Samobójstwo nigdy nie jest prostym tematem. Zawsze trudno wytłumaczyć, dlaczego dana osoba zdecydowała się na ten ostateczny krok. Nawet jeśli mamy dowody lub inne dokumenty będące odpowiedzią, to wciąż nie będzie łatwo pogodzić się z takim scenariuszem. Motyw ten ostatnimi czasy stał się głośny w popkulturze dzięki serialowi 13 powodów Netflixa. Produkcja stara się zgłębić nie tylko sam problem, ale też przyczynę. A Million Little Things podąża nieco inną drogą, ale tutaj także będziemy zastanawiać się, dlaczego doszło do samobójstwa. Całość skupia się na czwórce przyjaciół - Johnie, nauczycielu muzyki Eddiem, filmowcu Rome oraz Garym. Cała czwórka przez przypadek poznaje się i zaprzyjaźnia, w dodatku okazuje się, że wszyscy są fanami hokeju na lodzie. Do ekipy dołączyły też oczywiście partnerki mężczyzn, a dzięki wspólnym spotkaniom udało się stworzyć naprawdę silną więź. Wszystko zmienia się jednak w momencie, kiedy spokojny i zawsze uśmiechnięty John popełnia samobójstwo. Odcinek pilotażowy sprawdza się nieźle jako dramat dla dojrzalszych widzów. Zarówno dla tych, którzy nigdy nie musieli przetrawić takiej straty, jak również dla osób potrzebujących zrozumienia i pocieszenia. Tego ostatniego może nie znajdą w pierwszym odcinku, ale całość jawi się jako lekarstwo na radzenie sobie z tego typu problemem. Czy tak się ostatecznie stanie? Trudno na ten moment to stwierdzić, zwłaszcza że sam serial już na starcie zaprezentował kilka problemów. Dzięki ciekawie prowadzonej narracji i licznym retrospekcjom oraz twistom fabularnym, nie można powiedzieć, że sam seans był nużący. Przedstawienie bohaterów i kluczowy moment odcinka zostały zaprezentowane naprawdę ciekawie. Problemem jest jednak potraktowanie niektórych wątków i sam temat samobójstwa, który przypominał mi raczej pewien towar, który można ciekawie sprzedać w serialu. W tym przypadku odebranie sobie życia przez jednego z bohaterów oczywiście jest pretekstem fabularnym, ale brakowało w pewnych momentach wyczucia i lepszych reakcji otoczenia. Nie wiem, czy tacy są właśnie ludzie, ale w życiu na pewno nie dostrzegamy filmowych sztuczek. Narracja prowadzona jest w ciekawy sposób, ale te wszystkie pytania bez odpowiedzi, to naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Zagmatwane relacje, romanse i zagadkowe odejście jednego z bohaterów. Jest tego trochę za dużo, tak jakby twórcy chcieli odsłonić wszystkie swoje najciekawsze karty. Przez to nie skupiamy się szczególnie na tych naprawdę istotnych. W kontekście tej produkcji pojawiają się liczne porównania do This Is Us. Są one zasadne, ale są to różne od siebie seriale. A Million Little Things ma szansę w dalszej perspektywie być naprawdę poważną pozycją i rzeczywiście pokazywać drogę wspomnianych bohaterów do znalezienia odpowiedzi o sens życia. Nie ma tutaj jednak filozoficznych rozważań nad egzystencją, a bohaterowie choć jeszcze nie wszyscy interesujący, to w ciekawy sposób mogą zajmować się tą odwieczną zagadką.
A Million Little Things ma zatem szansę stać się dramatem z zachowaniem funkcji terapeutycznej dla starszych odbiorców. Do tego potrzeba jednak czasu i więcej odcinków. Szkoda, że w pilocie chciano zrobić zbyt wiele fajerwerków zamiast skupić się na tej ludzkiej stronie i ludzkim dramacie. Jest jednak przyzwoicie i warto zobaczyć, co dalej zrobią bohaterowie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj