Bycie dealerem to trudna praca. Okropnie niebezpieczna. Co chwila ktoś próbuje kuriera oszukać, okraść, zabić. Jeśli ktoś chce dożyć emerytury w tym biznesie, musi mieć oczy dookoła głowy. A i to nie zawsze wystarcza. Boleśnie przekonują się o tym Kyle (Liam Hemsworth) i Swin (Clark Duke), którzy awansowali w hierarchii dealerów pracujących dla tajemniczego Froga (Vince Vaughn) i zostali przeniesieni do parku krajobrazowego, który jest tylko przykrywką dla biznesu narkotykowego. Miejscem tym dowodzi niejaki Bright (John Malkovich), który od swoich pracowników wymaga przestrzegania kilku podstawowych zasad. Jeśli tego nie będą robić, cały biznes szlag trafi. Niestety, nie wszystko da się przewidzieć, o czym wszyscy bardzo szybo się przekonają. Clark Duke postanowił zrealizować swój kinowy debiut w rodzinnym Arkansas, czyniąc z niego mroczne miejsce, w którym każdy coś ukrywa, a przemoc jest na porządku dziennym. Ludzie walczą o przetrwanie, myśląc tylko i wyłącznie o sobie. Okazanie słabości będzie bardzo szybko wykorzystane przez przeciwników. Historia w Arkansas jest prowadzona w dwóch liniach czasowych, które pod koniec się ze sobą zderzają. W pierwszej obserwujemy mozolną i mrówczą pracę Kyle’a i Swina, którzy powoli pną się w górę w hierarchii dealerów. W drugiej poznajemy Froga i jesteśmy świadkami jak z drobnego sklepikarza staje się jednym z większych handlarzy narkotyków. I to właśnie ta historia angażuje widza bardziej. Duża w tym zasługa świetnego Vince’a Vaughna, który jak zwykle jest w stanie stworzyć ciekawą i pełnokrwistą postać przykuwającą uwagę widza. Przejmujemy się jego losem. Nawet po cichu mu kibicujemy. Rozumiemy, dlaczego wybrał taką drogę kariery. Nie jest ona wynikiem jakiejś pazerności, a po prostu brakiem innych perspektyw. Na bohatera pierwszego planu wysuwa się nieśmiało Liam Hemsworth, z perspektywy którego obserwujemy wydarzenia. Aktor ciekawie się prezentuje, jednak jego postać nie ma zbyt dużo do zaoferowania widzowi. Jest mu tak naprawdę obojętna. Widzimy jak walczy o przetrwanie, ale w ciągu prawie dwóch godzin seansu nie nawiązujemy z nim żadnej więzi. Grany przez niego Kyle jest człowiekiem bardzo zachowawczym, który stara się grać według ustanowionych reguł i nie znosi, gdy ktoś je łamie. Niestety, na jego drodze co i rusz pojawiają się osoby myślące, że uda im się „oszukać system”. W tym biznesie oznacza to tylko jedno, okradzenie dealera i ucieczkę z łupem. Kyle nie ma problemu z tym, by takim jegomościom dać nauczkę, którą zapamiętają na całe życie. Często nie trwa ono zbyt długo. Zupełnie innym człowiekiem jest jego partner. Facet kompletnie niepasujący do tego biznesu. Sprawiający wrażenie jakby sprzedaż narkotyków była dla niego czymś, w co zaangażował się całkiem przypadkiem. Brzydzi się przemocą, nie przestrzega reguł. Interesuje go bardziej podrywanie dziewczyn niż praca. Co ciekawe, nie jest on przystojniakiem, więc większość miłosnych podbojów kończy się w tym samym momencie, gdy się zaczynają. Gdy więc trafia w końcu na kobietę podatną na jego urok, zaczyna popełniać błędy, które szybko prowadzą do tragedii.
foto. materiały prasowe
Arkansas ma być mrocznym gangsterskim thrillerem jednak szybko gubi tempo i momentami usypia widza. Klimat grozy gdzieś znika razem z naszym zainteresowaniem. Bohaterowie może i zostali ciekawie napisani, ale przez ślamazarną akcję tracą swój urok. Jedynie Vince Vaughn potrafi wykrzesać coś ze swojej postaci. Reszta aktorów wypada bardzo przeciętnie, co jest rozczarowujące zwłaszcza w przypadku Johna Malkovicha czy Michaela Kennetha Williamsa. Może i obaj panowie grają role drugoplanowe, ale przyzwyczaili nas, że nawet z takich potrafią zrobić perełki, zapadające w pamięć. Tu niestety nie wyszło. Clark Duke nie potrafi wydobyć ich potencjału.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj