. Niestety nie tylko zachwyty muszą się tutaj znaleźć. Choć oceniam ten rok zdecydowanie ciekawiej od poprzedniego, to jednak rozczarowania są jeszcze bardziej dotkliwe. Poniżej przekonacie się dlaczego. 

Zachwyty 

Genialny rok w amerykańskim kinie

Rozumiem ból głowy spowodowany typowaniem najlepszych filmów w mijającym roku. Sam się nad tym zastanawiam i nie wiem jeszcze, czy genialny Irlandczyk od Martina Scorsese powinien zająć miejsce wyżej od Historii małżeńskiej Baumbacha, a może Lighthouse powinno być rozpatrywane poza wszelką konkurencją? Nie zazdroszczę akademikom w wybieraniu najlepszych filmów, a są przecież jeszcze Na noże od Riana Johnsona i Jojo Rabbit, gdzie Taika Waititi pokazuje, że można o wojnie i doświadczeniach z nią związanych opowiadać w zupełnie inny sposób. Wysyp genialnych filmów spowodował, że repertuar tegorocznego American Film Festival w Kinie Nowe Horyzonty rozwalił system, a ja miałem ogromną przyjemność zjawić się na tym wydarzeniu w roli akredytowanego dziennikarza. 
Źródło: netflix

Avengers: Koniec gry

Przyznam szczerze, że miałem mały kłopot z tym filmem - na wstępie wspomniałem, że nie mogłem dostatecznie mocno ekscytować się przed premierą. Tłumaczyłem to sobie ogromnymi emocjami przed Wojną bez granic i zmęczeniem nie kinem superbohaterskim, a tego typu oczekiwaniem bliskim szaleństwu. Oszczędna promocja filmu też nie pomagała w zmianie tego stanu rzeczy, ale oczywiście film wgniótł mnie w fotel. Otrzymaliśmy fantastyczne podsumowanie oraz niezwykle widowiskową sekwencję, gdzie zagrały wszystkie emocje oraz niewyobrażalny rozmach. Nie mogłem powstrzymać łez i okrzyków, gdy Kapitan Ameryka sięgnął po Mjolnira, a Tony Stark pstryknął Rękawicą Nieskończoności. Doznania, które bardzo trudno będzie powtórzyć. 
fot. Marvel

Grosza daj Wiedźminowi

Serialu Wiedźmin nie mogłem dać po żadnej z obu stron podsumowania, bo produkcja Netflixa za mocno mnie zachwyciła i rozczarowała jednocześnie. Więcej oczywiście było zachwytów, ale pojawiło się też niestety zbyt wiele elementów ciągnących ten serial w ciemną stronę tego zestawienia. Dalej oczywiście jestem zafascynowany tym serialem, do tego stopnia, że muszę zwyczajnie coś wyróżnić w podsumowaniu roku i niech będzie to genialna ballada Jaskra zatytułowana w oryginale Toss A Coin To Your Witcher. Zdecydowanie częściej wybrzmiewała z moich głośników w te święta niż Last Christmas

Pewnego razu... w Hollywood

Jest to dla mnie filmowe uniesienie, produkcja poza jakąkolwiek kategorią mojego rozumowania i zdolności poznawczych. Ulubiony reżyser przenosi akcję swojej historii do okresu w Stanach Zjednoczonych, które uwielbiam zgłębiać w innych dziełach kultury. Do tego wszystko dzieje się w ówczesnym Hollywood, fantastycznym okresie dla amerykańskiego kina. Wisienką na torcie jest kosmiczna obsada z Bradem "pięknym człowiekiem" Pittem na czele oraz niezwykłe podejście do przedstawienia autentycznych i dramatycznych wydarzeń. Ostatnie sceny powodują jeszcze lepszy efekt, niż spalenie w kinie Hitlera w Bękartach wojny, choć spodziewaliśmy się podobnego scenariusza. Panie Tarantino, kocham Pana. 

Parasite

Pisałem o świetnym roku w amerykańskim kinie, ale to Bong Joon-ho zaprezentował film z kategorii tych, po których muszę zbierać szczękę z podłogi. Specyficzna zabawa gatunkiem, ironiczne, wręcz komediowe podejście do dramatu opierającego się na różnicach klasowych w Korei Południowej - Joon-Ho stworzył dzieło kompletne, zaskakujące i zmuszające do głębokiej refleksji o nas samych. Trudno szukać drugiego takiego filmu, który do tematu biedy podszedłby w taki sam sposób. 
fot. materiały promocyjne

Rian Johnson

Nazywany przez fanów Gwiezdnych Wojen na wiele różnych i nieprzyjemnych sposobów, ale talentu Rianowi Johnsonowi nigdy nie można było odmówić. Od swoich pierwszych produkcji prezentował kino inne, odświeżające i wymykające się standardowym regułom. To samo czyni w swoim tegorocznym filmie Na noże, gdzie oferuje widzom nie tyle fantastyczną zabawę w zgadywanie "kto zabił?", ale też reinterpretuje i zmienia schematy kryminałów pisanych przez Agathę Christie. Boję się porównać doświadczenie z tego filmu do parku rozrywki, ale bawiłem się przednio. 
źródlo; materiały prasowe

Baby Yoda

The Mandalorian można pewnie prędzej zaliczyć do rozczarowań, bo choć prezentuje bardzo dobrą jakość wizualną, to jednak epizodyczne podejście do historii nie pomaga serialowi w zajmowaniu wysokich pozycji w podsumowaniach. Pojawia się jednak mały, zielony bohater, który skradł wszystkie serca i na pewno schodzi licznie ze sklepowych półek, Baby Yoda będzie mógł finansowo wesprzeć nie jedną produkcję Disneya. A co, sam kupię. 

Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj