Sukces polskiego The Office PL zachęcił innych twórców do kombinowania z komediowym gatunkiem, który przebija czwartą ścianę. Scenarzysta Jakub Rużyłło, który pracował przy historii firmy Kropliczanka, zajął się opowieścią o sarmackiej szlachcie. A dokładniej o Janie Pawle (Bartłomiej Topa), władcy wsi Adamczycha, który marzy o tym, by być najbardziej znanym Janem Pawłem w dziejach Polski. Cel ambitny, ale mało realny. Nie przeszkadza mu to jednak zachowywać się tak, jakby był największym z żyjących (i nieżyjących) Polaków. W końcu do wszystkiego doszedł rękami własnych chłopów, z czego jest bardzo dumny! Swoje włości chce kiedyś przekazać dzieciom – Stanisławowi (Michal Balicki), Jakubowi (Michal Sikorski) i bardzo postępowej córce Anieli (Martyna Byczkowska). Majątek ten sam odziedziczył, a w chwili słabości "większą jego połowę" sprzedał Andrzejowi (Andrzej Klak) – człowiekowi, którym gardzi najbardziej na świecie. 1670 w reżyserii Macieja Buchwalda i Kordiana Kądziela to ciekawie i zabawnie zrealizowana produkcja, która swoją formą przypomina zagraniczne produkcje, takie jak Co robimy w ukryciu, Norsemen, Współczesna rodzina czy Biuro. Nie ma oczywiście w tym nic złego.  Trzeba przyznać, że twórcy bardzo dobrze nawiązują do współczesności. Dostajemy więc odcinek poświęcony marszowi równości, sprzedaży prywatnych ubezpieczeń czy walce ze zmianami klimatycznymi. Wszystko oczywiście podane w sposób odpowiadający okresowi, w którym rozgrywa się akcja. Jan Paweł jest typem, którego najlepiej porównać do pijanego wujaszka na weselu. Dużo gada, a do tego uważa się za najmądrzejszego i najzabawniejszego gościa na sali. Nie zauważa litościwych poklasków chłopów czy rodziny, która w wielu przypadkach po prostu mu przytakuje, bo tak jest najłatwiej. Po co kopać się z koniem i tłumaczyć, że Ziemia nie jest płaska, skoro i tak zostaniemy zalani bzdurnymi tezami? Oczywiście Jan Paweł czasem miewa przebłyski świadomości. Nie zawsze swoim zachowaniem przypomina wiejskiego głupka. Tę ludzką stronę pokazuje przeważnie w interakcjach z córką Anielą. Jeśli ktoś z widzów zapomniał, że Bartłomiej Topa znakomicie sprawdza się w komediach, to 1670 mu to przypomni. Wydaje mi się, że ta kreacja dorównuje Zenkowi Pereszczace z serialu Złotopolscy, w którym Topa po raz pierwszy miał szansę pobawić się postacią z komediowym sznytem. Postacią, która kradnie trochę blasku Janowi Pawłowi, jest szwagier Bogdan – mistrzowsko zagrany przez Dobromira Dymeckiego. Ten były husarz jest ucieleśnieniem wszystkich naszych bolączek i niepowodzeń. To człowiek, który jest w stałej gotowości do tego, by stanąć w szranki z każdym, kto zagraża suwerenności kraju. Problem polega na tym, że wrogowie dawno zakończyli swoje działania. Nie przeszkadza to jednak Bogdanowi, by snuć opowieści o swoich bohaterskich czynach, które nigdy nie miały miejsca, ale w jego historiach zawsze osiągają epickie rozmiary. Uwagę widza przykuje też (i to nie pierwszy raz w ostatnim czasie) Michał Sikorski, świetnie grający Jakuba Adamczewskiego. Udało mu się stworzyć komiczną i zarazem bardzo obrzydliwą postać, którą po prostu się lubi. Można powiedzieć, że to taka parodia Ramsaya Boltona. I to niezwykle udana! 1670 obfituje w wiele znakomitych występów gościnnych – Andrzej Nejman jako szlachcic Władysław, Sebastian Pawlak jako Żyd prowadzący lokalną karczmę, Daniel Guzdek jako Zaszczany Jędrula, Bartosz Gelner jako hrabia Henryk Lubopolski czy Mariusz Kiljan jako ksiądz Żmija z Sandomierza. Dzięki takiej mnogości postaci serial jest lekki i przyjemny. Nie przytłacza absorbującymi głównymi postaciami. Widz ma wrażenie, że ta wieś żyje. To nie znaczy oczywiście, że humor zaproponowany przez scenarzystę Jakuba Rużyłło zawsze trafia w dziesiątkę. Bardzo często przestrzeliwuje cel – zwłaszcza przy wątkach z udziałem chłopa Wojciecha granego przez Kazika Mazura. Mam wrażenie, że ta postać została na siłę wepchnięta do fabuły. Gagi z jej udziałem są po prostu nudne, a czasami wręcz żenujące – choćby ta ze wzwodem po zabiciu szlachcica. Na szczęście takich postaci jest tu mało.
foto. Netflix
Jedno chciałbym mocno podkreślić – produkcja Netflixa ma najlepsze błoto, jakie polska kinematografia kiedykolwiek widziała. Nie wiem, jak twórcom udało się to osiągnąć, ale ta breja jest tak znakomita, że wręcz wylewa się z ekranu. Gdy oglądamy ten serial, czujemy pod stopami błoto, w którym bohaterowie brodzą. Serial 1670 to znakomita satyra na obecną rzeczywistość, którą ubrano w sarmackie szaty. Twórcy stanęli na wysokości zadania i pokazali, że da się robić wartościowe treści, które w znakomity sposób mogą obśmiać nasze przywary i wyciągać kompleksy na światło dzienne, ale nie w sposób prymitywny czy kabaretowy. Netflixowi brakowało produkcji, która by udowodniła, że potrafią tworzyć zabawne komedie. Bądźmy szczerzy, ich poprzednie projekty filmowe raczej dołowały, a nie bawiły.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj