Emitowany w latach 1955-1962 serial Alfred Hitchcock Presents stanowił zbiór niepowiązanych ze sobą fabularnie historii, w których zaprezentowano niemal wszystkie najważniejsze elementy  twórczości brytyjskiego reżysera – niewinne (pozornie?) osoby wciągnięte w spiralę grzechu, codzienne kłamstwa i niecodzienne zbrodnie, morderstwa popełnione w afekcie, poczucie strachu i osaczenia, wreszcie perfekcyjna umiejętność stopniowania napięcia... Alfred Hitchcock jako producent wykonawczy odcisnął na tym serialu swój trwały ślad. Prywatną pieczęć. Nie bez przyczyny mówiło się o nim jako o autorze kina gatunkowego. A choć tytuł serialu wskazuje jednoznacznie, kto dokonywał selekcji opowieści z dreszczykiem, trzeba wiedzieć, że twórca Okna na podwórze wyreżyserował w sumie tylko kilkanaście odcinków. Za resztę z puli prawie trzystu epizodów odpowiadali już inni, równie uznani twórcy, o czym będzie jeszcze mowa. Rzeczony filmowiec telewizyjne widowisko firmował jednak nie tylko swoim nazwiskiem, lecz również twarzą. I to dosłownie. Sekwencja początkowa opierała się bowiem na przedstawieniu karykaturalnego obrysu postaci Hitchcocka, z którego wyłania się następnie reżyser z krwi i kości. A wszystko podkreślone zostało nieco złowieszczą muzyką o sugestywnie brzmiącym tytule – Marsz żałobny dla marionetki Charlesa Gounoda. Wybór utworu został zresztą zasugerowany przez Bernarda Herrmanna, amerykańskiego kompozytora muzyki filmowej, wieloletniego współpracownika Hitchcocka. Intuicja przy doborze ekipy stanowiła zresztą o wielkości reżysera i jego zmyśle w kontekście strategii promocyjnych. Mistrz suspensu pojawiał się zawsze na początku odcinka, aby co nieco naszkicować fabułę danej opowieści, często korzystając ze swojego ironicznego poczucia humoru, gdy na przykład musiał zaprosić na reklamy, a także na końcu odcinka, kiedy to komentował wydarzenia z serialowej rzeczywistości. Hitchcock mówił zresztą, że pełnił funkcję kogoś w rodzaju pomocnika przestępcy, który poda tytuł tym, którzy nie potrafią czytać, a potem uporządkuje fakty dla tych, którzy nie rozumieją zakończenia. Przyznać trzeba, że to dosyć ekstrawaganckie, odbiegające od schematu przedstawienie i podkreślenie osobliwej roli prowadzącego. Teksty przekazywane z naturalną charyzmą, pisane były jednak przez Jamesa B. Allardice’a, prominentnego twórcę komedii telewizyjnych z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Uznanie zbierał jednak Hitchcock.
fot. materiały prasowe
Nieprawdopodobnie przewrotne były też morały poszczególnych odcinków. Fatum ciążące nad losami głównych bohaterów, najczęściej zwyczajnych mieszkańców, którzy wpadli w wir zła, było zaiste potężną siłą. Rodowity Brytyjczyk z amerykańskim paszportem nie potrafił odmówić sobie złośliwości, mówiąc na przykład, że zbrodnia nie popłaca nawet w telewizji, chyba że... posiada się bogatych sponsorów. Bo to oni mieli też wpływ na końcowy wydźwięk opowieści, w których okazywało się, że sprawiedliwości tak czy owak stało się zadość. Hitchcock co i rusz naigrawał się z nich jednak, wyśmiewał także w mniej lub bardziej aluzyjny sposób strategie reklamodawców. I tak wyglądały formalne ramy dwudziestominutowych epizodów. Treść również nie pozostawiała obojętnym. Alfred Hitchcock przedstawia można byłoby scharakteryzować jako antologię historii z dreszczykiem. Najważniejszy był więc w tym kontekście thriller, jednak nie tylko w tej konwencji realizowano poszczególne odcinki. Równie często wykorzystywano bowiem melodramatyczne standardy, historie obyczajowe, czarną komedię, płomienny romans, a nawet westernowy anturaż. Istotna, przede wszystkim, była natomiast zbrodnia. Albo sama chęć jej popełnienia. Aspekt winy i kary przepracowywano na wiele różnych sposób w zależności od temperamentu danego twórcy. Bo do reżyserii oddelegowany został natomiast nie tylko legion uznanych rzemieślników, ale także prawdziwi artyści świata kina i telewizji. Spośród pierwszej grupy można byłoby wymienić między innymi Roberta Stevensa i Paula Henreida, a do drugiej włączyć nazwiska Robert Altman oraz William Friedkin. Jeśli dodamy do tego, że w telewizyjnej antologii wykorzystano pomysły twórców takich jak Ira Levin (Dziecko Rosemary), Ray Bradbury (451 stopni Fahrenheita) czy Roald Dahl (Charlie i fabryka czekolady), to jasne staje się, że końcowy efekt musiał być (i jest) zazwyczaj więcej niż zadowalający. Dość powiedzieć, że serial emitowany przez dekadę na antenie CBS zawsze stanowił mocny punkt niedzielnej ramówki. Jest natomiast coś perwersyjnego w fakcie, że ludzie chcieli oglądać serię nieszczęśliwych wypadków zwyczajnych przecież ludzi, których Hitchcock prowadził na zatracenie w formule telewizyjnego show. Stało się już tak w pierwszym odcinku zatytułowanym Revenge (Zemsta), w którym przedstawiono historię młodego małżeństwa. Szczęśliwy żywot na przedmieściach zakończył się dlań z chwilą, gdy żona skonfrontowała się z tajemniczym włamywaczem. Trwały uszczerbek na zdrowiu psychicznym kobiety spowodował, że mąż zapragnął wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Zemsta potrafi jednak zaślepić. Bo co, gdy winowajcą okaże się ktoś inny?
fot. materiały prasowe
Fascynująca jest też chociażby opowieść zawarta w Triggers in Leash (Spluwy na uwięzi), odcinku, w którym westernowy pojedynek rozgrywa się w urokliwej, skromnej karczmie na amerykańskim pustkowiu. Zupełne niecodzienna jak na Hitchcocka scenografia. Nie wiadomo też, czy któryś kowboj faktycznie czymś zawinił, liczy się tylko teraźniejszość. Trzymająca w napięciu szermierka słowna, nastrój oczekiwania i sekundująca wszystkiemu barmanka, dobrotliwa kobieta, która ufa, że przeznaczenie (a może boska opatrzność) i tak zadecyduje o wyniku starcia. Moralna walka, nieprawdopodobnie budowane napięcie i finał, który mrozi krew w żyłach. Serial przedstawia rozmaite historie. Choćby opowieść o prosektorze, który traktuje się jako reinkarnację Sherlocka Holmesa, losy seryjnego zabójcy polującego na pielęgniarki, rodzinne scysje, wojny o spadki. Miłość, śmierć, pożądanie. I potężna siła fatum. A wszystko ujęte w bardzo minimalistyczny sposób, przez co nieprawdopodobną szansę do wykazania swoich talentów mieli aktorzy, choćby Robert Redford, Patricia Hitchcock (córka Alfreda), William Shatner, Vincent Price, Robert Duvall, Robert H. Harris czy Steve McQueen oraz Peter Lorre i Neile Adams, którzy wystąpili w jednym z najbardziej znanych odcinków serii, a więc Man from the South (Człowiek z Południa). Na marginesie warto dodać, że to właśnie do tej historii nawiązywał Quentin Tarantino w jednej ze swoich filmowych nowelek z Czterech pokoi. Mowa oczywiście o Człowieku z Hollywood. Hitchcock, producent i pomysłodawca, potrafił narzucić swoją wyjątkową wizję i widzom, i współpracującym z nim twórcom. Choć odcinki serialu były zazwyczaj adaptacjami literatury bądź scenariuszami tworzonymi przez uznanych pisarzy, nie da się ukryć, że hitchcockowski nastrój wyczuwalny jest niemal w każdej scenie. Opowieści z dreszczykiem cieszyły się tak wielką popularnością, że wkrótce zrealizowano kolejne cykle. W latach 1962-1965 nadawano Spotkanie z Alfredem Hitchcockiem, w którym odcinki zostały przedłużono do formy pełnometrażowych filmów kryminalnych (Hitchcock ponownie był producentem oraz prowadzącym), natomiast już po śmierci mistrza suspensu, bo w latach 1985-1989, stworzono antologię pod tytułem... The New Alfred Hitchcock Presents – tym razem były to zarówno zupełnie nowe filmy, jak i uwspółcześnione wersje odcinków z przełomu lat 50 i 60. Hitchcock wykazał się sporym zmysłem nie tylko jako reżyser telewizyjny (był zresztą dwukrotnie nominowany do nagrody Emmy), ale jako ktoś, kogo dzisiaj nazwalibyśmy pewnie showrunnerem. W historiach żywcem wyjętych z codzienności ukazywał on ludzkie lęki, niewyraźną niekiedy granicę pomiędzy poczuciem winy i niewinności i uzmysławiał fakt, że zbrodnie biorące się z namiętności potrafią nieść ze sobą największe konsekwencje. Gatunkowa różnorodność i mistrzowski, a jakże, suspens. Warto przypomnieć (albo i odkryć), co przedstawiał nam niegdyś Alfred Hitchcock.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj