Preludium to słowo, które w przypadku komiksów Marvela wywołuje mieszane uczucia. Nie dość, że coraz częściej dostajemy mniejsze i większe eventy, to jeszcze twórcy muszą nam serwować rozbudowany do nich wstęp. Jest to zrozumiałe, jeżeli mamy do czynienia z naprawdę poważnym wydarzeniem, które ma za zadanie wywrócić do góry nogami świat superbohaterów. Spiderversum raczej to takiej roli nie pretenduje, ważne jest przede wszystkim dla tytułowego bohatera serii, z tymże ów bohater nie staje do walki o życie sam jeden. Nadchodzące wydarzenie dotyka bowiem każdą wersję Pajęczaka z multum alternatywnych światów. Stąd określenie Spiderversum i stąd pewna epickość starcia, które czeka wszystkie, zagrożone wersje Spider-Mana. Tylko jaki to ma związek z Doctorem Ockiem, skoro byliśmy świadkami jego odejścia w końcówce Superior Spider-Mana? Wyjaśnienie jest proste. Amazing Spider-Man #02: Preludium do Spiderversum to kompilacja obejmująca zarówno premierowe zeszyty z Amazing Spider-Mana, plus takie, które -i tu  spora niespodzianka - należą do runu z Otto Octaviuse i mają bezpośredni związek z nadchodzącym wydarzeniem. Twórcy nie robią żadnych tajemnic z tego, o czym będzie opowiadać Spiderversum - w zasadzie od razu wykładają karty na stół. Już we wstępie do albumu pojawia się znany doskonale wielbicielom Pajęczaka, potężny przeciwnik. Chodzi o Morluna, któremu na początku XXI wieku dał życie J. Michael Straczynski. Morluna, który przecież został już kiedyś przez naszego superbohatera definitywnie pokonany. Zaraz, definitywnie? Przecież doskonale wiemy, że dla Marvela takie słowo nie istnieje.
Źródło: Świat Komiksu
A zatem Morlun (jak się okaże, nie tylko on), Spiderversum, Superior Spider-Man, Amazing Spider-Man i jeszcze dodatkowo dziesiątki wersji Pajęczaka - wszystko na raz w niepozornym przecież zbiorze. Aha i jeszcze na dodatek występ Miss Marvel. Trochę ginie w tym wszystkim główny wątek z poprzedniego albumu, czyli związek Petera Parkera z nieokrzesaną Silk, ale widać priorytety były inne. A tak naprawdę fajnie jest sobie porównać poczynania Miss Marvel z występami Silk - obie bohaterki mają diametralnie inne podejście do superbohaterskich powinności, co wnosi sporo emocji do serii. W tym wszystkim oryginalny Spider-Man schodzi zupełnie na drugi plan, można mieć jedynie nadzieję, że ta sytuacja ulegnie zmianie w głównym albumie nadchodzącego mini eventu.
Czy ten natłok postaci i wątków sprawia wrażenie chaosu? Owszem. Czy to przeszkadza w lekturze? Niekoniecznie. Pokawałkowana fabuła została poukładana przez twórców całkiem zmyślnie, budząc sporo ciekawości co do kierunku, w którym podąży. Plusy na pewno są takie, że w ramach mini-zeszytów, określanych jako Granice Spiderversum mamy okazję zapoznać się z wieloma, czasem zaskakującymi wersjami Pajęczaka z różnych światów (i w różnych odsłonach graficznych - polecam przede wszystkim galerię okładek na końcu albumu). Najbardziej wśród nich i tak wyróżnia się  Dock-Ock, cudownie arogancki i zarozumiały, ale przy tym nakierowany na jeden cel: pokonania bardzo wymagającego przeciwnika przy użyciu wszelkich środków. Trochę to wszystko zakręcone, bo przecież wiemy, jak skończy Otto, ale te akurat wydarzenia dzieją się przed tym finałem, a bardziej szczegółowo - podczas obfitującej w przeróżne anomalie i dramatyczne wydarzenia wizyty Octaviusa w 2099 roku, którą powinniśmy pamiętać z Superior Spider-Mana. Jak to wszystko Dan Slott połączy w Spiderversum trochę aż strach myśleć. Albo fabuła się rozjedzie, albo zapewni godną rozrywkę. Czasami po prostu trzeba twórcy zaufać. Preludium do Spiderversum nie zapowiadało się jakoś specjalnie ekscytująco, a okazało się całkiem udaną historią. Niby bardzo dramatyczną, ale podaną z lekkością i wigorem, którymi powinny charakteryzować się opowieści o tym niesfornym superbohaterze. Oby rozwinięcie tego eventu nie popsuło dobrego wrażenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj