Alice in Borderland skupia się na tytułowym Arisu, który prowadzi wyluzowane życie gracza bez perspektyw na przyszłość. Pewnego dnia wraz z dwoma przyjaciółmi niespodziewanie przenosi się do opustoszałego Tokio, które okazuje się areną gier na śmierć i życie. Co kilka dni bohaterowie muszą uczestniczyć w rozgrywkach, aby zdobyć kilkudniową wizę oraz tajemnicze karty, bo w przeciwnym razie zostaną unicestwieni laserem. Nie są jedynymi uczestnikami gier, które wymagają sprytu, zimnej krwi, a czasem zdrad i poświęceń. Walczą o swoje życie, a także o odkrycie prawdy o tym, kto stoi za tą obłąkaną rozrywką. Pierwszy sezon serialu Netflixa liczy sobie osiem odcinków i jest pełen akcji. Niemal w każdym epizodzie oglądamy, jak bohaterowie zmagają się ze śmiercionośnymi łamigłówkami, walcząc z czasem. Dzięki temu widz ma zapewniony zastrzyk adrenaliny, bo gry to nie żarty. Są makabryczne, a krew rozbryzguje się gęsto. Każdy może umrzeć, co zapewnia emocje, a historia wciąga. Poza tym widzowie mogą sami zabawić się w rozwiązywanie tych zagadek, które są podchwytliwe i wymagają bystrego umysłu. To dodatkowy element rozrywki, choć uczciwie trzeba przyznać, że nie każda gra ma satysfakcjonujące rozwiązanie. Alice in Borderland posiada również przyzwoite efekty specjalne, które pozwalają pochłonąć się wydarzeniom. Najbardziej imponują pustki na ulicach, co przy tak zatłoczonym mieście robi piorunujące wrażenie. Niestety czasem niedoróbki w CGI dają się we znaki na przykład przy zwierzętach, które wyglądają sztucznie. Nie zignoruje się też tego, że wykorzystywane są uprzęże przy scenach wspinaczkowych. Natomiast, jak to w azjatyckich produkcjach bywa, walki wręcz są widowiskowe, gdzie nie wkradają się żadne wizualne zgrzyty, tylko czerpie się z nich prawdziwą przyjemność. Fabuła nie tylko polega na grach, które dynamizują odcinki. Bohaterowie starają się znaleźć sposób na wydostanie się z tego świata. On się również rozrasta, ponieważ nie zamyka się tylko na początkowych 3-4 postaciach. Poznajemy nowych uczestników gier, aż w pewnym momencie robi się naprawdę tłoczno. Jednak najważniejsze, że historia nie stoi w miejscu. Dobrze są też nakreślone relacje między postaciami, szczególnie między Arisu, Karube i Chotą. Nie brakuje prawdziwych dramatów, które potrafią chwycić za serce. Pojawiają się również retrospekcje, które trochę przybliżają nam niektóre postacie, co pozwala na nie spojrzeć innym, bardziej przychylnym okiem. Są one raczej krótkie i konkretne, więc nie odgrywają za dużej roli w fabule. Są miłym dodatkiem, bo nawet w tym minimalistycznym stopniu lepiej poznać głównych bohaterów. Żeby stali się bardziej ludzcy, a nie jedynie wyrwani z kart mangi o tym samym tytule, na której oparty jest serial. Postacie Alice in Borderland są oryginalne i bardzo charakterystyczne. Kento Yamazaki w roli głównego bohatera budzi pozytywne uczucia, więc kibicujemy mu w dążeniu do odkrycia prawdy. Przejmujemy się też losem jego przyjaciół – Karube i Choty, w których wcielają się odpowiednio Keita Machida i Yûki Morinaga. Tutaj też casting był bardzo dobry, choć chyba najbardziej imponuje Nijirô Murakami w roli Chishiya, kradnący każdą scenę i do tego ma nietypową urodę. Pozostała plejada postaci jak Kapelusznik, Aguni, Kuina czy nawet Niragi i Last Boss są również interesujący na swój sposób. Nie przechodzi się obok nich obojętnie i zapadają w pamięć. Natomiast rozczarowuje postać Usagi, w którą wciela się Tao Tsuchiya. Choć jest główną bohaterką obok Arisu najmniej wyróżnia się na tle pozostałych. Nie do końca został wykorzystany potencjał zarówno postaci, jak i aktorki.
fot. Netflix
Natomiast należy dodać, że gra aktorów jest specyficzna, choć dość typowa dla tego typu adaptacji. Artyści często przesadzają w swoich staraniach, aby oddać emocje bohaterów, co dla zagranicznego widza bywa niestrawne albo powoduje rozbawienie. Japończycy mają tendencję do przerysowywania zachowań postaci, mówią w dziwaczny sposób i popadają w tym w skrajności. Więc tacy niezwykle osobliwi Niragi i Last Boss mogą wywołać mieszane reakcje. Śmieszyć też może to, jak podkreśla się zdenerwowanie bohaterów poprzez nadmierną potliwość. Takie rzeczy trzeba po prostu akceptować, bo taki twórcy mają styl i sposób wyrażania. Na szczęście takich dziwnych z naszej europejskiej perspektywy rzeczy jest niewiele i nie niszczą frajdy z oglądania serialu. Alice in Borderland to naprawdę dobrze zrealizowany serial, który wciąga i intryguje od początku do samego końca. Niektórzy uważają oglądanie go za guilty pleasure, co pewnie wynika z egzotyki z tego typu rozrywki. Ale wcale tak nie jest. Serial jest na tyle przystępnie nakręcony, że każdy może go polubić i pasjonować się wydarzeniami bez cienia wstydu. Dostarcza odpowiednią dawkę emocji i potrafi szokować. Warto powiedzieć, że Netflix potwierdził, że powstanie drugi sezon. To jest fantastyczna informacja, bo końcówka serii zachęciła do tego, aby odkryć tajemnicę i wejść na wyższy poziom gier. Emocje gwarantowane!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj