Przygody dzielnego Gala Asteriksa i jego zwariowanych kompanów ciągle szukających okazji do bitki i zabawy od ponad pół wieku cieszą fanów na całym świecie. Seria stworzona przez René Goscinny'ego i Alberta Uderzo cechowała się przede wszystkim inteligentnym humorem i dynamiczną fabułą. Z czasem pałeczkę przejął sam Uderzo, ale choć rysował świetnie, to scenariuszy równie wybitnych już nie tworzył. Gdy schedę po pierwotnych twórcach przejął zupełnie nowy duet Jean-Yves Ferri-Didier Conrad, również nie było fajerwerków. Wygląda jednak na to, że chwilę zajęło im okrzepnięcie i wejście w klimat serii, bo wydana właśnie Córka Wercyngetoryksa jest pierwszym naprawdę udanym albumem ich autorstwa, w dużym stopniu nawiązującym do twórczości pierwotnych autorów Asteriksa. W tym tomie do leżącej na uboczu wioski Galów zawita wielka polityka… a przynajmniej jej namiastka. Pod opiekę Asteriksa i spółki oddana zostaje Adrenalina, córka (nie)sławnego wodza Wercyngetoryksa. Arwernowie pragną ją wysłać do Brytanii, gdzie mogliby wokół niej gromadzić siły zdolne przeciwstawić się Rzymianom… a ci także chętnie by się nią „zaopiekowali” i przerobili ją na przykładną Rzymiankę. Dziewczyna zaś przechodzi fazę nastoletniego buntu i ma własne plany i oczekiwania. Oczywiście finalnie wszystko skupia się na Asteriksie i Obeliksie, którzy muszą rozwiązać cały ten galimatias i… oczywiście przy okazji spuścić manto kilku Rzymianom.
Źródło: Egmont
W tym albumie twórcy wzięli na warsztat takie zjawiska jak młodzieńczy bunt i konieczność spełniania oczekiwań kontra własne pragnienia. Młode pokolenie Galów to ukazane w krzywym zwierciadle m.in. milenialsi czy wszelkiego rodzaju buntownicy przeciwstawiający się ze świętym oburzeniem status quo: czy to będzie handel rybami, ekologia, role płciowe, etc. Konflikt pokoleń to po części konflikt ideologii i różnych wizji świata.
Komiksy o Asteriksie to także liczne żarty słowne. Tu oczywiście nieodzowna jest rola tłumacza, bo nie wszystkie pomysły twórców daje się przetłumaczyć jeden do jednego. W tym przypadku bardzo dobrze spisał się Marek Puszczewicz: dialogi bawią, wypowiedzi odpowiednio ze sobą korespondują, a jeśli nawet jakieś sformułowanie początkowo wydaje się dziwnym wyborem, to z czasem nabiera ono sensu. Córka Wercyngetoryksa to jak do tej pory zdecydowanie najlepszy album w dorobku Ferriego i Conrada, na poziomie samodzielnych komiksów Uderzo lub wręcz nawet dorównujący nieco słabszym tomom ze scenariuszem Goscinny’ego. Można się nieco czepiać końcówki, próby włączenia zbyt wielu elementów (pojawiają się niemal wszystkie lejtmotywy serii) czy miejscami zbytniej dosłowności, ale całość ma to, co jest najważniejsze w przypadku tej serii: pomysł, humor i klimat.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj