Finałowy odcinek Arrow to bardzo sentymentalna podróż, która bardzo mi się spodobała. Oceniam.
W
Arrow przyszedł czas na ostateczne rozstrzygnięcia. Członkowie Team Arrow, rodzina Olivera i jego przyjaciele zbierają się, aby pożegnać Queena na jego symbolicznym pogrzebie. Jednak zanim wszyscy przystąpią do ceremonii, bohaterowie dowiadują się, że syn Olivera, William, został porwany. Odpowiedzialną za to okazuje się osoba z przeszłości Olivera. Mia i reszta ekipy ruszają na swoją ostatnią, wspólną misję mścicieli.
Ten odcinek był bardzo sentymentalny. I muszę przyznać, że dobrze sprawdziło się zagranie przez twórców tą kartą. Nie był to przy tym tani sentyment, który miał działać na emocje widza, nic nie niosąc ze sobą. Tutaj wszystko przebiegało bardzo sprawnie, a emocjonalny ładunek poszczególnych scen oddziaływał w naturalny sposób. Bardzo miło było zobaczyć w poszczególnych scenach postacie, które nie widziało się od wielu sezonów. Chodzi mi tutaj między innymi o Tommy'go czy Moirę. Scenarzyści potrafili stworzyć miłą, ale również podniosłą atmosferę w tym epizodzie bez popadania w skrajności i przesadzania z pompatycznością. Muszę przyznać, że w scenie pogrzebu nawet odrobinę się wzruszyłem. To było godne pożegnanie się z widzami serialu, który fani śledzili przez 8. sezonów. Tak powinien wyglądać sprawnie zrobiony finał, bez przesady, lekki, przyjemny.
fot. Colin Bentley/The CW
Oprócz dobrego pożegnania się z widzami
Arrow twórcy zrobili w finałowym epizodzie podwaliny pod dalszą przyszłość Arrowverse. I muszę przyznać kilkoma rozwiązaniami scenarzyści zainteresowali mnie bardzo. Szczególnie zaciekawił mnie wątek Johna Diggle'a, który być może stanie się Zieloną Latarnią Arrowverse zamiast znanego z komiksów Johna Stewarta. Aspekt fabuły tego odcinka poprowadzony mimochodem sprawił jednak, że chętnie obejrzałbym dalsze przygody tej postaci, którą jakoś do tej pory niespecjalnie lubiłem. Być może zobaczymy go w serialu o Supermanie i Lois Lane, zważywszy, że John przeprowadził się do Metropolis. Ja chętnie to sprawdzę. Również ciekawią mnie dalsze losy Thei i Roya. Bardzo dobrym pomysłem byłoby stworzenie serialu, w którym nasze przyszłe małżeństwo prowadzi Ligę Superbohaterów. Sprawnie nakreślone wątki, czyli coś, z czego ta produkcja nie zawsze słynęła.
Jednak w tym odcinku są dwa minusy, które trochę przeszkadzały mi w odbiorze epizodu. Nie mocno, ale czułem ukłucie w sercu. Chodzi tutaj o wątek porwania Williama przez osobę z listy Olivera. Według mnie wystarczyłoby zostawić tylko retrospekcje ukazujące przemianę Queena. Ten aspekt miał na celu pokazanie metamorfozy Mii w pełnoprawną spadkobierczynię ojca, jednak w tym momencie poczułem pewne deja vu. Już poprzedni odcinek, będący pilotem spin-offu nakreślił tę przemianę postaci i trochę niefortunnie scenarzyści postanowili to powtórzyć w tym odcinku. Według mnie niepotrzebnie. Sama postać Johna Byrne'a również wydawała się niepotrzebna w finale i jej wątek stał się trochę zapychaczem. Rozumiem ostatnią misję Team Arrow, ale chyba można to było zrobić o wiele lepiej i subtelniej.
Arrow to serial, który bardzo lubiłem w pierwszych sezonach, potem stał się swoistym guilty pleasure, z momentami przebłysków i naprawdę dobrych wątków. Koniec końców finał przypomniał mi, dlaczego polubiłem tę historię i te postacie. I tak szczerze, to trochę będę tęsknił. Ode mnie dla finału 7/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h