Arthur Curry zapobiegł wojnie między powierzchnią a Atlantydą. Pokój wymaga jednak ciągłych starań. Recenzujemy trzeci tom Aquamana z DC Odrodzenia.
Kiedy ostatnio widzieliśmy Aquamana, dowiódł on swojej siły przed Atlantydą, Ameryką i przed sobą samym. Powstrzymał wojnę dwóch mocarstw, ujawniając, że za wywołanie konfliktu odpowiadała Czarna Manta. Król musi teraz iść za ciosem i dbać o wrażliwe relacje z nowymi sojusznikami.
Aquaman #03: Korona Atlantydy składa się z trzech niezwiązanych ze sobą opowieści, które pokazują skutki krótkiego konfliktu zbrojnego. Każda z nich skupia się na innej stronie osobowości bohatera. Widzimy go jako dbającego o ludzi humanistę, potężnego wojownika niezatrzymującego się w obliczu niebezpieczeństwa oraz polityka zmagającego się z niezadowoloną opozycją na ojczystej ziemi.
Pierwsza część rozpoczyna się zaraz po finale poprzedniego tomu. Podczas odbudowy Amnesty Bay, Aquaman odbiera telepatyczny sygnał od cyborga Warheada. Kontakt prowadzi do pojedynku, jednak za starciem kryje się poważniejsza intryga. W tle przewijają się również wzmianki o tym, jak zmieniło się postrzeganie Aquamana przez opinię publiczną. Właśnie ta humanistyczna strona, która przenika również do scen walki, jest najciekawszą częścią historii Warheada. To swego rodzaju egzamin dojrzałości dla bohatera, którego wszyscy traktowali z przymrużeniem oka. Sama walka jest pretekstem do opowiedzenia złożonego finału wcześniejszych wydarzeń.
Druga historia, zatytułowana
H2.O, utrzymana jest w konwencji kosmicznego horroru. Oczywiście to wciąż opowieść o superbohaterach, w której nie brakuje akcji, ale sednem opowieści jest tajemnica potworów zwanych Dead Water. Bestie pochodzą z „dziwnej wody”, miejsca w oceanie, które jest zabójcze nawet dla Atlantydów. Aquaman dołącza do Aquamarines – oddziału zmieniających się w rekiny komandosów, który podczas wojny zaatakowali Atlantydę. Napięcie sięga zenitu, członkowie wyprawy nie ufają sobie nawzajem, a zagrożenie czai się za każdym rogiem. To jednocześnie najbardziej nierówna część zbioru. Nastrój opowieści jest duszny i ciężki, akcja nie ustępuje mu miejsca, a sekret „dziwnej wody” sprawia, że trudno się od niej oderwać. Jednocześnie, zachowanie Arthura jest kuriozalne. Aquaman, który walczył o każde, najmniejsze życie, ustępuje Aquamanowi nastawionemu na zgładzenie zagrożenia za wszelką cenę. Ignoruje on nawet rady Mery, którą zawsze szanował nie tylko jako ukochaną. Finał tej części następuje też trochę zbyt szybko. Ostatnie strony są chaotycznie przepełnione wydarzeniami.
Trzecia część zbioru to tytułowa
Korona Atlantydy. Arthur i Mera wracają do domu po rozprawieniu się z potworami Dead Water. Na miejscu okazuje się, że pałac królewski został zajęty przez niedobitki Potopu. Aquaman musi stawić czoła politycznym przeciwnikom, którzy uważają, że pokój z USA był wielkim błędem ich króla. Przy pierwszym tomie „odrodzonego”
Aquamana narzekałem na nadmierne skupienie na wątku politycznym. Po pełnych akcji wcześniejszych rozdziałach, ten spokojny finał jest jak najbardziej na miejscu. Interesujące jest podejście Mery, zmęczonej nieustannym udowadnianiem swojej wartości możnym Atlantydy. Księżniczka Xebel próbuje odwieść narzeczonego od poświęcania się dla niewdzięcznego kraju. Arthur też jest rozdarty między rozczarowaniem a odpowiedzialnością. Taka zmiana tempa byłaby może lepsza w środku tomu, ale tutaj zapowiada bardzo interesującą przyszłość dla podwodnego królestwa.
Trzy krótsze opowieści o Aquamanie są solidne, ale ich siła tkwi przede wszystkim w miejscu jakie zajmują pomiędzy innymi tomami. Pierwsze dwie to, w większości, epilog do poprzedniego tomu, a ostatnia – wstęp do czegoś większego, co dopiero ma nadejść.
Korona Atlantydy broni się samodzielnie, ale jej prawdziwą jakość można będzie ocenić dopiero po pojawieniu się jej kontynuacji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h