Koniec roku to tradycyjnie czas podsumowań. Dlatego też w ostatni weekend 2017 roku możecie przeczytać o tym, co poszczególnym redaktorom się podobało, a co ich rozczarowało. Każda lista jest osobista i oddaje jedynie personalne zachwyty i rozczarowania. Bez zbędnego przedłużania, poznajcie moje.

ZACHWYTY

Czytelnicy naEKRANIE.pl i niespoilerowanie

Na początek będę Was trochę komplementował z uwagi na to, jak świetną społeczność budujecie na portalu. Wiecie, że jestem tutaj od początku istnienia tej strony (czyli zacząłem dawno, dawno temu w odległej galaktyce...), więc cały czas obserwowałem, jak to się kształtowało, rozwijało i czym ostatecznie się stało. Dwa lata temu pod recenzją Przebudzenia Mocy banowałem ludzi na potęgę, którzy bezceremonialnie pisali komentarze z samym spoilerem. Nie lubię takiego otwartego i wręcz chamskiego psucia komuś zabawy dla samej satysfakcji zdenerwowania drugiej osoby. Dlatego pod moją recenzją Ostatniego Jedi poprosiłem Was o to, byśmy razem nie spoilerowali i mój apel został wysłuchany. Czekaliście cierpliwie na spoilerową recenzję, gdzie mogliście otwarcie przekazać swoje przemyślenia, które czytało mi się z wielkim zainteresowaniem. Za to należą Wam się wielkie podziękowania, bo w polskiej sieci (i nie tylko) było wiele miejsc, gdzie ludzie ponownie bezceremonialnie pisali spoiler, by psuć i jątrzyć. A z tym musimy walczyć razem. Wasze działania, sugestie i przykład sprawiają, że wspólnie uczymy się sztuki niespoilerowania, bo tak naprawdę w dzisiejszych czasach (głównie od Przebudzenia Mocy) wszystko jest spoilerem. Mam nadzieję, że tak też będzie przy innych recenzjach wielkich i głośnych hitów, a my będziemy podwójnie uważniejsi, by nie popełnić błędu w newsach, by czegoś przypadkiem nie zaspoilerować.
fot. Lucasfilm

Logan

Oto mój ulubiony komiksowy film roku. Głównie za sprawą tego, że w końcu dostałem na ekranie Wolverine'a, na jakiego czekałem od początku jego kinowej przygody. Takiego, który może użyć szponów w brutalny i obrazowy sposób, ale zarazem wyrazistego, ludzkiego i pełnego emocji. To taki film, który jest bardziej dramatem, który potrafi dać do myślenia, wywołać emocje i na długo pozostać w głowie. Zupełnie inny typ rozrywki, niż pozostałe filmy gatunku. Mam szczerą nadzieję, że w końcu Akademia Filmowa się przełamie i doceni taką próbę nominacjami do Oscara. Hugh Jackman zasługuje na to za tę rolę, a nie za kolejny musical, w którym co prawda zagrał świetnie, ale nie jest to rola takiej klasy jak jego pożegnanie z Loganem.
20th century fox

Star Wars: The Last Jedi

Na razie obejrzałem ten film tylko 5 razy (wiem, mało, święta zabrały za dużo czasu...) i z każdym kolejnym seansem lubię go coraz bardziej. Pozwoliło mi to uporządkować w głowie przemyślenia, zrozumieć zamysł i cel fabularny najbardziej kontrowersyjnych decyzji i cieszyć się tym, jak bardzo ten film jest wpisany w magię Gwiezdnych Wojen i zarazem jak bardzo się od niej odrywa. Zdaję sobie sprawę, że wiele decyzji reżysera, które wzbudzają bardzo skrajne emocje, są konieczne do tego, by Gwiezdne Wojny dojrzały i wyznaczyły kierunek na lata. Nawet jako blockbuster jest to film zrealizowany całkiem kompetentnie: ma dobre tempo (z jednym miejsce, gdzie niepotrzebnie zwalnia), nie brak humoru (po pięciu seansach zauważyłem, że to, co na początku bawiło, potem miało zupełnie inny sens), akcji, rozwoju postaci i klimatycznych momentów. Jednak nie brak też wad: kiepski wątek Finna, który kompletnie marnuje jego postać, słaba relacja Finna z Rose (scena na Crait bardzo zła), nieudany wątek na Canto Bight, zmarnowana Phasma, Hux oraz kontrowersyjny Luke, którego akceptuje, jest świetny, ale który nie jest moim Lukiem. Lubię analizować i poznawać lepiej filmy, nie tylko Gwiezdne Wojny, ale sądzę, że Ostatni Jedi z czasem będzie zyskiwać. Zauważam, że kolejne seanse zmieniają opinie na lepsze, więc polecam każdemu w przyszłości dać szansę, by zweryfikować swoje pierwsze wrażenie.
fot. Lucasfilm

Najlepszy

Polskie kino rozrywkowe prawie nie istnieje. Potrafimy robić dobre kino artystyczne, ale te komercyjne wychodzi raz na jakiś czas. Dlatego też zachwycił mnie film Łukasza Palkowskiego, który opowiada piękną, inspirującą historię w najlepszym hollywoodzkim stylu. Ta opowieść naprawdę dobrze się ogląda, jest świetnie zagrana i wywołuje dużo emocje. A przecież nie brak w tym humoru w wykonaniu Jakubika czy nawet delikatnego romansu uzupełniającego opowieść. Taki film, który łączy rozrywkową jakość z ciut głębszym przesłaniem, to coś, co polskie kino potrzebuje. Tutaj wyszło to wyśmienicie.
fot. Robert Pałka

Gal Gadot i Wonder Woman

Gdy w 2016 roku miałem okazję rozmawiać z Gal Gadot, nigdy nie sądziłem, jak wielki będzie dla niej kolejny rok. Jej film okazał się bardzo sprawnie zrealizowaną rozrywką, która miała humor, serce i charyzmatyczną bohaterkę i zarazem nie sprawiała wrażenie kopii Marvela. Miało to coś unikalnego, co pomimo fabularnych i realizacyjnych wad, dawało frajdę, jakiej oczekuję po kinie komiksowym. A sama Gal Gadot przy różnych okazjach pokazywała, że jest prawdziwą Wonder Woman. Zawsze każdego traktuje z ciepłem, uśmiechem i otwarcie. Czy to na konwentach, wywiadach, imprezach charytatywnych, czy na swoich mediach społecznościowych. Pokazuje, że jej podejście do rzeczywistości i drugiego człowieka jest pełne serca, jakiego moglibyśmy oczekiwać po kimś, kto gra tak ważną superbohaterkę. W końcu to postać, która działa inspirująco na wiele osób, więc traktowanie poważnie tego "stanowiska" to chluba dla Gadot.
fot. Warner Bros.

Total War: Warhammer

Wiem, że jest to gra z 2016 roku, ale sięgnąłem po nią dopiero na początku 2017 roku. Ależ to dobre! Zawsze lubiłem serię Total War, a wprowadzenie jej w klimat fantasy wyszedł jej na dobre. Żadna inna gra nie wciągnęła mnie tak bardzo w całym roku, jak ta strategia. Nawet Star Wars: Battlefront II, który jest dobry, ma świetną fabułę i zdecydowanie jest poprawą po kiepskiej poprzedniej części. Total War: Warhammer to świetna, pomysłowa zabawa z dobrze zaakcentowaną różnorodnością w armiach poszczególnych ras. Czas zabrać się za dwójkę.
Fot. Cenega

Powrót Van Damme'a

Jean Claude Van Damme od lat kręci filmy akcji na DVD. Każdy jest taki sam i o tym samym. Wszystko praktycznie zlewa się w całość i nie ma to tej jakości, co jego największe hity. Dlatego tym bardziej ucieszyłem się, że zagrał główną rolę w serialu Jean-Claude Van Johnson. Pokazuje on dystans do siebie i swojej kariery, śmiejąc się z różnych schematów kina, w którym przecież ciągle gra. Nie brak w tym dobrego humoru, akcji (kopniaki muszą być) oraz poważniejszych momentów, w których Van Damme ma coś więcej do zagrania. Nie jest ot może najlepszy serial roku, ale ta przyjemna satyra rozbawiła mnie i dała dużo frajdy.
fot. Amazon
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj