W 2. sezonie Altered Carbon Takeshi Kovacs zostaje zwerbowany przez przedstawiciela Kartelu ze Świata Harlana, planety, z której pochodzi. Zleceniodawca myśli, że ktoś dybie na jego życie i chce, aby Ostatni Emisarusz go ochronił. Jednak Takeshi przybywa za późno. Nasz bohater postanawia odnaleźć mordercę, w czym pomaga mu łowczyni nagród, Trepp. Wkrótce Kovacs wplątuje się w aferę związaną z konfliktem quellistów i władzami Świata Harlana, politycznymi gierkami oraz tajemnicą z przeszłości, związaną z założeniem planety. Takeshi Kovacs zmienił w serialu powłokę i według mnie wyszło mu to zdecydowanie na dobre. Anthony Mackie jest o niebo lepszy w tej roli od Joela Kinnamana. Aktor gra z większym luzem niż non stop napięty Szwed. Mackie wniósł ogromną lekkość do tego bohatera, co wydawało mi się czymś niemożliwym po jego charakterystyce i wcześniejszej kreacji Kinnamana. W jego Takeshim jest miejsce na emocje, powagę, ale również na odrobinę humoru oraz sarkazmu, czego jakoś nie doświadczyłem w Kovacsu z 1. sezonu. Naprawdę ta wersja sprawdziła się na ekranie i chciało mi się oglądać jego losy w tej historii. Bardzo dobrze nakreślono relację w tym sezonie między Takeshim a Poe i Trepp. W tej pierwszej Mackie i Chris Conner świetnie wchodzili w te rejestry przyjacielsko-zawodowe, w których troska mieszała się z formalnym, sztywnym sznytem. Natomiast druga z tych relacji ujęła mnie bardzo luźnym, pełnym sarkazmu i ironii charakterem, bez nadmiernego napięcia. Niestety już według mnie nie sprawdził się wątek miłosny między Quell a Takeshim. W ogóle nie czułem tej chemii postaci, wszystko wydawało mi się trochę sztuczne. Tak nie powinno być, jeśli chodzi o główny wątek romantyczny, nawet jak jest podszyty pewnym, toksycznym aspektem. Ten sezon według mnie bardzo dobrze sprawdza się, jeśli chodzi o poboczne elementy fabuły postaci drugoplanowych. Jak dla mnie prym wiedzie tutaj Poe z jego wątkiem dotyczącym grozy zrestartowania, w której utraciłby wszystkie swoje wspomnienia. To bardzo dobrze napisany element, który sprawił, że tak szczerze było mi przykro z powodu niedoli tej bądź co bądź Sztucznej Inteligencji. Przy tym twórcy bardzo dobrze poruszyli kwestię człowieczeństwa Poe i bardziej emocjonalnej strony jego osobowości (jeżeli można tak powiedzieć o programie komputerowym). Świetna rola Connera w tym sezonie, szczególnie w duecie z Diną Shihabi. Aktorka znakomicie prezentowała się w produkcji, dała naprawdę dobrą kreację. W każdej scenie widać było, że czuje tę rolę. Dobry wątek poboczny i bardzo emocjonalny otrzymała również Quell. W pewnym momencie trochę ten element fabuły zaczął się sypać, jednak początkowo, gdy był otoczony aurą tajemnicy sprawdzał się znakomicie. Całkiem nieźle prezentował się również wątek Trepp w serialu. Może w pewnym momencie zostaje za gwałtownie ucięty, jednak Simone Missick wyciąga z niego, co się da. Dzięki temu cała jej postać nabrała głębi, dlatego ten rodzinny wątek był jak najbardziej potrzebny w serialu. Cała fabuła zaproponowana nam w tym sezonie jest całkiem niezła i potrafi w kilku miejscach naprawdę zaskoczyć. Nie czytałem literackiego oryginału, więc nie wiedziałem, czego mogę spodziewać się w tej opowieści. Muszę przyznać, że w pewnym momencie naprawdę potrafiłem się wciągnąć w historię bez patrzenia, ile zostaje mi do końca odcinka, a w wielu przypadkach zdarza mi się taki odruch. Może na początku cała intryga wydaje się prosta jak drut, ale z biegiem czasu, gdy dochodzą nowe wątki i kolejne twisty fabularne przyznaje, że twórcy dobrze radzą sobie z prowadzeniem tej opowieści, bez zbytnich wpadek. Trochę tempo i napięcie siada na końcu, gdy już praktycznie wszystkie tajemnice wyszły na jaw, jednak finał jak dla mnie jest satysfakcjonujący we wszystkich aspektach. W całej intrydze według mnie nie sprawdza się kompletnie czarny charakter jakim jest Danica Harlan. Jej motywacje w pewnym czasie stają się bardzo wysilone, niezrozumiałe, a sama władczyni Świata Harlana przeobraża się  bardziej w irytującą antagonistkę niż budzącą grozę i respekt postać. Zdecydowanie lepiej prezentuje się Carrera. Jego motywacje są przejrzyste i rozumiemy jego działania, szczególnie osobisty charakter jego relacji z głównym bohaterem dobrze wpływa na przebieg jego wątku. Twórcy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania, jeśli chodzi o aspekt wizualny produkcji, zarówno w kwestii efektów specjalnych, budowania świata, jak i realizacji scen akcji. Wszystkie choreografie walk są prawdziwymi perełkami. Tak naprawdę nie chcę wyróżniać tutaj którejś konkretnej sekwencji, bo wszystkie zostały zrealizowane na mistrzowskim poziomie i spokojnie można je pokazywać jako przykład tego, jak się robi dobre sceny akcji. Natomiast cały świat przedstawiony to prawdziwy popis ludzi od efektów specjalnych i scenografii. Wszystko jest przepięknie zrobione, nawet bardziej mroczne elementy otoczenia naszych bohaterów robią wrażenie. Wizualna maestria na najwyższym poziomie. Nowy sezon Altered Carbon nie jest pozbawiony błędów, jednak nie przeszkadza to, aby mieć ogromną frajdę z oglądania tej serii. Jak najbardziej polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj