Przestałem się już łudzić, że nowy zarząd Warner Bros. Discovery to odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu. Kierownictwo na czele z Davidem Zaslavem podejmuje decyzje, które nie tylko wpływają na negatywny PR firmy, ale też mogą całkowicie zmienić przyszłość popularnych i lubianych marek na całym świecie. Prześledźmy więc sobie pokrótce najważniejsze informacje ostatnich tygodni.

Przypadek Ezry Millera

Zacznijmy od aktora Ezry Millera, który przysporzył wytwórni Warner Bros. wielu problemów. Los produkcji z jego udziałem stanął pod znakiem zapytania, ponieważ aktor był zamieszany w liczne szokujące sprawy. Nie będę tutaj szczegółowo opisywał wydarzeń z udziałem aktora, najważniejszą informacją jest to, że Miller przeprosił publicznie za swoje zachowanie i zapowiedział, że będzie szukać pomocy u specjalistów. W opublikowanym na łamach The Hollywood Reporter oświadczeniu czytamy:
W czasie trwania tego intensywnego kryzysu, dotarło do mnie, jak bardzo cierpię i że mam skomplikowane psychiczne problemy. Dlatego podjąłem decyzję o rozpoczęciu terapii. Pragnę przeprosić wszystkich, którzy zostali dotknięci lub skrzywdzeni moim zachowaniem. Teraz poświęcę się w zupełności temu, by się wyleczyć, by móc następnie rozpocząć nowy, zdrowy i produktywny okres w moim życiu.
Prawdopodobnie oświadczenie aktora miało związek z decyzjami, które musiało podjąć studio w razie braku poprawy jego zdrowia i zachowania. W ostateczności Warner mógł zostać zmuszony do skasowania filmu Flash, w którym Miller zagrał tytułową rolę, a jego wyprodukowanie kosztowało studio około 200 milionów dolarów. Na liście przewinień Ezry Millera znalazły się między innymi: kradzież, napaść i włamanie. To nie wszystko, spokojnie można by wymieniać dalej. Słowa aktora mogą być szczere. Zawsze warto docenić starania, podjęcie leczenia i żal za swoje czyny, ale czy tylko ja mam wrażenie, że Ezra jako ostatni dowiedział się, że "opublikował" takie oświadczenie? Ktoś tu chyba chciał ugasić pożar w The Flash – to przecież wpisuje się doskonale w nowe założenia firmy prowadzonej przez Zaslava. Nieważne, co zrobiłby Miller, pieniądz musi się zgadzać. Obecnie studio Warner Bros. utrzymuje, że premiera Flasha nastąpi 23 czerwca 2023 roku. 
fot. Warner Bros.

Co począć z tym DC?

Jakiś czas temu otrzymaliśmy raporty dotyczące planu na przyszłość dla całego studia. Jednym z dziwniejszych pomysłów okazało się sondowanie możliwości obsadzenia Todda Phillipsa jako konsultanta świata DC. Jasne, jego Joker osiągnął olbrzymi sukces, ale urokiem tego filmu było to, że został nakręcony przez człowieka z zewnątrz, który wziął na warsztat postać z komiksów i opowiedział o niej historię wedle własnego uznania. Wyłamywał się schematom kina superbohaterskiego i na tym polegał jego urok. Nie sądzę, by Phillips miał tak rozległą wiedzę o uniwersum. Dziś wiemy, że prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie i reżyser zajmuje się obecnie pracą nad kontynuacją losów swojego bohatera. Według innych plotek następnym kandydatem na kierowanie filmowym uniwersum DC miałby być Greg Berlanti, współtwórca niskobudżetowych seriali wchodzących w skład Arrowverse. Przyznam szczerze, że w tym przypadku czuje się zaintrygowany - co by nie mówić o tych serialach, cykliczne wydawane Kryzysy na nieskończonych ziemiach łączące wszystkie wątki i postaci z seriali The CW o bohaterach DC cieszą się sporą popularnością. Jeśli gość miałby odpowiednią kontrolę kreatywną, ale też o wiele większy budżet? Kto wie... Zaslav wciąż jednak nie może znaleźć następcy Waltera Hamady. Blisko tej fuchy był producent Dan Lin, ale ostatecznie nie zgodził się na przyjęcie posady. Już od dawna wiadomo, że Warner chce przerobić DC Film na twór podobny do Marvel Studios. Ciągle zastanawiam się nad sensem tych decyzji, bo uważam, że Hamada jest wyjątkowo utalentowany i wielokrotnie udowodnił, że umiejętnie kieruje DC Films. Ostatnie sukcesy studia są właśnie pod jego rządami, więc nie rozumiem powodów, dla których Zaslav rezygnuje z jego pracy i szuka innego człowieka.
Fot. Materiały prasowe

Ofiara Batgirl

Sprawa z anulowaniem filmu Batgirl to najgłośniejsza z kontrowersyjnych decyzji Zaslava. "Anulowanie" to nawet nie jest odpowiednie określenie, bo film był skończony. Niewiele było trzeba, by trafił na streaming czy do kin. Pierwotnie produkcja miała być udostępniona na platformie HBO Max, ale najwyraźniej wyszła na tyle dobrze, że Toby Emmerich, czyli ówczesny szef Warner Bros., rozważał premierę kinową. Batgirl była tworzona jeszcze za czasów poprzedniego kierownictwa, które chciało tworzyć zarówno te duże, drogie filmy kinowe, jak i te mniejsze – przeznaczone na streaming. Do tych mniejszych miała należeć właśnie Batgirl czy anulowany już projekt Wonder Twins, na który nikt akurat chyba nie czekał, bo decyzja o anulowaniu przeszła bez echa. Pamiętajmy również, że wciąż powstaje Blue Beetle, na który już czeka sporo fanów. Jestem ciekaw, co się z nim stanie. Wracając do Batgirl – film miał być produkcją o mniejszym budżecie oraz trochę mniejszych ambicjach niż wielkie hity kinowe, za którymi zawsze stoją największe gwiazdy oraz uznani reżyserzy. Produkcja kosztowała pierwotnie około 70 milionów dolarów, ale w związku z koronawirusem i wzrostem kosztów ostatecznie budżet zamknął się w granicy 90 milionów, czyli podobnie co Shazam. Był więc potencjał na to, żeby Batgirl poradziła sobie w kinach, a przypomnę, że za reżyserię odpowiedzialni byli Bilall Fallah i Adil El Arbi, którzy stworzyli bardzo ciepło przyjętą trzecią część Bad Boys. Duet wyrobił sobie opinię wyjątkowo ciekawych, młodych reżyserów, którzy są w stanie wnieść trochę świeżości do blockbusterowego rynku. Jakby tego było mało, scenarzystką była Christina Hodson, która ugruntowała sobie pozycję dzięki Bumblebee. Napisała również Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), które zdobyło solidne recenzje. Wszystkie te decyzje wokół Batgirl po ludzku sprawiają ból, bo praca tak wielu utalentowanych ludzi trafi do kosza. Jasne, otrzymali wynagrodzenie, ale działanie w Hollywood polega przede wszystkim na budowaniu swojej filmografii. Pytanie brzmi: skąd taka decyzja? Według niepotwierdzonych doniesień film miał zebrać słabe oceny po pokazie testowym, ale trudno w to uwierzyć. Nie przyjmuję do wiadomości, że film był aż tak zły! W końcu zgromadził dobrą obsadę (Michael Keaton jako Batman i Brendan Fraser w roli antagonisty!). Przypominam, że w planach wciąż jest premiera Flasha, chociaż wokół niego dzieją się rzeczy zdecydowanie gorsze. Zdaje się, że oficjalnym powodem anulowania projektu jest fakt, że nie pasuje on do nowej polityki firmy, która chce tworzyć wyłącznie duże tytuły kinowe. Dla mnie świadczy to o braku konsekwencji. Przed chwilą David Zaslav zachwycał się Jokerem, chciał dać Toddowi Philipsowi posadę konsultanta filmów DC, a przecież mówimy o filmie zrealizowanym za niewielkie pieniądze i o małej skali. Wydaje się też, że obecnie w postpandemicznej rzeczywistości opłaca się wydawanie mniejszych, tańszych filmów. Po taką strategię musiało dziś sięgnąć wiele firm, a nawet samo Warner Bros. korzystało z tego wcześniej przy okazji wspomnianego Shazama, który zarobił więcej niż Człowiek ze stali (względem poniesionych kosztów). Wnioski są zatem oczywiste, a inwestowanie tylko w duże filmy stało się ogromnym ryzykiem.
fot. materiały prasowe
Variety podaje jeszcze inny powód, nieoficjalny, ale raczej przez branżę przyjęty za pewnik. Zaslav zdecydował się odpisać film Batgirl od podatku, co pozwoliłoby mu wyjść na plus na całym tym przedsięwzięciu. Dlatego właśnie nie można jej pokazać w kinie ani też wrzucić na streaming. Taka jest najwyraźniej rzeczywistość.

Nie tak mocny ten streaming

Celowo nakreśliłem mocniej przypadek anulowania Batgirl, gdyż była to pierwsza tak głośna i kontrowersyjna decyzja. Dziś jest ich już więcej, ale nie będę się o tym jakoś niesamowicie rozpisywał. Wszystkie są bowiem związane z nową polityką firmy i tym, jak chce kierować nią David Zaslav. Dowiedzieliśmy się między innymi o małym znaczeniu streamingu – od teraz filmy będą lądować tylko w kinie, następnie do usług wypożyczania VOD  i dopiero na streaming. To moim zdaniem absolutnie błędna decyzja, a sukces filmu Predator: Prey na platformie Disney + pokazuje, jak duże znaczenie dla promocji samej platformy mają filmy oryginalne. Być może na krótką metę to się opłaci i Zaslav zdoła załatać dziury budżetowe, ale na dłuższą raczej nie zda to egzaminu. Filmy o mniejszych budżetach to szansa dla wielu fajnych, ale mniej rozpoznawalnych reżyserów, by się pokazać i zrobić coś ciekawego bez producenta kontrolującego każdą decyzję. Zaslav dał jednak mocno do zrozumienia, że te czasy się skończyły.
Tak. Nie chcą Batmana na HBO Max. Wolą go oddać innej stacji lub serwisowi streamingowemu.
To nie koniec. Szef Warner Bros. Discovery poszedł na otwartą wojnę z całym środowiskiem animacji i (wszystko na to wskazuje) z własnym serwisem VOD. HBO Max traci kolejne produkcje i na własne życzenie pozbywa się tych, które zainteresują dorosłych i dzieci. Najnowszą ofiarą okazał się Batman: Caped Crusader, czyli nadchodzący serial od twórców tegorocznego Batmana i kultowej animacji z lat 90. Nadawany w latach 1992–95 Batman jest do dzisiaj uznawany za jeden z najlepszych seriali superbohaterskich i jednocześnie jedną z najlepszych animacji w historii. Dlatego właśnie trudno wyjść z szoku na wieść, że Warner Bros. Discovery zrezygnowało z możliwości posiadania duchowej kontynuacji w swojej bibliotece i zdecydowało się odsprzedać projekt konkurencji. Tak. Nie chcą Batmana na HBO Max. Wolą go oddać innej stacji lub serwisowi streamingowemu. Batmana, swojego najpopularniejszego bohatera i największą markę. To symbol tego, co właściwie dzieje się z amerykańskim HBO Max. Z serwisu znika (lub już zniknęło) całkiem sporo produkcji, w większości oryginalnych, czyli takich, które w teorii miały być dostępne w tym serwisie na zawsze. Wśród nich talk-show z Elmo, oryginalne filmy (w tym The Witches) oryginalne seriale (Vinyl, The Brink, Ruxx), oryginalne animacje (Infinity Train, Aquaman: King of Atlantis, Yabba Dabba Dinosaurs - czyli spin-off Filinstone'ów) czy seriale animowane z CN takie jak Uncle Grandpa, Mighty Magiswords albo Summer Camp Island. Rozumiem decyzje o anulowaniu rzeczy, które są w produkcji czy rezygnacji z projektów oryginalnych realizowanych na innych rynkach, aby zaoszczędzić pieniądze, ale usuwanie już stworzonych rzeczy to kompletny absurd. Istnieje jednak szansa, że zostaną one wystawione na sprzedaż – być może skusi się na nie jakiś mniej zadłużony serwis streamingowy. Nie mniej zdejmowanie swoich własnych produkcji źle wygląda. Sugeruje, że są kompletnymi klapami, z którymi nie chce mieć do czynienia nawet ich właściciel.
fot. materiały prasowe

Zwalniam cię!

Pokłosiem decyzji o wprowadzeniu nowego modelu dystrybucji treści są zwolnienia. Podobno w najbliższych miesiącach pracę straci 29 pracowników w Europie – wśród nich znaleźli się ważni dyrektorzy. Z wytwórnią rozstaną się między innymi: Jonathan Young, wiceprezes ds. oryginalnych treści na terenie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, Christian Wikander, wiceprezes i redaktor oryginalnych produkcji w krajach nordyckich oraz Annelies Sitvast, szefowa działu oryginalnych produkcji bez scenariusza. Wcześniej z HBO pożegnała się już Mia Edde, która od zeszłego roku piastowała funkcję dyrektor wykonawczej ds. pozyskiwania treści w Turcji. Zwolnienia 29 pracowników zostaną zakończone w ciągu najbliższych 15 miesięcy. Według najnowszych informacji żadne treści nie będą zamawiane z myślą o wyłącznej premierze na platformie HBO Max. Zmiany w sferze streamingu zakończą się latem 2023 roku, kiedy serwisy HBO Max i Discovery+ zostaną przekształcone w nową platformę. W Europie, w tym także w Polsce, serwis zawita dopiero na początku 2024 roku. Sytuacja wokół firmy wygląda bardzo źle z perspektywy użytkownika. To, w jaki sposób David Zaslav traktuje ludzi, znane marki czy fanów jest niedopuszczalne. Jasne, Hollywood to biznes, ale specyficzny, oparty nie tylko na przychodach i wydatkach. Kluczowe jest tu też utrzymywanie relacji – z twórcami, aktorami, innymi producentami, sieciami kin, a nawet konkurentami na rynku.  Zauważcie, że gdy jakiś podmiot tego ekosystemu się wyłamie, zaraz potem musi ciężko pracować na to, by załagodzić sytuację, bo orientuje się, że podjęło bardzo złą decyzję. Pamiętamy chociażby Universal odgrażający się, że nie potrzebują kin do szczęścia i sieci kin zapowiadające odmowy wyświetlania filmów tej wytwórni. Musieli się pogodzić, bo konflikt nie był nikomu na rękę. Albo całkiem świeża sprawa pewnej wytwórni Warner Bros. wypuszczającej za poleceniem AT&T swoje filmy na HBO Max z równoległą premierą kinową, za co posypały się na nich gromy ze strony aktorów i reżyserów. Działanie Zaslava już teraz pewnie niepokoi ludzi w Hollywood. Jasne, Batgirl to nie Diuna, a Adil i Bilall to nie Nolan, ale i tak stanowi to pewien precedens – jeśli już jedna wytwórnia woli anulować film, niż inwestować w jego dystrybucję, to może i pozostałe zaczną częściej sięgać po podobne rozwiązania? Do tego nie zdziwię się, jeśli niektórzy aktorzy czy inni twórcy zaczną z większą rezerwą podchodzić do ofert ze strony Warner Bros. Zaslav, podejmując taką decyzję, zwyczajnie pokazał, że podobnie jak AT&T preferuje inny sposób działania i ma nieco inne priorytety niż ludzie pracujący w branży filmowej. Czy Warner Bros. będzie wytwórnią, z którą żaden szanujący się twórca nie zechce współpracować? Przecież dopiero co pracowała na to, by się tej łatki pozbyć. Jak będzie wyglądać przyszłość Warner Bros. Discovery? Czas pokaże.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj