W latach 2015–2016 Ubisoft wypuścił na rynek trylogię "mniejszych" gier zebranych pod wspólnym szyldem Assassin's Creed Chronicles. Bohaterką jednej z trzech gier była asasynka Shao Jun. Choć postać ta nigdy nie doczekała się własnej"dużej" produkcji, to kilkukrotnie pojawiała się w innych odsłonach, a teraz powróciła za sprawą mangi. Czy Assassin's Creed: Miecz Shao Jun. Chiny. Tom 1 zasługuje na uwagę?  Minoji Kurata, autorka Miecza Shao Jun, nie lubi tracić czasu, bo zaledwie kilka pierwszych stron poświęconych jest na ekspozycję. Tytułowa bohaterka powraca z Florencji do swojej ojczyzny i zamierza zemścić się na Templariuszach za wybicie członków Bractwa Asasynów. Po tym krótkim wprowadzeniu od razu rzucani jesteśmy w wir akcji. Protagonistka nie znajduje się w zbyt dobrym położeniu, bo Zakon pojmał ją i zamknął w klatce. Jak jednak można się było tego spodziewać, to nie powstrzyma utalentowanej i doświadczonej asasynki przed ucieczką, a wręcz przeciwnie: jeszcze bardziej przybliży ją do celu. W historii pojawia się również tajemnicze pudełko, które Shao Jun otrzymała od samego Ezio Auditore da Firenze, a więc jednej z najpopularniejszych postaci w całym uniwersum. Przedmiot ten wzbudza wielkie zainteresowanie obu stron konfliktu i z pewnością odegra istotną rolę w dalszych tomach.  Akcja jest bardzo szybka i ani na moment nie zwalnia tempa. Wyjątkami są nieliczne sceny retrospekcji oraz fragmenty dziejące się we współczesności, w których pojawia się Lisa Huang, potomkini Shao Jun. Młoda kobieta jest wykorzystywana przez Templariuszy pod pretekstem badań mających na celu wyleczenie jej z problemów z agresją. Jak na razie nie dzieje się tam zbyt wiele, ale fani marki wiedzą, że to jedynie cisza przed nadchodzącą burzą. 
fot. Egmont
Miecz Shao Jun to produkcja znacznie bliższa klimatom znanym z Assassin's Creed niż recenzowana przeze mnie niedawno Pieśń chwały – i to nie tylko dlatego, że mamy tu do czynienia z pełnoprawnym Bractwem Asasynów i Zakonem Templariuszy. Autorka zadbała również o przemycenie do mangi elementów charakterystycznych dla tego uniwersum. Główna bohaterka pozbywa się swoich wrogów tak, jak w grze, wykorzystując do tego celu między innymi ukrywanie się w ciemnych zaułkach. W pewnym momencie obserwujemy nawet skok wiary, który przez lata stał się prawdziwą wizytówką tego cyklu. Oczywiście na uwagę zasługuje również cameo Ezio i pojawienie się Animusa. Niektórzy mogą uznać to za tani fanserwis, ale naprawdę przypadło mi to do gustu – wyłapywanie odniesień do produkcji Ubisoftu nie tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy, ale też zachęciło do powrotu do trylogii Chronicles na konsoli.  Pierwszy tom mangi stanowi solidne wprowadzenie do większej historii, a końcowy cliffhanger zachęca, by czekać na kontynuację opowieści. Miecz Shao Jun to oczywiście produkcja skierowana przede wszystkim do fanów gier, bo to oni wyciągną z tego najwięcej. Połączenie fikcji z historycznymi postaciami może jednak zachęcić do sięgnięcia po tę pozycję osoby, które lubią takie zabiegi w popkulturze. Przyjemna dla oka kreska i dość prosta, ale jednocześnie niepozbawiona pewnych intrygujących tajemnic fabuła sprawiają, że czyta się to szybko i bez poczucia znużenia. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj