Arrow w kolejnych odcinkach oferuje ciekawe wątki, choć fabuła nie jest pozbawiona błędów. Oceniam nowe epizody.
Oliver w czasie swojego pobytu na poziomie drugim odkrywa, że tajemniczym człowiekiem o przydomku Demon jest nie kto inny, jak jego była nauczycielka i wróg Talia Al Ghul. Mimo wielu animozji, córka Rasa i Queen postanawiają uciec z placówki. Najpierw jednak Oliver chce zdemaskować dr. Parkera rządzącego poziomem drugim. W tym czasie nadajnik GPS podłożony Silencer doprowadza Felicity, Laurel i spółkę do ich starego znajomego, Anatolyia, którego Diaz postanowił się pozbyć. Ten informuje ich, że Ricardo chce kupić od jego byłego kolegi z KGB bombę, którą zamierza zniszczyć to, co Oliver kocha najbardziej, czyli Star City.
Od początku tej serii bardzo podoba mi się wątek związany z Oliverem w więzieniu. Szczególnie element dotyczący ucieczki został przedstawiony bardzo dobrze. Mocnym fundamentem tego aspektu fabuły była relacja Thalii i Olivera, która wypadła naprawdę przekonująco i płynnie przechodziła przez wszystkie fazy, od nienawiści do wzajemnego zrozumienia. Nie było tutaj żadnego popadania w skrajności, raczej cała gama emocji odbywała się w tej sferze, stanowiącej zbilansowany, złoty środek. Pompatyczność i zbytni dramatyzm ustąpiły miejsca ciekawej, zróżnicowanej więzi, za co brawa dla scenarzystów. Bardzo dobrze oglądało mi się działania tego duetu na ekranie, od ich walecznego spotkania po pełną zrozumienia rozmowę w finale ucieczki. Sama sekwencja ucieczki również została nakręcona bardzo sprawnie, od interesującej sceny w pokoju Parkera za niebieskimi drzwiami, przez świetnie zrealizowaną scenę buntu więźniów, po dobrze napisany i przekazany dialog pomiędzy Talią a Oliverem. Trochę słabiej wypadł wątek Queena z 6. epizodu, w którym prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa oficera Dunbara. Nie dano po prostu temu bohaterowi więcej miejsca do zagłębienia się w tę kwestię, ponieważ rozwijano inne elementy fabularne. Jednak ostatnia scena daje nam bardzo ciekawy cliffhanger, ponieważ okazuje się, że spokojny Stanley może być psychopatycznym mordercą, o co go podejrzewałem od początku. Ten wątek z potencjalnym, nowym antagonistą zapowiada się naprawdę dobrze i czekam, jak się rozwinie w kolejnych odcinkach.
Nie do końca jestem przekonany do zastosowanej przez twórców przemiany Felicity z wesołej, ciepłej, nerdowskiej hakerki w zimną kobietę, która pragnie odzyskać swoje życie za wszelką cenę. Sam wątek wypada według mnie słabo, ponieważ po prostu nie wierzę w charakter tej metamorfozy i jest ona trochę sztuczna. Jednak jeśli Felicity zestawi się z innymi członkami byłego Team Arrow, wypada ona znacznie lepiej. Szczególnie bardzo dobrze obserwuje mi się dynamikę pomiędzy żoną Olivera a Laurel aka Black Siren. Tutaj powaga i neurotyczność Felicity sprawnie przenika się z antagonistycznym luzem i nową hierarchią moralności byłej wspólniczki Diaza. Ten duet ma w sobie zarówno coś z elementów komediowych jak i mocno wyeksponowany aspekt dramatyczny. Bardzo dobra symbioza, która działa na korzyść całej produkcji. Ich interesującą i silną relację doskonale obrazuje jedna z ostatnich scen 6. epizodu, w którym Felicity chce zabić Diaza, jednak Laurel ją powstrzymuje. To wzajemne wsparcie stanowi o sile tego, bardzo dobrego duetu. Sam wątek przemiany Black Siren w dobrą Laurel jest dla mnie jednym z najlepszych elementów tego sezonu. Te odcinki kładą spory nacisk właśnie na tę kwestię i wychodzi to twórcom dobrze. Nie ma tutaj ogromnej ilości taniego melodramatyzmu, jest po prostu według mnie świetnie rozpisana metamorfoza bohaterki. Na szczęście ta postać nie przeszła z bycia złą w bycie skrajnie dobrą, jest ona dla mnie bardziej złożona niż wcześniej. Został w niej ten złowieszczy błysk wymieszany z altruizmem i elementami nowego systemu wartości. To sprawia, że w tej chwili Laurel jest dla mnie jedną z najlepszych postaci w tym serialu, zdecydowanie lepszą od poprzedniej wersji.
Trochę nadal nie mogę się przekonać do wątku ze starszym Williamem, który powraca do zrujnowanego Star City razem z Royem. Tak naprawdę nadal nie wiadomo, jak ten aspekt ma się do głównej osi fabularnej, gdzie dzieje się jego akcja (inna Ziemia, czy naprawdę twórcy pokazują przyszłość?) ani jaki ma sens wprowadzenie tej historii. Póki co jest to dla mnie mało atrakcyjny przerywnik innych wątków, ze względu na zbyt dużo niewiadomych. W tym momencie ta część fabuły wydaje się kompletnie nie pasować do reszty historii. Na szczęście do serialu powrócił Anatoly i to był bardzo dobry zabieg twórców. To jedna z moich ulubionych postaci w produkcji i po raz kolejny nie zawodzi. Może nie ma tak silnego wątku jak wcześniej, ale nadal doskonale sprawdza się w kontrze do głównych bohaterów serialu, tworząc sferę pełną ironii i kopalni życiowych mądrości. Po raz kolejny dobrze prezentują się Ricardo Diaz i Longbow Hunters jako główni źli. Choć w tym wypadku plan złoczyńców wydaje mi się bardzo błahy i pospolity, nie ma w nim głębi. Użycie bomby do zniszczenia Star City to dobre rozwiązanie dla mało znaczącego czarnego charakteru tygodnia. Tutaj spodziewałem się czegoś więcej. Jednak sami antagoniści zostali dobrze napisani i dodają ciekawego kolorytu do całej opowieści. Oby tak dalej.
Nowe odcinki
Arrow nie obyły się bez pewnych błędów, jednak nadal utrzymują zaskakująco dobry poziom poprzednich epizodów tego sezonu. Jak na razie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony historią i mam nadzieję, że to dobre wrażenie utrzyma się do końca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h