Pierwszy tom wydawanych w Polsce przez Egmont przygód Petera Parkera, jako prezesa międzynarodowej korporacji, okazał się nijaki. Przed przeczytaniem drugiej części musiałem (z bólem) powtórzyć sobie poprzednika, bo nic z niego nie pamiętałem. Czy Mroczne Królestwo podkręca jakość tej historii w jakikolwiek sposób?
Dan Slott trudzi się, aby wycisnąć z tej historii cokolwiek więcej, niż znany z
Wrogiego Przejęcia nadmierny bełkot. Wychodzi mu to zdecydowanie lepiej w kontynuacji, jednak nadal nie jest to oszałamiająca fabuła, porywająca z każdym kolejnym panelem. Trudno było mi przebrnąć przez pierwsze kilka stron. Usilnie brnie się tam jeszcze w sztuczne „udoroślanie” wątków prywatnych Petera Parkera, które, niestety, nie są tajną bronią Slotta, a jego piętą achillesową. Wpływ na połowiczne zagubienie się w quasi-biznesowych zagrywkach ponosi również
Giuseppe Camuncoli. Postacie często mają zbyt podobne aparycje, co przeszkadza w zorientowaniu się, kto ma układy z kim. Trzeba cofnąć się o kilka stron, żeby sobie przypomnieć, do kogo należy narysowana twarz, jeżeli w ogóle Was to obchodzi. Lepiej wypada dalsza część, gdzie Spidey ma coraz więcej one-linerów, a na wierzch w końcu wychodzi jego, momentami groteskowa, charakterystyka. Slott porzuca wątki wielkich korporacji, na rzecz prostej akcji, z jednym, dobrze umotywowanym przeciwnikiem i widać, że radzi sobie w takich sytuacjach najlepiej.
Oczywiście, żeby nie skupić się wyłącznie na narzekaniu, znajdźmy pozytywy. Zdecydowanie na plus jest tutaj główna grupa, prowadzona przez Skorpiona, oraz cały wątek złowieszczego klucza otwierającego przed „złolem” wszelkie tajemnice. Slott narracyjnie operuje w tych miejscach fantastycznie, co pozwala, chociaż na chwilę, zapomnieć o słabych początkach serii. Równie dobrze wychodzi to z pisaniem dialogów Spider-Mana, który podczas wywrotowych akcji rzuca pojedyncze suchary, nawiązania popkulturowe czy kąśliwe uwagi w stronę rywali. Uczta dla fanów klasycznego Parkera.
Mroczne Królestwo nie jest wybitnym tomem, jednak zdecydowanie podnosi poziom, po rozczarowującym poprzednim. Wychodzi na to, że kiedy Slott odpuści patos i starające się wyglądać profesjonalnie korporacyjne machlojki, a zaczyna „tkać” luźną, przemyślaną historię, wtórną, bo wtórną, ale jednak zdecydowanie bardziej jakościową, to cała opowieść wchodzi od razu w przyjemniejszą strukturę narracyjną.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h