Gdzieś na rubieżach kosmosu, w zewnętrznych koloniach, dryfuje w kosmosie tajemnicza planeta LV-895. Porośnięty dżunglą obiekt skrywa niejeden sekret. I właśnie z tej planety przychodzi wezwanie pomocy, które przekierowuje Twoją jednostkę szturmową do akcji. Nie spodziewasz się, co kryje się pod powierzchnią. Witajcie w grze Aliens: Fireteam Elite. O samym tytule usłyszałem po raz pierwszy w okolicach marca tego roku. Klimatyczny zwiastun zaintrygował mnie na tyle, że miałem ochotę na spróbowanie swoich sił w walkach z hordami ksenomorfów. Nie mogłem więc odmówić możliwości zrecenzowania tego tytułu. Całość poprzedziłem rytuałem obejrzenia oryginalnej trylogii Obcego. Wszystko po to, aby sięgnąć po grę, która... ale po kolei. Aliens: Fireteam Elite to trzecioosobowa strzelanka nastawiona na rozgrywkę w co-opie (chociaż można grać solo z botami, sterowanymi przez grę, ale o tym później). Rozpoczynając grę, mamy do wyboru jedną z czterech klas. Nie ma tutaj niespodzianek, jest dość klasycznie – Strzelec, Niszczyciel, Technik, Medyk, a po przejściu kampanii odblokowujemy piątą klasę – Zwiad. Misji w grze jest dwanaście i są podzielone na cztery kampanie po trzy misje każda. Całość tworzy prostą, ale dość sympatycznie napisaną i wciągającą (jak na tego typu grę) fabułę. Nie ukrywajmy jednak prawdy. W tego typu grach historia ma znaczenie drugorzędne, liczy się akcja i rozdawanie naleśników z rozpie***lem na prawo i lewo. Mam rację? Mam! Na starcie mamy otwartą jedynie pierwszą misję pierwszej kampanii. Po jej zaliczeniu przechodzimy do kolejnej. Dodatkowo trzecia misja w każdym zestawie kończy się sporą zadymą, która będzie wymagać od nas wejścia na nieco wyższy poziom niż chwilę wcześniej. Robi się gorąco, wrogów wydaje się nie ubywać, ale satysfakcja z ukończenia takiego poziomu jest dużo większa. I tutaj mam pierwsze zastrzeżenie co do tej gry – większość plansz to po prostu zaliczanie kolejnych killroom’ów, jednego po drugim. Sytuacji, gdy musimy zrobić coś innego, niż zabić grupę wrogów w pomieszczeniu, jest jak na lekarstwo. A te akurat były najciekawsze. Mam nadzieję, że w przyszłych DLC pojawi się więcej zróżnicowanych pod względem działania misji. Wracając do kampanii, podoba mi się, że każda z nich dzieje się w innym miejscu na planecie. Pierwsza zaprowadzi nas do rafinerii Katanga, gdzie mamy odbić Timothy’ego Hoenikkera, naukowca Weyland-Yutani. Druga sprowadzi nas na powierzchnię planety, gdzie mamy odnaleźć innych ocalałych pracowników korporacji. W kolejnej spróbujemy odkryć źródło tajemniczej anomalii pod powierzchnią LV-895. Na koniec wybierzemy się ponownie do rafinerii, aby zniszczyć ul obcych i uciec stamtąd, gdzie pieprz rośnie.

Fabuła

7 /10

Wspomniane przeze mnie zróżnicowanie wewnątrz poszczególnych kampanii oznacza też to, że każda z lokacji po prostu wygląda inaczej. Niezwykle mnie to ucieszyło. Jednocześnie śpieszę dodać, że na gołej, premierowej PS4 (na kupionej w dniu premiery konsoli egzemplarz działa do dziś bezawaryjnie) A:FE wygląda i działa bardzo dobrze. Graficznie prezentuje się bez zarzutu, tekstury są wyraźne, a kolorystyka mocno nawiązuje do serii filmów z ksenomorfami.
fot. Focus Home Interactive
+3 więcej
W zasadzie do momentu przejścia gry (a zajęło mi to około 8-9h) natrafiłem jedynie na jeden moment, gdy klatki w trakcie misji zaczęły mi mocno lecieć w dół. To była druga misja trzeciej kampanii. Misję tę udało mi się ukończyć, ale zaraz po wyjściu do huba gry musiałem grę wyłączyć, gdyż nawet w głównej bazie nie mogłem się poruszać, gdyż co chwila ekran zawieszał mi się na 1-2 sekundy. Po restarcie problem zniknął i nie pojawił się do końca ostatniej misji. Nie mam pojęcia, czy to była kwestia konsoli czy samego tytułu, ale warto o tym wspomnieć. Uważam, że jednorazowy taki wybryk na tyle czasu grania to jednak niewielki problem.

Oprawa

8 /10

W każdej tego typu grze, która pojawiła się na rynku w ostatnim czasie, praktycznie obowiązkowy jest aspekt rozwoju postaci. Za przechodzenie misji (nawet zakończone porażką) otrzymujemy punkty doświadczenia dla naszego profilu (poziom postaci) oraz naszej klasy (poziom klasy). Dzięki temu poziom siły naszego wojaka rośnie, co umożliwia nam łatwiejsze przechodzenie kolejnych misji. Każda z nich ma bowiem podany zalecany poziom, który powinniśmy osiągnąć, aby do niej podejść. Przykładowo, pierwsza misja dla poziomu trudności łatwy lub standardowy ma KB (klasyfikację bojową) równą 150, ostatnia – 500. Dla poziomu intensywny to odpowiednio 500 i 650. Każda z klas ma dwa miejsca na broń. Jej rodzaj zależy od profesji, którą wybierzemy. Strzelec w swoich dłoniach będzie przykładowo dzierżył karabin i strzelbę, technik – pistolet i strzelbę powtarzalną, a medyk – karabin i pistolet. Bronie te również uzyskują punkty doświadczenia (ale tylko te, które aktualnie mamy w dłoniach, bowiem bronie, które zdobyliśmy, ale nie założyliśmy na siebie takowych punktów nie zdobywają). Każdy poziom oznacza jedną dodatkową gwiazdkę na broni, co przekłada się na odblokowanie dodatkowych atutów, jak np. zwiększona celność czy obrażenia.
fot. Focus Home Interactive
Każdą z pukawek możemy także modyfikować poprzez zakładanie wylotu lufy, magazynka czy celownika. Części te wpływają na zwiększenie naszej KB, a także na podniesienie poziomu wybranych przez nas statystyk w grze. Całość uzupełnia zmiana wizualnego aspektu broni, czyli nakładanie kolorów czy kalkomanii. Wszystkie elementy dodatkowe otrzymujemy za przechodzenie misji, a także znajdujemy w skrzyniach – na każdej planszy bowiem ukryte są skrzynki, w których znajdziemy np. części do modyfikacji, kolory czy kalkomanie, a także przedmioty jednorazowego użytku. Klasy dysponują dodatkowo zdolnościami specjalnymi. Dla przykładu technik startuje z wieżyczką oraz cewką. Wraz z postępami w grze i zwiększaniem poziomu odblokowujemy atuty podstawowe i modyfikatory. Każda z grup dzieli się na te uniwersalne oraz specjalistyczne dla danej klasy. Abyśmy mogli użyć danego atutu czy modyfikatora, musimy umieścić go w specjalnym miejscu na siatce atutów. Przypomina to niejako Tetrisa i dopasowywanie elementów, by zmieścić na ekranie jak najwięcej interesujących nas modyfikacji. Dodatkowe miejsca odblokowujemy, podnosząc poziom klasy. Dzięki tym atutom podstawowym i modyfikacjom możemy zmienić np. wieżyczkę technika w wieżyczkę spalającą, która zamiast strzelać pociskami we wrogów działa jak miotacz ognia. Dodatkowo możemy np. wprowadzić modyfikator dla zwiększania obrażeń czy długości trwania danej zdolności. Widzę tutaj potencjał dla tworzenia buildów na różne okazje.

Rozgrywka

8 /10

Gra jest przeznaczona do grania w co-opie online (nie ma lokalnego co-opa), jednakże w momencie pisania tej recenzji nie dane mi było sprawdzić, jak działa kod sieciowy, gdyż… gra nie znajdowała mi żadnych graczy. Ten aspekt A:FE pozostawię więc bez omówienia. Podkreślę tylko, że na wyższych poziomach trudności nasze boty po prostu sobie nie radzą. Nie raz dochodziło do sytuacji, gdy wrogowie mnie atakowali, a bot stojąc 2 metry ode mnie, nie podjął nawet próby strzału w jego kierunku. Na poziomie łatwym i standardowym – kompani sterowani przez konsolę dają radę. Później niestety wydaje mi się, że bez graczy obeznanych z grą się nie obejdzie. Jeżeli oczywiście pozycja ta Was na tyle zainteresuje, że będziecie chcieli jej poświęcić więcej czasu.
fot. Focus Home Interactive
Muszę powiedzieć, że po ukończeniu kampanii jestem bardzo rozczarowany tzw. endgamem. Przejście kampanii odblokowało mi poziomy trudności Ekstremalny i Szalony. Mogę powtarzać do znudzenia te same dwanaście misji. Owszem, mogę to robić na wyższym poziomie trudności, mogę używać kart wyzwań. To specjalne modyfikatory, wyzwania dla danej misji, które czynią ją trudniejszą, ale jednocześnie przynoszą więcej nagród. Ale poza misjami do wyboru mam jedynie klasyczny tryb hordy. I to wszystko. Oczywiście, mogę przechodzić grę każdą klasą, podnosić poziom każdej broni, etc. Ale szczerze powiedziawszy, na chwilę obecną nie czuję takiej ochoty. Może to się zmieni, gdy zamiast botów stanę ramię w ramię z innymi graczami, ale solo ta gra dała mi już wszystko, co mogła. Podsumowując, jeśli jesteś fanem Obcego, strzelanek kooperacyjnych i masz ekipę do grania, podejrzewam, że możesz spędzić z Alien: Fireteam Elite dużo godzin. Bo nie powiem, sam bawiłem się przy niej całkiem przyjemnie, a możliwość anihilacji ponad dziesięciu rodzajów ksenomorfów była jedyna w swoim rodzaju. Nic tak nie podnosi włosków na karku jak goniąca Cię wąskimi tunelami królowa obcych pośród spadających wszędzie kamieni i wszechobecnych wybuchów.

Ocena końcowa

7/10


Fabuła

7/10

Oprawa

8/10

Rozgrywka

8/10
Mam jednak wrażenie, że na tę chwilę gra ta jest jedynie przeciętna z aspiracjami. Tego rodzaju tytuł po przejściu kampanii i wejściu w endgame powinien zachęcać do pozostania przy nim na dłużej. Ja jednak wciąż się waham. Jeżeli nie będzie problemu z graniem po sieci, liczba opcji czy misji również się zwiększy, wówczas z pewnością dam jej drugą szansę. Póki co daję grze 7/10, ale z zaznaczeniem, że jeśli nie jesteście fanami uniwersum, ocena leci o oczko lub dwa w dół. Plusy: + klimat filmu Obcy: Decydujące Starcie; + fabuła kampanii; + walka; + wygląd (na PS4). Minusy: - za mało trybów rozgrywki; - brak zróżnicowania celów w ramach większości misji; - boty na wyższych poziomach trudności absolutnie sobie nie radzą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj