Powieść Hennes ögon blå to debiut szwedzkiej pisarki Lisy Hågensen. W swej pierwszej książce zdecydowała się na połączenie kilku konwencji literackich: kryminału, thrillera, a nawet odrobiny horroru wymieszanej z elementami historycznymi. Mieszanka ta niestety nie sprawdza się na wszystkich płaszczyznach.
W głównym wątku książki śledzimy poczynienia Raili, zakompleksionej bibliotekarki, która spędza urlop na działce nad jeziorem. Wszystko zaczyna się (jeśli nie liczyć dwóch pierwszych rozdziałów wybiegających o dwa miesiące wprzód) jak powieść obyczajowa: bohaterka poznaje sąsiadów i ich dziwactwa, wiedzie spokojne życie i słucha plotek… i właśnie na ich podstawie zaczyna się w jej głowie rodzić obraz tajemnicy, być może nawet zbrodni, w którą zamieszani są mieszkańcy domków nad jeziorem.
Tak rozpoczyna się prywatne śledztwo bohaterki – a im bardziej zagłębia się w temat, tym bardziej jest przekonana, że natrafiła na mroczną zagadkę: w końcu sąsiedzi, dzieci czy zwierzęta domowe nie znikają tak po prostu, bez śladu, a i przypadki poważnych uszczerbków na zdrowiu psychicznym są znacznie częstsze, niż wskazywałyby na to statystyki.
Zawiązanie akcji i ogólna konstrukcja wątku detektywistycznego są poprowadzone poprawnie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Hågensen zbytnio koncentruje się na detalach, opisuje wiele codziennych czynności wykonywanych przez Raili, niemających związku z fabułą, a jedynie wydłużających poszczególne sceny. Nie nadaje to także klimatu ani niespecjalnie wpływa na charakterystykę postaci: te, łącznie z główną bohaterką, są jednoznacznie zarysowane już na początku. Poniekąd tak szczegółowe opisywanie podkreśla ciamajdowatość i zwykłość Raili, a także jej brak doświadczenia w prowadzeniu śledztwa, ale o obu tych faktach czytelnik jest świadomy niemalże od pierwszych stron.
W A jej oczy były niebieskie pojawia się też wątek historyczny i związany z nim element nadnaturalny, który w pełni objawia się w finale. Mianowicie główne wydarzenia z rzadka przeplatane są retrospekcjami sięgającymi XVII wieku i historii kobiety oskarżonej o bycie czarownicą. Jej okrutny los odciska piętno również na teraźniejszości. Zastosowanie takiego rozwiązania jest dyskusyjne, bo czyż sama ludzka natura nie wystarcza, by przerazić i dokonać brutalnych zbrodni? Tym bardziej, że w powieści wątek ten sprawia wrażenie pretekstowego, umieszczonego nieco na siłę, by ubarwić całość – co nie było konieczne z fabularnego punktu widzenia.
Debiut Hågensen nie jest więc powieścią w pełni udaną. Wydaje się, że zabrakło autorce doświadczenia lub wsparcia ze strony redaktora, który wskazałby jak zmienić lub ulepszyć niektóre elementy. W wielu fragmentach książka potrafi trzymać w napięciu, ale zdarzają się w niej także przestoje i niewiele wnoszące do całościowego obrazu rozdziały.