A jej oczy były niebieskie – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 1 marca 2017A jej oczy były niebieskie to skandynawski thriller z elementem nadnaturalnym w tle. Sprawdzamy jak wypada to połączenie.
A jej oczy były niebieskie to skandynawski thriller z elementem nadnaturalnym w tle. Sprawdzamy jak wypada to połączenie.
Powieść Hennes ögon blå to debiut szwedzkiej pisarki Lisy Hågensen. W swej pierwszej książce zdecydowała się na połączenie kilku konwencji literackich: kryminału, thrillera, a nawet odrobiny horroru wymieszanej z elementami historycznymi. Mieszanka ta niestety nie sprawdza się na wszystkich płaszczyznach.
W głównym wątku książki śledzimy poczynienia Raili, zakompleksionej bibliotekarki, która spędza urlop na działce nad jeziorem. Wszystko zaczyna się (jeśli nie liczyć dwóch pierwszych rozdziałów wybiegających o dwa miesiące wprzód) jak powieść obyczajowa: bohaterka poznaje sąsiadów i ich dziwactwa, wiedzie spokojne życie i słucha plotek… i właśnie na ich podstawie zaczyna się w jej głowie rodzić obraz tajemnicy, być może nawet zbrodni, w którą zamieszani są mieszkańcy domków nad jeziorem.
Tak rozpoczyna się prywatne śledztwo bohaterki – a im bardziej zagłębia się w temat, tym bardziej jest przekonana, że natrafiła na mroczną zagadkę: w końcu sąsiedzi, dzieci czy zwierzęta domowe nie znikają tak po prostu, bez śladu, a i przypadki poważnych uszczerbków na zdrowiu psychicznym są znacznie częstsze, niż wskazywałyby na to statystyki.
Zawiązanie akcji i ogólna konstrukcja wątku detektywistycznego są poprowadzone poprawnie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Hågensen zbytnio koncentruje się na detalach, opisuje wiele codziennych czynności wykonywanych przez Raili, niemających związku z fabułą, a jedynie wydłużających poszczególne sceny. Nie nadaje to także klimatu ani niespecjalnie wpływa na charakterystykę postaci: te, łącznie z główną bohaterką, są jednoznacznie zarysowane już na początku. Poniekąd tak szczegółowe opisywanie podkreśla ciamajdowatość i zwykłość Raili, a także jej brak doświadczenia w prowadzeniu śledztwa, ale o obu tych faktach czytelnik jest świadomy niemalże od pierwszych stron.
W A jej oczy były niebieskie pojawia się też wątek historyczny i związany z nim element nadnaturalny, który w pełni objawia się w finale. Mianowicie główne wydarzenia z rzadka przeplatane są retrospekcjami sięgającymi XVII wieku i historii kobiety oskarżonej o bycie czarownicą. Jej okrutny los odciska piętno również na teraźniejszości. Zastosowanie takiego rozwiązania jest dyskusyjne, bo czyż sama ludzka natura nie wystarcza, by przerazić i dokonać brutalnych zbrodni? Tym bardziej, że w powieści wątek ten sprawia wrażenie pretekstowego, umieszczonego nieco na siłę, by ubarwić całość – co nie było konieczne z fabularnego punktu widzenia.
Debiut Hågensen nie jest więc powieścią w pełni udaną. Wydaje się, że zabrakło autorce doświadczenia lub wsparcia ze strony redaktora, który wskazałby jak zmienić lub ulepszyć niektóre elementy. W wielu fragmentach książka potrafi trzymać w napięciu, ale zdarzają się w niej także przestoje i niewiele wnoszące do całościowego obrazu rozdziały.
Źródło: fot. Czarna Owca
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat