Stana Katic jako Emily błyszczy w 2. odcinku, nadając serialowi Absentia wyrazu i charakteru. Jestem w stanie uwierzyć, że ta kobieta przeszła te traumy, bo to odbija się na jej zachowaniu, podejściu do życia i różnych dziwacznych sytuacjach. Stana radzi sobie w chwilach spokojniejszych z synem, które wymagają emocji, niepewności i dystansu, ale także w chwilach większej ekspresji, jak podczas ataku paniki za kierownicą samochodu. To ona sprawia, że ten serial dobrze się ogląda, bo jako jedyna tworzy wyrazistą, ciekawą i intrygującą postać. Tym bardziej szkoda, że pozostali bohaterowie są tacy papierowi, nudni i stereotypowi. Do tego kiepsko zagrani. Każda postać jest mdła, nieciekawa i strasznie schematyczna. Począwszy od wypranego z emocji Nicka, którego zachowanie może byłoby wiarygodne, gdyby tak zostało przedstawione. Aktor nie jest w stanie nawet zasugerować emocjonalnej burzy, która w nim drzemie, a która to jest przyczyną popsucia stosunków z obecną żoną. Problem w tym, że minęło sześć lat. I pomimo miłości do Emily, czas goi rany i te emocje ulatniają się po takim czasie. Dlatego jego zachowanie nie jest do końca wiarygodne, a kiepska kreacja temu nie pomaga. Reszta to nudne stereotypy na czele z gliniarzami. Nawet Harlow taki był, ale on przynajmniej miał wulkan charyzmy dzięki aktorowi. Tym bardziej szkoda, że ot tak się go pozbyto. Jedna z najlepszych scen odcinka to spotkanie Emily z Harlowem. Rzecz ma miejsce na basenie i udaje się twórcom zbudować niezwykłe napięcie i gęstą atmosferę. Majstersztyk obu aktorów dopełnia dzieła, dzięki czemu mamy scenę klimatyczną i niezwykłą. Zarazem niejednoznaczną, bo nie wiemy, czy mężczyzna mówi prawdę, czy kłamie. Wątki rozwijają się strasznie wolno i niestety, ale też banalnie. Śledztwo ruszyło przez pojawienie się świadka, którego zeznania wystarczą, by oskarżać Emily o najgorsze. Trochę to naciągane, bo gliniarze znający Emily od razu przeszli do ataku, a nie sprawdzili źródła. Robi to Nick jedynie obnażając banalność tego scenariusza. Trudno traktować to serio, gdy każdy etap śledztwa to albo gatunkowa klisza, albo rozwój po linii najmniejszego oporu. Cliffhanger ponownie obiecuje większe emocje w kolejnym odcinku. I dobrze, bo ten projekt ma szansę rozwinąć się w atrakcyjnym kierunku. 2. odcinek jednak psuje wrażenie, bo czuć, że scenariusz, jakość realizacyjna i obsada stoją poniżej potencjału pomysłu. Stana Katić jako jedyna błyszczy i zachwyca. Tak jakby tylko jej się chciało i tylko ona podeszła do tego na serio. Szkoda, bo to odbija się na jakości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj