Zacznijmy od pozytywów. Bardzo dobrze, że protagonistą Archiwisty nie jest kolejny, ociekający testosteronem przystojny samiec alfa. W nowym serialu TVP na pierwszym planie znajduje się Henryk Mikos – policyjny archiwista, który już dawno powinien być na emeryturze. Mężczyzna wydaje się cierpieć na zespół Aspergera i jest kimś w rodzaju Herkulesa Poirota skrzyżowanego z Adrianem Monkiem. Starszy pan budzi sympatię, a gra aktorska portretującego go Henryka Talara intensyfikuje pozytywne uczucia. W pierwszym odcinku serialu główny bohater otrzymuje nową współpracowniczkę. Aspirant Zuzanna Wasiluk to całkowite przeciwieństwo Henryka. Podczas gdy mężczyzna jest spokojny, wycofany i nie ma pojęcia na temat nowoczesnych technik śledczych, domenę dziewczyny stanowi akcja, działanie wbrew regułom i nieszablonowe myślenie. Para szybko znajduje wspólny język i rozpoczyna rozwiązywanie zagadek kryminalnych. To jeden z niewielu współczesnych seriali, w których relacja pomiędzy głównymi bohaterami płci przeciwnych nie jest oparta na seksualnym napięciu. Możemy odetchnąć od wątków romantycznych. Stosunki Henryka z Zuzą oparte są na zasadzie ojciec – córka, a nawet dziadek – wnuczka. Taki kierunek fabularny determinuje ton opowieści, który przez większą część serialu jest raczej spokojny, beznamiętny i pasywny. Nie ma tu mowy o emocjach, gwałtowności czy żywiołowości. Idealna produkcja dla starszych ludzi, którzy lubią nieco pogłówkować, siedząc wygodnie w fotelu i popijając gorącą herbatę. Z tym główkowaniem niestety nie ma fajerwerków, bo zagadki kryminalne pod względem konstrukcji pozostawiają bardzo dużo do życzenia. Powyższe znacząco wpływa na jakość produkcji, ponieważ Archiwista jest serialem kryminalnym w najczystszym tego słowa znaczeniu. Całość ma charakter proceduralny, więc każdy z odcinków skupia się na innej sprawie. Nasi bohaterowie zamknięci w archiwum rozwiązują sprawy, z którymi policja nie może sobie poradzić, albo te głęboko zakopane pod aktami niewyjaśnionych zagadek. Wśród kryminalnych zagwozdek mamy między innymi zabójstwo na imprezie firmowej, morderstwo z polityką w tle oraz wielką kabałę w świecie sztuki. Niestety, nie uświadczymy tutaj finezyjnych i zaskakujących tajemnic. Całość jest prosta jak budowa cepa i doskonale wpisuje się w obecną w polskim serialu kryminalnym tendencję pisania opowieści tak, żeby prowadzić widza po nitce do kłębka. Henryk jak na niezwykłego geniusza przystało, rozwiązuje kolejne łamigłówki z matematyczną precyzją. Zuza więcej czasu spędza w terenie, choć sama również sprawdza się jako błyskotliwa śledcza. Dostajemy więc tradycyjny tandem. Żeby na tej płaszczyźnie wszystko działało jak należy, musi zaistnieć chemia pomiędzy postaciami. Niestety, twórcy nie wychodzą poza wspomnianą wcześniej relację dziadek-wnuczka. Henryk skrywa pewną tajemnicę, ale w pierwszych odcinkach nie ma ona żadnego znaczenia dla fabuły. Proceduralna forma całości sprawia, że wątek kryminalny zajmuje praktycznie cały czas ekranowy, przez co brakuje już miejsca na rozbudowę postaci. Wynikiem tego, bohaterowie są powierzchowni i sztampowi. Rozmawiają ze sobą w sztuczny sposób. Scenarzyści nie silą się na finezję w dialogach. Tu i ówdzie pojawiają się drobne złośliwości i delikatne riposty, ale w żadnym wypadku nie rozpala to żaru pomiędzy Henrykiem i Zuzą. Czarę goryczy przelewają postacie drugoplanowe, które są bezbarwne i schematyczne. W serialu występują między innymi Rafal Mohr i Miroslaw Zbrojewicz. Obaj wcielają się w policjantów. Ten pierwszy jest adwersarzem głównych bohaterów, drugi przełożonym, który pragnie jedynie mieć święty spokój. Ich role to chodzące stereotypy. Są to w zasadzie narzędzia fabularne, a nie osoby z krwi i kości. Produkcja TVP jest serialem poprawnie nakręconym. Archiwum głównego bohatera ma dość mroczną kolorystykę. Twórcy nie wykorzystują jednak tego tonu, żeby nadać fabule bardziej niepokojący wyraz. Prawdopodobnie ze względu na grupę docelową, Archiwista nie zapuszcza się w mniej oczywiste rejony. To serial dla szerokiej widowni i fani bardziej wysublimowanych treści nie mają czego tu szukać. Główny bohater budzi sympatię, ale nic poza tym. Henryk Talar, kreując postać archiwisty, w najmniejszym stopniu nie korzysta z ogromnych pokładów swojego talentu. Serial ewidentnie inspirowany jest amerykańskimi produkcjami, w których centrum stoi dziwaczne, ale też genialne indywiduum. Finalnie wyszedł przeciętny procedural, który fanów ambitniejszych kryminałów znudzi już po pierwszym odcinku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj