Arrow świętuje swój pierwszy jubileusz - za nami już 50 odcinków serialu. I choć świąteczny odcinek leci jak gdyby nigdy nic (bez przełamywania czwartej ściany w postaci ogłoszeń ekipy w stylu: "Hej, to już 50. odcinek"), to jednak wydaje się, jakby twórcy przygotowali się na tę okoliczność. Dużo się dzieje, na ekranie plejada postaci, a do tego poznajemy wreszcie pewnego znanego nam skądinąd bossa, na którego wielu fanów komiksów czekało niecierpliwie.

Tytuł odcinka – "The Magician" – mniej zaznajomionym z komiksowym uniwersum Green Arrowa początkowo kojarzyć się może z Zatanną, jednak ci obeznani powinni dość łatwo skojarzyć, że tytułowym przydomkiem określany był niejaki Arthur King. Konkretniej, zwano go Merlyn the Magician. A skoro na podstawie tej postaci stworzono serialowego Malcolma Merlyna, no to jasne już, kogo można się spodziewać w epizodzie.

W "The Magician" obserwujemy ciąg dalszy poszukiwań tajemniczego zabójcy, który zabił Black Canary. Jak już wiemy z końcówki poprzedniego odcinka, Nyssa powraca do Starling City w poszukiwaniu Sary i - naturalnie - frustruje ją uzyskana od Drużyny Arrowa wieść o losie bliskiej jej osoby. Zawzięcie próbuje ona wytropić i zlikwidować zdrajcę Ligi Zabójców, Merlyna, któremu do listy zarzutów dopisuje zabicie panny Lance. Oczywiście nie jest to po drodze Oliverowi, który jakiś sezon temu postanowił zmienić swoje działania i nie pakować strzał w serce/głowę każdej osobie, która "zawiodła to miasto". Dodatkowo całą sprawę komplikuje fakt, że Malcolm jest ojcem Thei, więc Queen może nie zdecydować się na taki ostateczny ruch wobec swego adwersarza. Co więcej, sytuacja może spowodować ciekawy zwrot w relacjach dwóch dotychczasowych przeciwników.

[video-browser playlist="632951" suggest=""]

Powoli do przodu posuwa się także temat działania Laurel ku "odzianiu się w piórka Kanarka", widzimy bowiem ją w kurtce zmarłej siostry, ale i na siłowni przy worku treningowym. Pozwala to przypuszczać, że Ted Grant (komiksowy Wildcat) weźmie pod swoją opiekę pannę Lance.

Zdecydowanie mocną stroną odcinka jest scena walki – jest tam konkret oraz zróżnicowanie. Pozostaje mieć nadzieję, że takich potyczek będzie więcej. Choć jednocześnie kuriozalną sytuacją jest sposób, w jaki Roy próbuje obronić Theę przez porwaniem przez Nyssę – serio? Ten jego wymyślny skok to chyba tylko dla zaplusikowania u widzów, bo szczerze, gdyby na miejscu Nyssy stał np. taki Deadshot czy inny ziutek z bronią, to Roy mógłby być trafiony jeszcze w trakcie skoku. I to nie strzałką ze środkiem usypiającym, a mniej sympatyczną oraz bardziej szkodliwą, ostrą amunicją.

Do plusów można też zaliczyć motywy crossoverowe z nowym serialem, The Flash. W tym przypadku chodzi o Felicity, którą widzimy w odcinku świeżo po powrocie z odwiedzin Barry'ego Allena. Okazuje się, że dobrym pomysłem jest oglądanie seriali The Flash i Arrow w kolejności ich emisji w stacji The CW – najpierw Flasha, później Arrow. W obu epizodach z minionego tygodnia pojawiła się Felicity, przy czym chronologicznie wcześniejszym wątkiem jest spotkanie z Barrym.

[video-browser playlist="632953" suggest=""]

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o tym, na co czekali chyba wszyscy zorientowani widzowie – wspomnianym na początku recenzji bossem jest Ra's al Ghul. Tak, nareszcie można przyjrzeć się choćby na chwilę wspominanemu często w serialu szefowi Ligi Zabójców! Ach, te emocje... Wait, what? Kurczę, pierwsze wrażenie może wydać się rozczarowujące – to jakiś facet ze zwykłym zarostem. Brakuje mu na pewno tych charakterystycznych wąsów à la Fu Manchu, które są wizualnym wyznacznikiem postaci. Ale na pewno – mimo konsternacji po ujrzeniu z bliska twarzy Ra'sa – trzeba przyznać, że wprowadzenie postaci jest konkretne i buduje napięcie (łącznie z faktem, że al Ghul wychodzi z kąpieli – co może być małym nawiązaniem do Jam Łazarza). Warto dać Mattowi Nable'owi szansę na wykazanie się w roli słynnego batmanowego adwersarza i nie skreślić go na podstawie samego wyglądu.

A z nieco innej beczki – ciekawe, jakiej wymowy swojego "imienia" będzie używał sam Ra's... Czy rejsz, czy raaz, a może jeszcze inaczej. W kwestii wyjaśnienia, w czym rzecz, odsyłam do analizy 13. odcinka 2. sezonu "Arrow" w ramach cyklu "Komiksologia"  i tematu wymowy tego pseudonimu.

4. odcinek 3. sezonu, a jubileuszowy 50. w ogóle, mimo pewnych niedociągnięć można zaliczyć raczej do tych udanych – mnogość znanych postaci, wprowadzenie na scenę w solidnym stylu Ra'sa al Ghula, udane sceny walki. Akcja się nieźle rozkręca, więc oby tak dalej.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj